Dziś 17 marca, Dzień Świętego Patryka. Guinness w Irlandii leje się strumieniami, a do Dublina przyjeżdżają turyści z całego świata, żeby wziąć w udział w radosnej paradzie z okazji – jak to mówią Irlandczycy – najfajniejszego święta na świecie.
Św. Patryk – trochę biskup, trochę gwiazda
Dzień świętego Patryka przypomina o narodowym świętym Irlandii. Urodził się on w Brytanii, a do Irlandii trafił jako nastolatek sprzedany przez korsarzy. Pracował jako pasterz, ucząc się miejscowego języka i zwyczajów. Jak głosi legenda, modlił się i pogłębiał swą wiarę, a dzięki bożej pomocy po kilku latach udało mu się zbiec z wyspy. Dostał wówczas od Boga polecenie, by wrócić tu i nawrócić pogańską Irlandię na chrześcijaństwo. Gdy dorósł, został kapłanem a potem biskupem, i zgodnie z obietnicą powrócił na Zieloną Wyspę.
Rok 432, kiedy św. Patryk przybywa do brzegów Irlandii, to trudny czas. Wyspę nawiedza plaga węży. Św. Patryk za pomocą swego pastorału przepędza gady. Faktycznie, w Irlandii w naturalnym środowisku nie żyją węże. Przyszły święty, znając z młodości mowę i charakter wyspiarzy, szybko znajduje z nimi wspólny język. Druidów wyzywa na pojedynki, a niezbyt bystrym wojom tłumaczy dogmat Trójcy Świętej zrywając z łąki i pokazując im trójlistną koniczynę. Od tamtej pory shamrock (koniczyna) jest atrybutem św. Patryka i symbolem Irlandii. Według legend przywracał też wzrok ślepcom i ożywiał zmarłych. To wszystko przyniosło mu uznanie mieszkańców. Pod koniec życia św. Patryk dokonał chrztu kraju, dziś jest jego patronem, a Patrick znajduje się w czołówce popularnych imion.
Tego dnia wszyscy jesteśmy Irlandczykami
Gdyby święty Patryk mógł spojrzeć na Irlandię i naród, który dzięki jego staraniom stał się we wczesnym Średniowieczu ostoją chrześcijaństwa, raczej byłby zdziwiony sposobem, w jaki upamiętnia się jego imię. W odbywających się tu dziś paradach główną rolę odgrywają celtyckie gnomy – koboldy. Koniecznie z rudą brodą i wielkim zielonym kapeluszem. Irlandia chętnie wraca do swoich pogańskich korzeni, być może uciekając od konfliktów, które od XVII wieku wstrząsają społecznością podzieloną na katolików i protestantów. Symbolem pojednania ma być trójkolorowa irlandzka flaga. Kolor zielony symbolizuje republikanów, pomarańczowy – zwolenników korony brytyjskiej, a biały pasek pośrodku, to nadzieja na pokojowe współistnienie.
Porozumienie ponad podziałami
– 17 marca nie jest istotne jakiego jesteś wyznania, ważne, żeby się razem napić piwa i dobrze bawić – tłumaczy nam Dee (niegdyś Deirdre, ale to imię wskazywało na jej przynależność religijną, więc je zmieniła), przewodniczka, która oprowadza nas po podzielonej murem robotniczej dzielnicy Belfastu. I faktycznie, 17 marca to jedyny taki dzień w roku, kiedy wszyscy przypinają sobie do ubrań zielone koniczynki, zakładają zielone kapelusze i świętują do później nocy. Podziały, powodujące napięcia w Irlandii do lat 90-tych, zacierają się i nad pintą lokalnego ale zasiadają zgodnie katolicy i protestanci, unioniści i republikanie. Dziś wszyscy Irlandczycy jednoczą się we wspólnej radości. Toast wznoszą wspólnie Patrick i William (w Irlandii nie trzeba nawet pytać o wyznanie, co w niektórych częściach kraju może zostać uznane za prowokację. Praktycznie każdy napotkany Patrick – na pamiątkę świętego, który chrystianizował Zieloną Wyspę – to katolik. A każdy William – na cześć Wilhelma Orańskiego – to protestant).
Tradycyjne irlandzkie puby serwują kolejne pinty aromatycznych ale czy czarnych stouts, a całe miasto rozbrzmiewa porywającą muzyką i radosnym gwarem podniesionych głosów. Dziś każdy bywalec pubu ma czas na kolejną kwaterkę piwa i niekończące się pogawędki. Wszyscy napotkani dublińczycy mówią: „17 marca każdy chce być Irlandczykiem”. A gdy dowiadują się, że dziś są moje urodziny, twierdzą z przekonaniem, że muszę mieć w życiu niewiarygodne szczęście!
Dzień św. Patryka, czyli najfajniejsze święto na świecie
Uważani za najweselszy naród na świecie Irlandczycy rzeczywiście potrafią się bawić. Od rana w telewizji pojawiają się radosne komunikaty pogodowe dla miłośników dobrej zabawy, informujące czy na piwo pod chmurkę mają ze sobą zabrać parasol, a na ulicach panuje atmosfera radosnego oczekiwania. W oczach aż mieni się od zielonych gadżetów.
W rocznicę śmierci św. Patryka, 17 marca, na ulicach wszystkich miast odbywają się bowiem upamiętniające go plenerowe uroczystości. Ulicami Dublina przebiega Bieg Świętego Patryka, którego część uczestników biegnie w strojach biskupich, z tiarą i pastorałem. Muzea i restauracje oferują specjalne programy i promocje, w salach koncertowych grane są wyjątkowe koncerty prezentujące kulturę irlandzką. Kulminacją są uroczyste parady z orkiestrami, tancerzami i artystami na ulicach miast. Pierwsza parada w Dublinie została zorganizowana 17 marca 1996 roku, uczestniczyło w niej ponad 400 tysięcy osób.
Punktualnie w południe ulicami Dublina rusza barwny korowód. Najpierw przechodzi oddział wojska, za nim, w złotej karecie ciągnionej przez czwórkę siwych koni burmistrz, regiment dudziarzy, za nim aktor przebrany za świętego Patryka, dudziarze policji z psami, policja konna, francuscy marynarze, wreszcie rozśpiewane i grające pełne energii marsze orkiestry z różnych stron świata.
Są strażacy z Nowego Jorku, żonglerzy, polarnicy z górą lodową i wielorybem i kilkudziesięcioosobowe orkiestry uniwersyteckie z różnych zakątków kraju, a także najdziwaczniejsi przebierańcy. Za jedną z orkiestr szkolnych snuje się hrabia Drakula podrygujący w rytm wybijanych taktów, za inną ciągnięta jest gigantyczna kula ziemska, wokół której jeżdżą na rowerach uczy przebrani za samoloty. Publiczność pozdrawiają naturalnej wielkości ludziki lego, wielkie myszy, smoki i lalki. Wszystko w rytmie radosnej, pełnej energii muzyki, która zamienia mokre irlandzkie popołudnie w jeden z najbarwniejszych, najweselszych dni w roku. Choć puzoniści co jakiś czas muszą wylewać wodę z instrumentów, a klarneciście z zimna drętwieją palce, muzyka nie przestaje grać ani na chwilę.
1 comment
Super artykuł, fajnie się czytało i przy okazji można się czegoś dowiedzieć ciekawego 😉