Nasze pytanie, rzucone na Facebooku, wywołało burzę i wiele komentarzy. Dla jednych bajki edukacyjne to tylko książki i „puszczać” ich nie można. Inni uczciwie dzielili się swoimi odkryciami. Ale problem jest głębszy i właśnie go doświadczamy.
– Możesz zabrać Chruczka? Muszę skończyć tekst na poniedziałek.
– Poniedziałek był wczoraj.
– Sam widzisz, że sprawa jest pilna. Weź go, bo mi ciągle zamyka komputer. Może jest głodny?
– Zjadł dwie parówki pół godziny temu. Na surowo. Wyciągnął sobie z lodówki i zjadł. Nawet nie zauważyłaś.
– No to pewno się nudzi. Czy możesz mi pomóc i zająć się nim?
– Oczywiście kochanie, ale najpierw muszę odpisać na maila. To naprawdę ważny mail.
Brzmi znajomo? Półtoraroczne dziecko, jeśli nie chodzi do żłobka, nie zostaje z nianią, a z ukochaną Babcią widuje się w weekendy, to siedzi non stop na głowie rodziców. Można to wytrzymać (w końcu to nasze własne dziecko), ale spróbujcie przy nim skupić myśli i popracować. Najczęściej jedno z nas musi się „poświęcić” – wyjść z małym na plac zabaw (gdy pogoda pozwala) albo do kawiarni z przyjazną dzieciom infrastrukturą (na szczęście mamy taką dwa kroki od domu). Ale co zrobić, gdy terminy gonią, a my potrzebujemy „dosłownie godzinki”, żeby skończyć pracę?
Może puścić na iPadzie „Bardzo Edukacyjne Bajki Po Angielsku”?
Świetny pomysł!
Ze względów ideologicznych i praktycznych nie mamy telewizora. Miło byłoby czasem usiąść wieczorkiem i obejrzeć jakiś film. Albo włączyć kanał z wiadomościami ze świata. Nie powiem – brakuje nam tego. Ale doszliśmy do wniosku, że cena byłaby za wysoka. I nie mamy tu na myśli opłaty za abonament. Oglądanie rano wiadomości jest fajne, ale te same newsy pojawią się w radio, które jest mniej inwazyjne. A filmy powinno się oglądać w kinie. Albo czytać książki – sterta oczekujących na naszą uwagę bestsellerów kurzy się przy łóżku. A poza tym jest więcej niż pewne, że w jakimś momencie odkrylibyśmy jeden z tych kanałów, nadających cały dzień bajki dla dzieci. I jak by się to skończyło – sami się domyślacie.
Dlatego nie mamy telewizora. Ale mamy problem z małym, który nie daje nam rano popracować.
– Mój Antoś, odkąd skończył pół roku, ogląda po godzinie dziennie niezwykle pożyteczne bajki edukacyjne i programy BBC. Oczywiście po angielsku – zdradziła nam nasza przyjaciółka, Patrycja, która jest chyba najbardziej zabieganą (a raczej zalataną, bo jako wzięta artystka nieustannie podróżuje po całym świecie samolotem) mamą jaką znamy. Antoś, rzeczywiście imponuje znajomością angielskiego i doskonałym ułożeniem. Nigdy nie wywalał żadnych rzeczy z szuflady, nie sięgał po kubek z gorącą kawą, nieopatrznie postawiony na krawędzi blatu, nie rozsypywał mąki cichaczem wyciągniętej z szafy i nie wdrapywał się na szczyt półki z książkami. A to zaledwie początek długiej listy działań naszego Chruczka, z ostatnich trzech dni.
Odczekaliśmy jeszcze kilka miesięcy i gdy nasz mały szkodnik skończył półtora roku postanowiliśmy pokazać mu że bajeczki są nie tylko w książeczkach dla dzieci i wprowadzić go w świat filmów. Poszukaliśmy na YouTube odpowiednich dla niego bajek.
Tak trafiliśmy na Nursery Rhymes Street.
I się zaczęło.
