Podobno Angela Merkel boi się psów. No to jest nas już dwoje. Dlatego, gdy ktoś namawia naszego synka, żeby „pogłaskał tego milutkiego wilczurka”, to wpadam w histerię. Mówią, że tylko źli ludzie tak reagują na psy. OK. Jestem zły.
a
– Mogę pogłaskać tego pieska? – pyta Wili, pokazując palcem na jamnika, którego ciągnie na smyczy starsza kobieta z wielką torbą z Biedronki.
– Nie ma mowy! – podnoszę głos.
– Oczywiście. Tylko najpierw zapytaj panią, czy piesek nie gryzie – mówi równocześnie ze mną Magda.
– Czy mogę… – synek wyciąga rękę w stronę przerośniętej parówki na krótkiej nóżkach.
– Nie dotykaj mojej Funi! – wrzeszczy starsza pani, a jamnik zaczyna ujadać jak oszalały.
– Dobrze, że zapytałeś – Magda chwali synka.
Chcę coś powiedzieć… Żeby Wili nigdy nie próbował głaskać obcych zwierząt. Żeby nawet o to nie pytał, bo właściciele czworonogów często mają mniej oleju w głowie, niż ta wściekła pani od jamniczki i zachęcają dzieci do głaskania swoich pupilków, a potem dziwią się, gdy „Funia” topi ostre zęby w małym ciałku: „Przecież ona zawsze była taka spokojna i lubiła dzieci…”. Ale w końcu macham ręką.
Jako dziecko na pewno chciałem mieć pieska. W końcu ulubiony bohater mojego dzieciństwa – Tomek Wilmowski, z sagi podróżniczej Alfreda Szklarskiego, przywiózł sobie z Australii wiernego i inteligentnego psa dingo, któremu dał na imię… Dingo. Ale mieszkałem z rodzicami i siostrą w 42-metrowym mieszkaniu w bloku. Mieliśmy fortepian i 10.000 książek. Całe szczęście, że pies, którego w końcu kupił mi dziadek, ostatecznie wylądował w leśniczówce w Murzasichlu.
Magda jest dobrym człowiekiem, więc kocha zwierzęta i nie wyobraża sobie, że mogłyby zrobić coś złego jej, albo dziecku.
Ja nie mam jakiś poważnych argumentów. Nigdy pies mnie nie ugryzł (co najwyżej przewrócił mnie i postraszył machając zębami nad twarzą). Ale nie mam takiej wiary w dobroć psów, jak Magda. Albo mam zbyt bogatą wyobraźnię.
Jak na ironię, psy mnie lubią. Gdy jesteśmy u znajomych, którzy mają psa, to bydlę kładzie się przy mnie i wlepia we mnie ufne, pełne bezgranicznej miłości, ślepia. Podstawiają pod głaskanie kudłate łby, grzbiety, a nawet brzuchy.
Nie!
W ogóle mnie to nie przekonuje. To znaczy rozumiem – jeśli dziecko wychowuje się z psem, to nie ma sensu separowanie członków rodziny (pies też jest członkiem rodziny – bez dwóch zdań). Ale nie chcę, żeby mój czteroletni syn dotykał obce psy. Choćby najmilsze. Bo po prostu się boję. Pies ma prawo zaatakować i ugryźć każdego, kto – jak zwierzę sądzi – mu zagraża. Nie mogę mieć o to pretensji do psa, który reaguje instynktownie. Co najwyżej do właściciela. A zbyt wiele razy widziałem „posiadaczy psów”, którzy chyba lubią wyobrażać sobie, że w poprzednim życiu byli strażnikami w Auschwitz. Paradują z wielkimi psami, wrzeszczą na nie, obrzucają przekleństwami, biją smyczą – bo truchta za wolno, za szybko, obsikuje nie to drzewko. Taką scenę widziałem nawet niedaleko naszego domu w Anglii. Jakiś dwudziestoletni dresiarz wydzierał się na swojego rottweilera. Oczywiście po polsku.
Wolę nie myśleć co by się działo, gdyby jakieś dziecko zapragnęło pogłaskać takiego „wychowywanego” wrzaskami i biciem pieska.
Dlatego jestem za tym, by dzieci od obcych zwierząt zachowywały zdrowy dystans. Nie uczmy ich, że każdego pieska, czy kotka można pogłaskać. Podkreślam – nie jestem przeciwnikiem obecności zwierząt w przestrzeni publicznej. Nie przeszkadzają mi psy i koty w mieście, czy w autobusie. Wiem jak cudownie dzieciaki potrafią się przyjaźnić z czworonogami. Ale napuszczanie dzieci, by głaskały obce zwierzęta, to coś, na co się po prostu nie zgadzam.
3 komentarze
Poruszyłeś bardzo ważną kwestię i niestety nie zawsze spytanie właściciela czy pies nie jest agresywny jest rozwiązaniem. Pies to zwierzę z instynktem i jeśli nawet na jedno dziecko czy dorosłego nie zareaguje agresywnie, to na innego już może. Lepiej trzymać się z dala – dla bezpieczeństwa zarówno i dziecka, jak i zwierzaka, który często potem ponosi konsekwencje swojego instynktu, a nie… właściciel, który nie upilnował.
Podpisuję się pod każdym słowem które napisałeś . Tylko dodałbym że nie mam nic przeciwko psom w przestrzeni publicznej O ILE ich właściciele przestrzegają podstawowych zasad kultury. To znaczy sprzątają po swoich pupilach. A to niestety rzadkość. Zawsze przypomina mi się w takich sytuacjach scena z kultowego ” Dnia Świra”… ? Aż by się nieraz chciało takim tekstem odpalić.
Heee, jaka fotografia, psy to jednak ciekawskie stworzenia, ja nigdy nie bałam się psów ale jak na pewnej małej miejscowości na północy podczas urlopu pies ugryzł moje ramię jestem bardzo wyczulona na różne zwierzaki. Psy podwórkowe niestety czasem gryzą.