Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN to chyba najciekawsze i najnowocześniejsze muzeum w naszym kraju. Traktuje nie tylko o trudnym temacie Zagłady ale opowiada o całej epoce – barwnym, ciekawym, pełnym radości tysiącu lat Żydów w Polsce. Warto odwiedzić je z dziećmi.
Odwiedziliśmy w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN z dziećmi. Wilhelm (7) wiele razy był tu ze mną kiedy uczyłam się do egzaminu na przewodnika po tym muzeum. Miał wtedy tyle lat co nasza Lara (2), głównie biegał wtedy po wystawie i chował się w zakamarkach. Dziś po raz pierwszy zwiedzał ekspozycję z audioguidem dla dzieci. Ponieważ zasada jest taka, że jeden z opiekunów też słucha audioguide’a z dzieckiem, dziś przeszłam wystawę zupełnie inaczej, niż jak pokazywałam ją dorosłym turystom. Zwiedzanie Polin z dziećmi to nie jest łatwa rzecz, ale audioguide dla dzieci miękkim głosem Wojciecha Malajkata prowadzi przez kolejne sale, tłumaczy kim są Żydzi, jakie mają tradycje, pismo, kulturę. Z wystawy, na której można spokojnie spędzić tydzień, wybiera warte uwagi dzieci i niedrastyczne miejsca, opowiada ciekawostki, sypie żartami, podpowiada, w których punktach ekspozycji można się interaktywnie bawić. W galerii “Las” tłumaczy skąd się wzięli w Polsce Żydzi, w “Pierwszych Spotkaniach” (960-1500) – czym handlowali kupcy, jakie zawody mieli Żydzi i jakie przywileje nadał im Kazimierz Wielki. W mojej ulubionej galerii “Paradisus Iudaeorum” (1569–1648) mówi o hebrajskim alfabecie i piśmiennictwie i na gigantycznej makiecie Krakowa i Kazimierza wyjaśnia ideę powstawania dzielnic żydowskich. Pomija kompletnie okrutne wojny kozackie – i dobrze.
W “Miasteczku” (1648–1772) tłumaczy zasady koszerności i opowiada dlaczego Żydzi nie mogą pracować w Szabat – omija za to karczmę, do której przewodnicy zawsze prowadzą turystów. “Miasteczko” to zresztą miejsce, w którym jest czas na “przewodnicki żarcik”. Na ekspozycji są bowiem karczma i kościół i zawsze stojąc na rynku pytamy turystów: “to dokąd, proszę Państwa, idziemy? Do kościoła czy do karczmy?” Zawsze wtedy pada gromkie “do kaaarczmy!”. No i dlatego przewodnicy Polin mają doskonale opanowane karczemne anegdoty, a o współistnieniu judaizmu i chrześcijaństwa od czasu egzaminu w zasadzie się nie opowiada. Ale nie o tym. No więc w bajecznie kolorowej zrekonstruowanej synagodze z Gwoźdźca Malajkat pokazuje najciekawsze malowidła ze zwierzętami i opowiada o Torze, jej sukience i tym, że tak świętej księgi nie można dotykać, więc czyta się ją jadem – wskaźnikiem w kształcie ręki. Ręka to po hebrajsku jad.
W “Wyzwaniach nowoczesności” (1772–1914) rozmawiamy o rozbiorach, przebiegamy szybko przez salon, idziemy na żydowski ślub, na stację (tu trochę szkoda, że audioguide koncentruje się na przypadkowej pasażerce i na szoku jakim dla pierwszych pasażerów była kolej żelazna, a kompletnie nie zwraca uwagi na twórcę państwa Izrael Dawida Ben-Guriona, który na dworcu w Polin, jeszcze jako Dawid Grun z Płońska, wyrusza w swoją podróż w wielki świat aż do Ziemi Obiecanej). Fajnie poprowadzona jest narracja w spektakularnej galerii “Na żydowskiej ulicy” (1918–1939), która przebiega dokładnie w miejscu dawnej ulicy Zamenhoffa, bo pomijamy politykę a koncentrujemy się na muzyce, życiu kawiarnianym, filmach. Malajkat recytuje “Lokomotywę” – Wili ucieszył się, że to znajomy wiersz – pokazuje portret Tuwima i opowiada o ludziach, którzy podobnie jak znany każdemu dziecku poeta, czuli się jednocześnie Polakami i Żydami. Te proste prawdy, zrozumiałe dla dzieci, brzmią wstrząsająco, bo ja wiem, że za chwilę wejdziemy do galerii “Zagłada” (1939–1945), gdzie to już takie proste nie było.