Z Gór Świętokrzyskich pochodzi rodzina mojego Taty i przyjeżdżam tu przynajmniej kilka razy w roku. Teraz pokazuję je mojemu synkowi, bo przybywa tam mnóstwo niezwykle ciekawych miejsc dla dzieci.
W samym centrum Polski, 180 kilometrów od Warszawy, 120 kilometrów od Krakowa. Odkąd otwarto ekspresową drogę na południe, nie musimy stać w tradycyjnym korku w Jankach i śmigamy dwupasmówką praktycznie spod naszego domu w centrum Warszawy. Naszemu Fordowi Grand C-MAX taka prędkość też się podoba, więc mam wrażenie, że rwie do przodu jak wierzchowiec, który właśnie wyszedł ze stajni i ma ochotę sobie pobiegać. Śmigamy na południe, a samochód sam trzyma się środka pasa, sygnalizuje, jeśli trochę za bardzo zbliżam się do jego krawędzi. Aut jadących „siódemką” jest sporo, w końcu przed nami piękny, słoneczny weekend, ale nawet przy dużej prędkości i tłoku na drodze wiem, że mam wsparcie w moim samochodzie. Nawet jeżeli ja czegoś nie zauważę, Grand C-MAX sygnalizuje mi zbliżające się pojazdy pomarańczowymi diodami w lusterkach bocznych, a kiedy nagle ktoś zajedzie mi drogę, lub gwałtownie skręci, na tablicy rozdzielczej pojawia się czerwone światło i sygnał dźwiękowy. Podróżując z Chruczkiem czujemy się naprawdę bezpiecznie.
Po dwóch godzinach (uprzejmie prosimy policjantów z drogówki o nieczytanie tego zdania) jesteśmy w sercu Gór Świętokrzyskich. Łagodne, zalesione wzgórza dla mnie są najpiękniejszym obrazem, choć Sergiusz, zakopiańczyk, zawsze żartuje, że tyle razy przejeżdżał przez Świętokrzyskie i jakoś nigdy gór nie zauważył. Tymczasem jest to miejsce, w którym warto zacząć przygodę z górami nawet z malutkim dzieckiem. Bez większego wysiłku najwyższe szczyty głównego pasma, Łysogór, zdobędzie każda rodzina, a widoki będą niezapomniane. Nawet z maluchem w nosidełku możemy wejść na Łysicę (613 m n.p.m.) albo z wózkiem, wygodną asfaltówką na Święty Krzyż (595 m n.p.m.). I już mamy zdobytą koronę Gór Świętokrzyskich! Tego „alpinistycznego” osiągnięcia można dokonać nawet w jeden dzień i to całą rodziną.
Na Łysicę najlepiej wyruszyć ze Świętej Katarzyny – niewielkiego miasteczka u stóp Łysogór. Już w 1910 powstało tu pierwsze schronisko. To turystyczne serce Gór Świętokrzyskich. Podania mówią, że istniała tu kiedyś pogańska świątynia, a w Średniowieczu osiedlali się pustelnicy. Dziś nad miastem góruje czworoboczna wieża kościoła i klasztoru zakonu klauzurowego bernardynek. „Idziemy do Świętej Katarzyny!” – tak mówiło się w Górach Świętokrzyskich od XIV wieku, wtedy figurka św. Katarzyny, przywieziona z Ziemi Świętej zagościła u stóp pogańskiej Łysicy. Nieopodal klasztoru warto też zwrócić uwagę na białą, murowaną przydrożną kapliczkę. Gdy zajrzymy do środka, dostrzeżemy wydrapany w murze podpis wówczas małego łobuza, a potem wielkiego pisarza – Stefana Żeromskiego i jego szkolnego kolegi. Nieco wyżej w lesie znajduje się drewniana kapliczka św. Franciszka i cudowne źródełko, które ma podobno zbawienny wpływ na wzrok. Tu zaczyna się szlak, który wiedzie na Łysicę przez Święty Krzyż do Nowej Słupi (wstęp do Świętokrzyskiego Parku Narodowego 7 i 3,50 zł).