Najpierw będzie o plusach:
+ Przez kilkanaście minut dziecko jest zaabsorbowane oglądaniem
+ Bezbłędnie reaguje na owieczkę (baa, baa!), pieska (woof, woof), kotka (kiiiiciiii), kaczkę (kaaa, kaaa), węża (sssssss), a kiedy na ekranie pojawia się wielkie jajko, czyli poczciwy Humpty Dumpty, Chruczek krzyczy: yaaayooo, yaaayooo i biegnie do lodówki, żeby pokazać nam, że tam też są jaja.
+ Tańczy przy piosenkach, wykonuje podobne gesty jak postacie z bajeczek: macha rączką, kiwa nóżką
+ Gdy potem pytamy o „black sheep” pokazuje na owieczkę na obrazku
Liczymy na to, że pozytywny przekaz płynący z bajek (dzieci tłumaczą sobie nawzajem, że uczenie się jest fajne i może być świetną zabawą, że nie należy bać się myszy ani pająków, które nie chcą nikomu zrobić krzywdy, oraz tego, że trzeba pomagać przyjaciołom w potrzebie) gdzieś w małym łebku zakiełkuje.
Ale są też, niestety minusy:
– Czujemy, że weszliśmy na grząską ścieżkę, z której trudno zawrócić. Gdy po kilkunastu minutach bajeczkę wyłączamy, zaczyna się krzyk i mały domaga się całodobowego dostępu do ruchomych obrazków.
– Twinkle, twinkle little star i inne piosenki zaczynają nam się śnić po nocach.
– Oglądając po raz setny to samo, zaczynamy się nudzić i szukamy kolejnych bajek. Jeszcze parę tygodni i zaczniemy rozważać kupno telewizora z kanałem MiniMini.
Idea jest taka: chcemy wychować małego podróżnika. Mężczyznę, który będzie swobodnie poruszał się w różnych obszarach kulturowych i językowych. Znał kody kulturowe, był śmiały, rezolutny, inteligentny i wesoły. I początkowo wydaje się, że zrobione przez brytyjskich specjalistów bajki spełniają swoje zadanie. Chruczek uczy się błyskawicznie. Ale… powiedzmy sobie szczerze. Nie puszczalibyśmy mu bajek na YouTube, gdybyśmy nie chcieli mieć odrobiny spokoju.
U podstawy naszej decyzji jest nie tyle dobro dziecka, co nasz święty spokój. I gdy synek tupie ze złości i drze się, bo wyłączyliśmy mu po godzinie Bardzo Edukacyjne Bajki Po Angielsku, to czuję, że gdzieś popełniliśmy błąd.
No ale tekst trzeba oddać w terminie i na ważnego maila odpisać.
Jak żyć, pani premier, jak żyć?
11 komentarzy
Ja tež mam tego rodzaju dylematy. Też pracuję sporo z domu. A akurat ostatni tydzień Młody jest na antybiotyku więc żadne podwórka i kawiarnie nie wchodzą w grę. Staram się hołdować zasadzie złotego środka. Jasne że nie powinien oglądać za dużo. Ale jest to niewątpliwie forma rozrywki dostępna w dzisiejszym świecie i mogę go nauczyć z niej korzystać (z trzylatkiem można się umówić np na dwie bajki i potem egzekwować ustalenia). Poza tym moja cierpliwość też się czasem wyczerpuje i ta chwila kiedy on oglada pozwala mi naladowac akumulatory i potem znów być dla niego.
Otóż to! zdrowy rozsądek przede wszystkim. Argument o naładowaniu akumulatorów wtedy gdy mały jest zajęty oglądaniem – w punkt. Dzięki i pożyczam – będę używać podczas dyskusji z krytykami 🙂
a cóż to- produktplacement maca? czy też pokażmy że mamy aż dwa….eh eh..
Żaden product placement – 95% redakcji pracuje na macach, więc my siłą rzeczy, żeby mieć kompatybilne systemy i programy – też. Zresztą akurat nie mielibyśmy nic przeciwko przeciwko product placementowi sprzętów, których sami z siebie i tak używamy :). a że dwa? w domu jest dwoje dziennikarzy i blogerów, to ile mamy mieć?
Gdyby był jakikolwiek inny laptop, nikt nie zwróciłby uwagi. Ależ to jabłko niektórych w oczy kole… A jak w domu 2 osoby mają komórkę to też jakaś ekstrawagancja? Jest takie pojęcie „komputer osobisty”…
Wszystko jest dla ludzi. Też nie mamy TV, ale minimini na ipla.pl czasem włączamy małemu i nie mamy zamiaru się za to biczować. Pozdrawiamy!
