Tajlandia to wspaniały, ale bardzo duży i zróżnicowany kraj. Trudno dobrze go poznać podczas jednych wakacji. Ale wystarczy spróbować 10 rzeczy, które ogarniesz w tydzień i będziesz wiedzieć, czym jest Tajlandia. Oto one:
1. Przeżyj „One night in Bangkok”
Szalona przejażdżka tuk-tukiem po zakorkowanych ulicach Bangkoku, wizyta na zatłoczonej, głośnej ulicy Khao San, próbowanie egzotycznego, ulicznego jedzenia, kąpiel w basenie z widokiem na las wieżowców. A rano przejażdżka Sky Train, kupowanie ubrań i elektroniki za grosze i szaleństwo na targu owoców. A przecież jeszcze nie zaczęliśmy zwiedzania! W Bangkoku mamy Wielki Pałac Królewski, Szmaragdowego Buddę i dziesiątki wspaniałych świątyń i muzeów. Zanim wyruszycie poznawać kraj, warto po przylocie do Tajlandii zatrzymać się na One Night in Bangkok.
2. Medytuj w buddyjskiej świątyni
Możesz udać się do jednej ze słynnych świątyń Bangkoku, ale nam dużo bardziej przypadła do gustu oddalona od zgiełku, ukryta wśród tropikalnej roślinności, wysoko nad miastem Wat Phra That Doi Suthep w Chiang Mai. To prawdziwe cudo architektury, pełne złota i misternych ozdób, jest ważnym ośrodkiem pielgrzymkowym. Z jej tarasu rozciąga się cudowny widok na Chiang Mai. A atmosfera sprzyja medytacji i zastanowienia się nad swoim życiem.
3. Popłyń na jedną z tajskich wysp
Podaruj sobie odrobinę luksusu! Zwłaszcza, że Tajlandia jest dla Polaków bardzo tanim krajem, więc prędzej niż gdzie indziej możemy pozwolić sobie na przykład na rejs jachtem i kąpiel w cieplutkich wodach w dziewiczej zatoczce. My na rejs wybraliśmy się z Pattayia Ocean Marina Jacht Club. Ale jeśli nie macie ochoty na wycieczkę lux, to dużych emocji dostarczy Wam rejs promem pasażerskim razem z miejscowymi na jedną z tajskich wysp. My byliśmy na Koh Sichang, pięknej wysepce bardzo blisko Bangkoku. Jest tam ciekawa egzotyczna roślinność, ładne plaże i Judhadhut Palace – letnia rezydencja króla Ramy V.
4. Zjedz robala na ulicy
Coś bardziej dla Sergiusza niż dla mnie, bo ja nie tknęłabym smażonych w głębokiem tłuszczu tarantul, choćby nie wiem co. A takie właśnie przysmaki, jak również pieczone skorpiony, szarańcze czy larwy zjesz na przykład na turystycznym Khao San. Ale w mniej uczęszczanych miejscach także nie zabraknie podobnych egzotycznych atrakcji. Wszystko dosłownie za kilka złotych, bo kuchnia uliczna jest tu niezwykle popularna. Na szczęście w Tajlandii można także zjeść bardziej normalne rzeczy.
5. Spróbuj najbardziej śmierdzącego z egzotycznych owoców
Durian – mój Boże, jak to śmierdzi! Trafiliśmy akurat w sam szczyt sezonu zbiorów durianów, więc było ich pełno na bazarach, ulicznych straganach, a restauracje serwujące dania wyłącznie z duriana przeżywały oblężenie. Ostrzegano nas, że zapach duriana przypomina smród niemytej toalety, ale ja czułam raczej coś w stylu zaduchu w pokoju, w którym przebierał się pułk wojska po kilkudniowym marszu w upale. Smród czuć już przez twardą, kolczastą skorupę, dlatego sprzedawcy pracujący przy stoisku z durianami zakładają maseczki, a duriany tłuką kijem, żeby sprawdzić czy są dojrzałe. Linie lotnicze wprowadzają zakaz przewożenia tych owoców w bagażu podręcznym. A hotelarze twierdzą, że jeśli ktoś zje duriana w pokoju, to apartament przez tydzień jest nie do użytku. Mimo tych przykrych doznań durian miał smakować niebiańsko i być wartym wszelkich poświęceń… Akurat! Dla mnie smakował jak budyń waniliowy z czosnkiem! Choć od towarzyszy niedoli usłyszałam określenia, że smakuje jak baaardzo dojrzały francuski ser z orzechami, albo jak… mysz.