Śledząc czerwone znaki w ciągu kilku godzin zdobyliśmy dwa najwyższe szczyty Gór Świętokrzyskich, zobaczyliśmy charakterystyczne dla tego regionu gołoborza, które geolodzy przypisują wietrzeniu skał, a miejscowa ludność przed wiekami – działalności diabłów i czarownic przylatujących tu na sabaty i odwiedziliśmy najciekawsze zabytki regionu. Punktem kulminacyjnym całodniowej wycieczki przez pasmo Łysogór jest wizyta w klasztorze na Świętym Krzyżu, który zanim nastąpiła oszałamiająca kariera Jasnej Góry, był najważniejszym sanktuarium w Polsce.
Są tu relikwie Drzewa Krzyża Świętego, zachwycająca kaplica Oleśnickich i niepowtarzalna atmosfera skupienia i oddalenia od świata. Nic dziwnego, że w klasztorze na Świętym Krzyżu w czasach carskich utworzono więzienie, uważane za najcięższe w Polsce. Był też ten przybytek miejscem odosobnienia demerytów, czyli „księży zdrożnych”, duchownych skazanych za pijaństwo i nieprzystojne postępki. Falująca w słońcu barokowa fasada świątyni kryje wejście do krużganków, w których bystre oko dostrzeże pozostałości fresków ukazujących w bardzo dosłowny sposób męczeństwo zakonników. Należy pokłonić się prochom tysięcy opatów i kleryków pochowanych pod czarnym ołtarzem, a w samym kościele zobaczyć serię obrazów Franciszka Smuglewicza. W krypcie odwiedziliśmy pokryte smołą zwłoki należące prawdopodobnie do pogromcy Kozaków, Jeremiego Wiśniowieckiego.
Ale największą atrakcją jest odbudowana po 100 latach wieża klasztorna, którą wysadzili w powietrze żołnierze austriaccy. Na szczyt prowadzi 120 metalowych stopni. Na początku klatka schodowa jest szeroka, dopiero ostatni odcinek to bardzo stroma ażurowa drabina. Powinny to wziąć pod uwagę osoby, które mają lęk wysokości. Nasz trzylatek na górę wdrapał się na własnych nóżkach, na dół został zniesiony. Niesamowity widok z góry bardzo mu się podobał.
W jadłodajni benedyktyńskiej zjedliśmy domowej roboty ciasta, a Chruczek wciągnął lody na klasztornym dziedzińcu. Na dół do Nowej Słupi zeszliśmy Drogą Królewską, którą do sanktuarium pielgrzymował sam Władysław Jagiełło. Na dole spotkaliśmy Pielgrzyma – kamienną figurkę przedstawiającą św. Emeryka. Podobno posuwa się on w górę, co rok o ziarnko piasku. A kiedy dojdzie na szczyt Łysej Góry, nastąpi koniec świata. Więc mamy jeszcze trochę czasu.
W Hucie Szklanej, u stóp Łysej Góry znajduje się Osada Średniowieczna. To miejsce spodobało się Chruczkowi najbardziej. Kiedy wchodzimy przez wielką, drewnianą bramę, wita nas świętokrzyska czarownica, dzięki której cofamy się kilkaset lat wstecz i lądujemy w innym świecie. Przed nami chaty, w których wyrabiane jest tradycyjne rękodzieło, ognisko, na którym pieką się podpłomyki (których każdy może spróbować) i ziołowa herbatka z lubczykiem. Chruczek jest w siódmym niebie. Z czarownicą uczy się latać na miotle, w warsztacie stolarza z zapałem pracuje dłutem, próbuje podpłomyka z powidłami, puszcza bańki. Tak mu się podoba, że z Osady Średniowiecznej nie chce wyjść, a potem co chwilę przybiega do drewnianych wrót i krzyczy: „Chcę do czarownicy!”.
Tak nam się podoba w Górach Świętokrzyskich, i tyle jest tu miejsc do zobaczenia, że postanawiamy połączyć spanie ze zwiedzaniem. Dlatego na nocleg jedziemy do skansenu Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni (bilety: 12 i 6 zł). Jedziemy przez całą zabytkową wieś, mijając drewniane chałupy, wiatraki, stajnie a nawet kościół. Ośmioraki, w których mieści się hotel są na samym końcu skansenu.
