Przed urodzeniem naszego synka to my musieliśmy podjąć jedną z najważniejszych w Jego życiu decyzji. Wybrać mu imię. A każdy z rodziców wie, że nie jest to łatwe.
Trzy i pół roku temu usiedliśmy przy kuchennym stole. Magda zaczęła trzeci trymestr ciąży. Byliśmy po najbardziej stresujących badaniach USG. Mieliśmy wyznaczony termin porodu. Odwiedziliśmy warszawski szpital, w którym nasz synek miał przyjść na świat. Zaliczyliśmy kurs szkoły rodzenia.
Zapaliłem świece, nalałem do kubków herbaty i zaczęliśmy rozmawiać o przyszłości naszego syna. Oczywiście szaleństwem, albo wróżeniem z fusów, byłoby w tym momencie planowanie mu kariery, zawodu, czy choćby kierunku studiów. Ale czuliśmy, że już teraz podejmujemy decyzje, które w jakiś sposób determinują jego przyszłość.
Na przykład wybieramy mu imię.
Pospolite, które będzie powszechnie akceptowane, czy może jednak unikalne? Swojsko brzmiące nad Wisłą, czy takie, z którym będzie się dobrze czuł nad Tamizą, Renem czy Paraną? Dobrze zapamiętałem rozmowę z moją koleżanką z klasy, która wyszła za mieszkającego w Dubaju Libańczyka. Tłumaczyła mi, że dała ich synowi imię Filip, bo w zasadzie we wszystkich językach świata brzmi podobnie. A jej mąż pracował w dużej, międzynarodowej korporacji i co kilka lat zmieniali kraj zamieszkania. Rzeczywiście: Filip, Felipe, Philip, Philippe – to dobre imię dla obywatela świata. Ale jakoś do nas nie przemawiało.
Po kilkukrotnym przekartkowaniu „Spisu imion” Magda postawiła na Wilhelma. W Polsce imię raczej rzadkie, ale nie aż tak, żeby słysząc je, ludzie otwierali szeroko oczy ze zdziwienia. Ja – przyznaję, wahałem się, bo w kontekście tej małej drobinki, która spokojnie czekała na urodziny, to akurat imię wydawało mi się nieco przyciężkie. Przekonały mnie dwa argumenty. Po pierwsze – imię powinno pasować kulturowo do nazwiska. Te wszystkie modne swego czasu, niezwykle światowe „Brajany” i „Dżessiki” śmieszą nas, bo zazwyczaj następuje po nich swojskie nazwisko „Krupa”, albo „Kowalski”. Tymczasem nasze nazwisko ma brzmienie niemieckie – nie ma się co oszukiwać. Wśród przodków mamy kilku Wilhelmów, więc to połączenie było już przez poprzednie pokolenia testowane. A w dziejach Europy również było kilku Wilhelmów, którzy zapisali się w historii jako wybitne postaci.
Drugi argument, który mnie ostatecznie przekonał, to duża plastyczność tego imienia. W Ameryce może być Billem, w Anglii Williamem lub Willem. W Niemczech to Wili lub Willy, we Francji – Guillaume, w Hiszpanii – Guillermo, we Włoszech Guglielmo, na Węgrzech Vilmos, w Holandii Willem…
Po co szukaliśmy takiego imienia? Bo marzyło nam się, by nasz syn komfortowo czuł się podczas zagranicznych podróży. Nie mamy nic przeciwko pięknym tradycyjnym polskim imionom. Ale Wilhelm usytuował się gdzieś tak po środku skali, pomiędzy Krzesimirem a Brajanem.
Imię dziecka to zazwyczaj pierwsza rzecz, o jaką pytają nas w podróży. Jeśli dla pytającego brzmi znajomo – reaguje pozytywnie. O to nam właśnie chodziło. By budzić dobre emocje. Czy nam się to udało? Wilhelm pewno nam to kiedyś powie.
O dziwo, najtrudniej było przekonać własną rodzinę. Obie babcie załamały ręce. Moja siostra jeszcze przez kolejne pół roku usiłowała przekonać nas, że takie imię fatalnie wpłynie na życie naszego synka. Nawet my sami nie za bardzo wiedzieliśmy jak mówić do trzyipółkilogramowej „kruszynki”. Wilhelmie? Jakoś nam to nie przechodziło przez gardło. Dlatego, choć oficjalnie „w papierach” wszystko było tak jak zaplanowaliśmy, na początku mówiliśmy do synka zdrobniale – Chruczku. Bo w czasie pierwszych podróży samochodem lubił pofukać i pochrząkać jak żubr z Puszczy Białowieskiej. A odgłosy wydawane przez żubry, to właśnie „chruczenie”.
Ale po trzech latach Chruczek coraz częściej stawał się Wilhelmem. A właściwie Willim lub Williamem, bo przenieśliśmy się z nim do Wielkiej Brytanii. Dlatego właśnie publikujemy ten wpis w nowym dziale: Dziecko na emigracji. Wszak emigracja to też podróż, tylko nieco dłuższa. Skąd ta decyzja? O tym opowiemy Wam w następnym wpisie.
46 komentarzy
Dla nas Antoś był Antosiem od momentu, kiedy mając kartkę z 6 imionami po preselekcji wybraliśmy właśnie to. Natomiast dokładnie kryterium uniwersalności w kontekście innych języków było ogromnie ważne.