6. Odwiedź tajską wioskę
Warto pojechać w niedostępne zakątki kraju, gdzie póki co próżno szukać turystów. Można tam znaleźć małę wioski, poznać ich codzienność i nauczyć się wykonywać regionalne wyroby. My uczyliśmy się robienia tradycyjnych ozdób, a także wykonywania leczniczych masaży w wiosce nieopodal Pattayi. Dotarliśmy także do osad u stóp najwyższej góry Tajlandii wznoszącej się na ponad 2500 m Doi Inthanon. A są tu miejscowości, w których do lat 80-tych ludność żyła z uprawy opium, sama chętnie używając narkotyku. I w takim na przykład plemieniu Hmong pan domu przez cały czas leżał pod wpływem, a obejściem musiała zajmować się kobieta. Jak mówią tutejsi przewodnicy, w wioskach szybko zapanowało wielożeństwo. I to na życzenie kobiet, które prosiły męża-nieroba, żeby wziął sobie drugą żonę. On dalej leżał, a one przynajmniej miały pomoc w gospodarstwie. Nietrudno sobie tę symbiozę wyobrazić, kiedy patrzy się na kobiety plotkujące i zgodnie oddzielające ziarno od plew w młynie ryżowym.
7. Zobacz jak powstaje jedwab na Jedwabnym Szlaku
W fabrykach jedwabiu można poznać tajniki produkcji tego szlachetnego materiału, które przyprawiają o mdłości. Najpierw ogląda się żywe, wijące się larwy, które żywią się liśćmi morwy. Są ich tysiące. Te żółte są charakterystyczne właśnie dla Tajlandii. Po 30 dniach uczty larwa owija się kokonem, w ciągu 4 dni wylęga się z niej ćma, która składa na morwie jaja. Ale w tę pokoleniową drogę jedwabników wkracza człowiek. Gotuje kokony wyławiając co i raz z wrzątku martwe ćmy i nawijając na motek mokrą, jeszcze ciepłą nić. Potem nici trafiają na krosna, którymi poruszają prząśniczki. I tak, stukając miarowo krosnami, przędą sobie przędą jedwabne niteczki, zupełnie jak u Moniuszki. Trochę to wygląda jak w Ziemi Obiecanej, w tych przestarzałych zakładach, sprzed rewolucji przemysłowej. Potem jest piękny, pachnący sklep z belami materiału, tu znowuż jak u Wokulskiego. A obok robale! W Bangkoku warto odwiedzić muzeum Jima Thomsona, legendarnego amerykańskiego handlarza jedwabiem i szpiega, który zaginął w tajemniczych okolicznościach.
8. Targuj się na Nocnym Bazarze
Night Bazar w Chiang Mai rozkłada się o 18, a zwija koło północy. Przez ten czas na ulicach są tłumy jak na Marszałkowskiej, sprzedawcy przekrzykują się, kierowcy tuk-tuków trąbią, właściciele ulicznych kuchni pichcą tanie tajskie przysmaki, a dziesiątki turystów walczą, żeby nie przepłacić. A jest za co, bo kupimy tu ubrania, drobiazgi, dodatki, tandetne arcydzieła, lusterka ze słoniami, wachlarze, skórzane wyroby, a nawet lokalne robactwo w gablotkach. Nasza rada: kiedy usłyszysz cenę, odpowiedz, że dasz o połowę mniej. Po kilku minutach powinniście się spotkać ze sprzedawcą w połowie drogi.
9. Przejedź się tuk-tukiem
Jazda motorkiem z zadaszoną przyczepką to atrakcja sama w sobie i koniecznie trzeba jej spróbować w Bangkoku, który zdecydowanie zasłużył na miano najbardziej zakorkowanego miasta świata. Tam tuk-tuki są wymalowane na jaskrawe kolory, stuningowane neonami i ryczące rytmiczną muzyką. Jeśli jest was więcej i weźmiecie kilka pojazdów, kierowcy będą się ze sobą ścigać, żeby zabawa była jeszcze lepsza. Tuk-tuki są relatywnie tanie, cenę się targuje i ustala przed wejściem do pojazdu. To ważne, żeby uniknąć ewentualnych rozczarowań i kłopotów.
10. Poznaj ladyboya
Młodzi mężczyźni, wyglądający jak śliczne dziewczyny o nienagannych figurach, nazywani są ladyboy. Tajlandia przez lata słynęła z seksturystyki i kwestie cielesności nie są tu jakoś szczególnie wstydliwym tematem. Dlatego także ladyboye, których sporo pracuje w branży turystycznej, więc spotkacie ich pracujących w kawiarniach czy przy atrakcjach turystycznych, są zazwyczaj bardzo sympatyczne/ni, otwarte/ci i można z nimi bez skrępowania porozmawiać na temat ich tożsamości i codziennych problemów wynikających z dwoistości płci. Taka rozmowa to dopiero kosmos!