Nasz Ford Grand C-MAX przeniesiony w skansenie sto lat wstecz, na nierównej piaszczystej drodze rodem z XIX wieku radzi sobie równie dobrze jak na współczesnych asfaltowych nawierzchniach. Po grząskim piachu, wybojach i koleinach, którym nie dawały rady ówczesne pojazdy, płyniemy łagodnie jak po spokojnej fali. Nagle zza chałupy wyłania się krowa i rusza prosto na nas. Chruczek jest zachwycony, ale ja boję się, że to się może źle skończyć dla karoserii naszego auta. Na szczęście w porę zwierzę staje, przygląda się samochodowi z uznaniem i dostojnie odchodzi w swoją stronę. Od tej pory w skansenie będziemy spotykać już tylko zajączki i ptaszki. Nasz synek odnajduje się tu idealnie, spokojnie mógłby urodzić się na wsi kieleckiej, w jego wieku o świcie pasałby już gąski.
Następnego dnia z samego rana ruszyliśmy do Chęcin (wstęp na zamek 12 i 9 zł). W tutejszym zamku królowa Bona podobno ukryła część swoich skarbów. Dziś to tylko ruiny, za to z pięknym widokiem na okolicę. Na terenie zamku można postrzelać z łuku, wsiąść na konia i zobaczyć lochy z kościotrupem.
Stąd niedaleko do ozdobionej najbogatszą w Polsce szatą naciekową Jaskini „Raj” (jaskinia 18 zł, Centrum Neandertalczyka 14 zł, bilet łączony jaskinia + Centrum Neandertalczyka 29 zł). Nawet latem trzeba założyć ciepłą kurtkę, bo stała temperatura nie przekracza tu 10 stopni. Zwłaszcza po deszczu jest tu mokro, bo jaskinia cały czas żyje, a stalaktyty, stalagmity, stalagnaty czy perły jaskiniowe tworzą się na naszych oczach. Tyle, że bardzo powoli. Jeden centymetr wapiennego sopla przyrasta przez około sto lat. Chruczek nie boi się ciemności wcale, bardzo podobają mu się stali mieszkańcy Raju – nietoperze, które przelatują nisko nad głowami zwiedzających.
Przy wyjeździe wchodzimy jeszcze do Centrum Neandertalczyka, żeby poznać życie naszych praprzodków, którzy żyli na tych terenach. Chruczek z podziwem patrzy na wielkiego mamuta naturalnej wielkości. Ma 6 metrów długości i 3,5 metra szerokości. Wygląda niemal jak samochód ciężarowy.
Skoro tak podobają mu się prehistoryczne stwory, zabieramy go na Wietrznię, gdzie w Centrum Geoedukacji mały może zobaczyć Tetrapoda. To właśnie w Górach Świętokrzyskich, w kamieniołomie Zachełmie, kilka lat temu odkryto ślady pierwszych stóp postawionych na Ziemi. To było przełomowe odkrycie dla całej ludzkości, bowiem dowiodło, że to właśnie tutaj, życie po raz pierwszy wyszło z wody. Są i pradawne rekiny („Ale ma zęby!” – ekscytuje się Chruczek). Jest też pojazd, którym można na własne oczy zobaczyć, jak to jest przewiercić się do wnętrza ziemi („Rakieta” – ocenia fachowo pojazd, który wygląda na kosmiczny). Najlepsze jest to, że w Centrum Geoedukacji wszystkie atrakcje są za darmo!
Skoro pokazaliśmy już dziecku najstarszego na świecie czworonoga, to musi poznać najsłynniejsze drzewo w Polsce. Żeby zobaczyć ponad 700-letni Dąb Bartek (oglądanie za darmo, parking płatny 3 zł), ruszamy do Zagnańska. Gigant mierzy ok. 30 metrów, a obwód pnia przekracza 13 metrów. Dąb jest pokaleczony przez pożary i uderzenie pioruna. Ale i tak robi ogromne – nomen omen – wrażenie.
Wracając od Bartka w stronę Kielc na wąskiej leśnej drodze ostro hamujemy. Nasze auto trzyma się nawierzchni jak przyklejone. Nie, to nie jeleń wyskoczył nam na drogę. Skusiła nas tabliczka postawiona w środku lasu, kierująca do ośrodka Polanika. I słusznie, bo to, że jest tu ogromny kompleks rehabilitacyjno-wypoczynkowy, to nic. Że właśnie otwarto tu Park Miniatur Świętokrzyskich, gdzie zebrano wszystkie najważniejsze zabytki regionu, to też fraszka.