Antoś do niego pasuje, ale boję się, że za parę lat zostanie „panem Antonim” i co wtedy? 😉
U mnie imiona po dziadkach przy okazji równie łatwe dla obcokrajowców. Antek – Tony, Anthony i Zosia – Sophie itp:)
Adrian ? międzynarodowe
Popieram. Ale w Anglii wymawiają je Ejdrjen 🙂 co mnie strasznie wkurza.
Wymowa angielska to temat na osobną rozmowę. Długą i bolesną 😉
Ładny Waterfront 😉 Pozdrawiam z Lverpool’u. Mama Piotrka/Peter’a
Pozdrawiamy Was również!
Zuzanna i Albert ?
Eryk – międzynarodowo, że hej 😀
Bardzo wyspiarsko! 🙂
Mój syn nazywa się Remigiusz Franciszek, mieszkamy za granicą i nazywamy go Remi Frank ?
Pozdrowienia od rodziców Aleksandra 🙂 dzisiaj mieszkamy w Wielkiej Brytanii, ale kto wie gdzie znajdziemy się za kilka lat 🙂 Mamy jeszcze 7 miesięcy żeby wybrać imię dla następnego potomka, kryteria przyjęliśmy takie same 🙂
Ukłony dla Alexa. To było nasze imię „drugiego wyboru”. I dlatego mamy Wilhelma Aleksandra 🙂
Dajcie znać na co się zdecydowaliście!
Pozdrawiamy z Liverpoolu
czekam na kolejny wpis bom bardzo ciekawa 🙂
Sandra -międzynarodowe na 100%
A u nas młodszy – Antoni Franciszek, a starszy Aleksander Dominik, także zależało nam na tym, żeby dobrze brzmiały w różnych językach ?
Imię Wilhelm nie byłoby moim ulubionym, ale w sumie sensownie sobie to wymyśliliście. Ja z mężem wybraliśmy imię córki w 5 minut. Przez całą ciążę miała być Magda, a pod koniec padło na Agatę. I też sobie wtedy pomyślałam, że jak będziemy z nią jeździć po świecie, to jej imię będzie łatwe do zapamiętania i właściwie występuje w większości języków.
Powodzenia na emigracji!
Dziękujemy. Imię wybraliście w 5 minut? No to chyba można powiedzieć, że imię wybrało Was. Po prostu o tym intensywnie myśleliście długi czas, i ostateczna rozmowa to tylko finał długiego procesu… 🙂
Pozdrawiam
Moje zas to Victoria i Gabriel, born in Spain?
Hej, Agnieszka! Victoria i Gabriel? Bardzo muzycznie 🙂
W Irlandii odpowiednikiem Wilhelma czyli brytyjskiego Williama jest Liam.
A ja jestem mamą 4 letniego Liama i 6 miesięcznego Olivera ?
Super! Liam bardzo mi się podoba. Z pobytu w Dublinie zapamiętałem, że chłopcom zazwyczaj daje się tam na imię Patryk (jeśli są katolikami) lub Liam, na cześć protestanckiego Wilhelma Orańskiego… 🙂
Leon. Musiało być międzynarodowe bo synek jest w połowie Dunczykiem. Leon to nie jest duńskie imię ale w każdym kraju zrozumiałe i da się wymowic:-)
A dla nas najważniejsze by nie było polskich znaków i łatwo sie wymawiało każdemu, dlatego Anielka i Benedykt
Bez polskich znaków i bez tych naszych cz, sz, rz, które są zmorą przy wymawianiu mojego imienia… 🙂
Fajny artykuł, mieliśmy podobne motywacje. Trzyipółkilowy Edward na jakiś czas został Pyszczem, no bo jak to tak, ale poważnego już-prawie-trzylatka coraz częściej tytułujemy oficjalnie.
Edward, po królewsku! 🙂
Dżesika, Wiwien, Pamela, Izaura, Alwaro, Kewin, Karmen no i nieśmiertelny Brajan
Maja i Marek ☺. Nikt nie łamie sobie języka ?.
A niech sobie łamią język – u nas jest Cyprian, mieszkamy zagranica i nie ma problemu z wymowa ?
u mnie Anna i Aleksander w sumie też chodziło o to żeby przy trudnym nazwisku imiona były proste no i przy podróżach też łatwiej
Dobra klasyka zawsze w modzie 🙂
Ja mam Dantego ))))
W Włoszech, z takim imieniem, będzie budził podziw i szacunek.
A ja Magdalenę ?
Brawo!
Moj Tobiaszek. Tobiasz, Toby, Tobi, Tobias… Rozwazałam też Leonarda- Lenny.
Mocne imiona!
Ja w tamtym roku urodziłam Wilhelma i mówimy na Niego Wiluś. Rodzina męża krytykowała strasznie to imię. Ale to był nasz wybór i od początku wiedziałam że to chłopiec i będzie miał jak na Niego przystało wyjątkowe imię.
Wiluś? Na to nie wpadliśmy. Ale teraz już i tak w szkole wołają na niego „William!” 🙂
Pozdrowienia!
Mój chrześnik, syn Polki i Portugalczyka, mieszkający na stałe w Niemczech dostał na imię Lukas ☺
Czy Mama chciała Roberta, a Tata Cristiano i w końcu kompromisowo zgodzili się na Lukasa po Podolskym? 🙂
Mogło tak być ?
Nasza córka ma na imię Róża i myślę, że Rose dla nikogo nie będzie obce 🙂
U Nas padło na Roberta 🙂 wszędzie brzmi tak samo 🙂