Super! Dzięki 🙂
Bajki z babytv. Sa super dla maluchow. Nasz jak wraca ze zlobka oglada chwile. Cale szczescie nie krzyczy jak sie my wylacza tylko po prostu jak nie chce ogladac idzie sie bawic 🙂 ale bajeczka rano przed pojsciem do zlobka musi byc . Trwa to doslownie z 15 min. A tata ma czas aby sie wyszykowac 🙂
Moim zdaniem bajki w malych ilosciach nie sa zle.
Popieram baby TV jest świetnym kanałem dla dzieci a zwłaszcza tych najmłodszych, ja nie ukrywam, moje dzieci dużo oglądają i nie patrzę na schematy, które stworzyli psycholodzy. Jestem przekonana, ze również serwują dzieciom bajki, by mieć chwile czasu dla domu, pracy itp. Nie uwazam , ze jest to złe, ale uważam za złe bajki z przemocą, walka ze złem i inne te chińskie i japońskie dziwolagi.
Cóż, wszystko jest dla ludzi, najlepiej – mądrych 😉
Oczywiście, dziecko spędzające całe dnie przed tv czy kompem to patologia, ale też „hodowla szklarniowa „, jakby świat zewnętrzny (lub pewne jego elementy) nie istniały, to też jednak niefajne.
Nie muszę dodawać, że jako matka dwojga dzieci (4,5 i 2lata) daję sobie niezmywalne prawo do zmęczenia, potrzeby „chwili dla siebie ” (która najczęściej oznacza np prasowanie ;))
Zatem – moje dzieci oglądają bajki – po rodzicielskiej selekcji, skutkiem czego Myszka Miki nauczyła naszą córkę mówić (po polsku i angielsku). Nie zapomnę miny pani nauczycielki nauczania początkowego, która wyświadczyła nam, dokładnie rok temu, przysługę i przez kilka godzin zajęła się naszymi maluchami. Maxi, z natury gadatliwa i opiekuńcza wobec brata, urodzony pedagog, wzięła do ręki książeczkę na temat figur geometrycznych i „czyta” Miloszkowi: „popatrz – to jest kwadrat, to trójkąt, to pieciokąt…” – oczy pani nauczycielki rosną – „a to jest jakiś wielokąt, ale nie umiem policzyć, wiesz?” – oczy jak spodki – „a tutaj mamy sześcian, walec, stożek… ” pani o mało nie padła trupem, mając porównanie z dziećmi 6,7,8 letnimi…
Tak więc odrobina Egoizmu z naszej strony, odpowiednio dawkowane „zajmowacze ” i dziecko może się dobrze bawić, ucząc jednocześnie. Do tego – bądźmy szczerzy – dzieci też mogą być znużone naszym ciągłym towarzystwem i nieustająco kreatywną uwagą 😉
Myślę, że humanitarnie jest dać sobie od siebie na wzajem odpocząć
Pozdrawiam 😉
Wszystko jest dla ludzi, poza tym nie da się cały dzień skupiać uwagi na dziecku i jego potrzebach. To prosta droga do wariatkowa i hodowanie maminsynka w domu. Oczywiście widok dziecka non stop siedzącego przed tv jest smutny. Ale kilkanaście, czy nawet raz na jakiś czas kilkadziesiąt minut spędzonych z bajkami nie jest błędem wychowawczym. Dziecko ma jakiś inny ciekawy bodziec, a mama ma święty spokój. Za godzinkę skończy pracę i będzie cała do dyspozycji malucha. Ja puszczam córce bajki na yt wieczorami jako tzw. dobranockę. Ale przed położeniem spać zawsze też rozmawiam z nią i czytam jej klasyczne bajki. I wcale nie uważam, że Dora czy Księżniczka Holly zepsują moje dziecko. Wręcz przeciwnie – bajki w obcych językach sprawiły, że Córeczka liczy do 10 po angielsku, potrafi po japońsku powiedzieć cześć i wie, że trzeba się dzielić z innymi, ponieważ jej ulubione Smerfy tak właśnie robią.