Jeśli jesteś niedotykalskim introwertykiem – wybierz się na wakacje gdzie indziej. Gruzja z dzieckiem to nie tylko wycieczka, ale także niezapomniana przygoda.
Gruzja, jeśli zwiedzasz ją z dzieckiem, potrafi zaskoczyć. To co nas zaskoczyło najbardziej, to objawy sympatii ze strony mężczyzn. Gruzinki kochają dzieci, ale Gruzini! Zatrzymywali nas na mieście, prosili o to, by zrobić sobie z naszym synkiem zdjęcie. Czasem nawet bez pytania wyjmowali nam go z wózka i przytulali, całowali w czółko, odkładali na miejsce i szli dalej. Nie zapomnę eleganckiego mężczyzny przy głównym placu w Kutaisi, który szedł ulicą paląc papierosa. Zobaczył naszą rodzinkę siedzącą przy kawiarnianym stoliku. Niemal automatycznie zmienił kurs, podszedł do nas, rzucił na ziemię peta, przydeptał, potem wyciągnął ręce do Chruczka, podniósł go, złożył pocałunek na jego czółku, odłożył do wózka i nie zwracając kompletnie uwagi na nas, poszedł dalej w swoją stronę.
Innym razem, w Batumi wyjechaliśmy nowoczesną kolejką linową na wzgórze nad miastem. Rozciąga się stamtąd rewelacyjny widok na usiane wieżowcami centrum i połyskującą taflę Morza Czarnego. Podziwialiśmy tę panoramę, gdy podeszło do nas dwóch dwudziestokilkulatków. Elegancko ubranych, sympatycznych.
– Możemy zrobić sobie zdjęcie z waszym synkiem? – zapytał po angielsku jeden z nich.
Poczuliśmy się dziwnie, ale uśmiechnęliśmy i skinęliśmy przyzwalająco głowami.
Zrobili sobie całą sesję zdjęciową z dzieckiem na rękach i z widokiem na Batumi i wyglądali na zachwyconych.
Następnego dnia poszliśmy rano na śniadanie do miejscowej piekarni. Wili nie był w najlepszym nastroju. Złościł się i nie chciał siedzieć na kolankach. Aż do momentu, w którym podeszła do nas jedna z kucharek. Nie pytając nas o zdanie wzięła naszego syna na ręce i zaniosła na zaplecze. Popatrzyliśmy po sobie ze zdziwieniem, ale ponieważ był to już któryś dzień naszego pobytu w Gruzji, z przyzwyczajenia nie zareagowaliśmy. Spokojnie zjedliśmy nasze chaczapuri (kliknij po przepis, który przywieźliśmy z Gruzji), dopiliśmy czarną herbatę i dopiero wtedy wyruszyliśmy na poszukiwania naszego syna. Doskonale bawił się w kuchni, na rękach u coraz to nowej „cioci”.
W wiekowych monastyrach nawet niedostępni, brodaci mnisi brali na ręce naszego synka i porzucając swoje obowiązki dreptali po świątyniach, pokazując naszemu dziecku co cenniejsze ikony. W jednym z muzeów w Batumi zadziwiła nas pracownica obiektu, która szła w ślad za nami przez trzy kolejne sale wystawiennicze. Kiedy my podziwialiśmy faunę i florę regionu Adżarii oraz poznawaliśmy historię Batumi, ona była krok za nami. Myśleliśmy, że pilnuje nas, żebyśmy nie dotykali eksponatów. Ale, już przy samym wyjściu przyznała, że chciała tylko pogłaskać małą łapkę Chruczka.
Po tygodniu przyzwyczailiśmy się, że Gruzja zwiedzana z dzieckiem to po prostu inny wymiar. Kiedy wchodziliśmy do sklepu czy restauracji mogliśmy być pewni, że wszyscy obecni zgromadzą się wokół dziecka i będą się nim zachwycać. Głowy kucharek wyglądające z kuchni na bawiącego się malucha czy obcy ludzie, którzy robili sobie z nim zdjęcia – to stało się naszą codziennością. Odrobinę spokoju mieliśmy tylko w aucie, bo zwiedzaliśmy Gruzję samochodem. W środkach transportu publicznego byłoby to samo.
Po tygodniu nasz synek nabrał głębokiego przekonania, że jest absolutnie wyjątkowy, a wszyscy dorośli marzą tylko, by go pogłaskać lub wziąć na rączki. Na lotnisku, gdy przez pięć minut nikt do niego nie zagadywał, zaczynał się wpatrywać intensywnie w przechodzących ludzi. Gdy złapał kontakt wzrokowy, uśmiechał się od ucha do ucha. Mało kto pozostawał obojętny (a już na pewno nie Gruzini). W ten sposób podbił nawet serca bardzo oficjalnie sztywnych celniczek, które przeglądając nasze paszporty nie mogły się powstrzymać, by nie porzucić swojej pracy, wychylić się zza kontuarów i nie wziąć na rączki, na chwileczkę, naszego synka.
Jeśli wybierasz się z dzieckiem do Gruzji, weźcie pod uwagę to, że wasza latorośl zostanie tam gruntownie obcałowana i wyściskana przez zupełnie obcych ludzi. Jeśli tego nie chcesz – lepiej rozważ wyjazd do Skandynawii. Ale jeżeli twoje dziecko jest otwarte i wesołe, Gruzja będzie dla niego prawdziwym rajem. Gruzini kochają dzieci, okazują to spontanicznie i to jest jeden z uroków tego pięknego kraju.
Przeczytaj inne nasze wpisy z Gruzji na blogu Keep Calm and Travel. Albo wypróbuj przepis na pyszne adżarskie chaczapuri, który przywieźliśmy z naszej podróży.
PS. Na głównym zdjęciu nasz synek w polskim Barze Warszawa w Tbilisi, z sympatycznym gruzińskim kelnerem i właścicielką – Anią. Koniecznie odwiedźcie to miejsce jak będziecie w Tbilisi i prześlijcie od nas ukłony 🙂
2 komentarze
Gruzini kochają dzieci mój mąż jest gruzinem i nie ma dnia gdyby nie pocałuję syna a że starszym spędzi pogawędki dzieci to dar od Boga trzeba im dawać dużo miłości dzięki takim zachowaniom dzieci nie są negatywnie nastawieni na świat pozytywne wartości są im wpajane oraz samodzielności i wyboru pozdrawiam i cieszę się że wam się podobało w Gruzji
Jeden z naszych ukochanych krajów. I wciąż nas zachwyca serdeczność i otwartość Gruzinów. Będziemy wracać i wracać!