Ale że właśnie w ten weekend otwierają tu Centrum Oceanika, gdzie można zobaczyć najprawdziwszego rekina, to jest dopiero coś! Świetne oceanarium – zespół wielkoformatowych akwariów z setkami gatunków ryb i wodnych stworzeń z całego świata, to niezwykła atrakcja w sercu gór. Kompleks zbiorników o łącznej pojemności 250 tysięcy litrów jest najbogatszą wystawą ryb akwariowych w Polsce. Wyjątkową atrakcją, zwłaszcza dla dzieci, jest niecka z tzw. akwarium dotykowym, w którym można samodzielnie nakarmić ryby. W Polanice działa także Kraina Zabawy z wielkimi dmuchanymi zjeżdżalniami, torami przeszkód i ruchomym statkiem. W najbliższą sobotę pojawią się najnowsze atrakcje, w tym m. innymi najwyższe w Polsce Eurobungee (kompleks Świętokrzyska Polana: Oceanika 26 i 21 zł, Park Miniatur 12 i 10 zł, bilet łączony 36 i 29 zł, bilety rodzinne taniej, w dniu urodzin 1 zł).
Na koniec ruszamy do miejscowości Lisów-Wygwizdów. W końcu nie od dziś znane jest przysłowie, że… hmmm „wieje, jak w kieleckim”. W Wygwizdowie jest prawdziwy raj dla dzieci. Park zwierząt Leśne Zacisze (15 i 12 zł) to miejsce, gdzie zobaczymy zarówno swojskie dziki i jelenie, jak i egzotyczne wielbłądy, zebry czy kangury. Chruczek z zainteresowaniem obserwuje zwierzęta, a nawet znalezionym na ścieżce kamieniem robi im zdjęcia.
Wreszcie, zmęczony i szczęśliwy rusza na wielki plac zabaw w centrum parku. Tam gra w szachy, zjeżdża na linowej „tyrolce”, kręci się w wielkiej beczce, zjeżdża do basenu z kulkami, jest przeszczęśliwy. Nie ma tu restauracji, ale właściciele gospodarstwa agroturystycznego przygotowali drewniane ławy i stoły oraz stanowiska do grillowania. Można tu przyjechać na cały dzień z własnym kocem i jedzeniem i zrobić grilla. To dobry pomysł, bo wyciągnąć stąd dziecko, kiedy wpadnie w wir atrakcji jest bardzo trudno. Dobrze jest mieć więc prowiant na długie godziny czekania.
Przepis na rodzinny weekend w Górach Świętokrzyskich
Co zobaczyliśmy?
Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej
Kościół i klasztor w Świętej Katarzynie
Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni
Dąb Bartek w Zagnańsku
Leśne Zacisze w Wygwizdowie
Centrum Geoedukacji Geopark Kielce
Park Miniatur Świętokrzyskich i oceanarium Oceanika czyli kompleks Świętokrzyska Polana
Gdzie mieszkaliśmy?
Muzeum Wsi Kieleckiej – w tradycyjnej, ponadstuletniej chałupie w skansenie w Tokarni
Ośrodek Polanika koło Zagnańska
Gdzie jedliśmy?
W Hucie Szklanej warto wpaść do Karczmy Izba Dobrego Smaku koło Osady Średniowiecznej na pyszne tradycyjne świętokrzyskie jadło. Porcje są duże, a ceny niewysokie. Na Świętym Krzyżu w Jadłodajni Benedyktyńskiej warto skusić się na domowe ciasta.
Czy jeździliśmy?
8 komentarzy
Raczej nie przepadam za skansenami, ale w Tokarni jest naprawdę super.
U nas pobyt w okolicy Gór Świętokrzyskich również był bardzo udany. Świetne miejsce na rodzinne wakacje!
Super:) ja też poprosze dla mojej rodziny auto na weekend. Kacper Pokorski co Ty na to? ??
Irmina chętnie. Byłaby kolejna relacja na blog.
Świętokrzyskie są fajne 😀
Świętokrzyskie to bardzo malowniczy region 🙂 Tym co jeszcze nie poznali naszych paGór, szczerze polecam 🙂
Ja jestem przewodnikiem po całym regionie świętokrzyskim. Oprowadzam grupy jak i turystów indywidualnych. Często turyści są zaskoczeni, gdyż myśleli, że oprócz Jaskini Raj u nas nic nie ma 🙂 nasz region jest piękniejszy z roku na rok
Tak! Świętokrzyskie jest wspaniałe i z roku na rok coraz więcej się tam dzieje. Nie możemy się doczekać kiedy tam wrócimy 🙂 Pozdrawiam!