W Afryce nie ma żartów – to zdanie, które najczęściej powtarzaliśmy naszemu synkowi podczas jego pierwszej wizyty na Czarnym Lądzie. Brud, malaria, czy obce nam zwyczaje lokalnej ludności – wszystko to potencjalne zagrożenia, ale spokojnie… poradzimy.
a
Choć Zanzibar nie jest tak niebezpieczny jak niektóre zakątki Afryki Równikowej czy Zachodniej, to jednak obowiązują tu zasady, których bezwzględnie należy przestrzegać, by na miejscu czuć się bezpiecznie i wrócić do domu bez uszczerbku na zdrowiu.
Warto zacząć pakowanie plecaków od ubezpieczenia. My mamy wykupioną całoroczną kartę, ale jest dziś wiele różnych opcji, by za niewielkie pieniądze zdjąć sobie z głowy problem kosztów leczenia i pomocy w podbramkowej sytuacji.
Szczepienia
Pierwsza rzecz, jaką należy zrobić na 6-4 tygodni przed wyjazdem do Afryki, to szczepienia. Najpierw należy sprawdzić w internecie mapę zagrożeń zdrowotnych i obowiązkowych szczepień, bo są one różne w poszczególnych regionach Afryki. Polecamy stronę Zakładu Epidemiologii i Medycyny Tropikalnej. Następnie musimy udać się do punktu wykonującego takie szczepienia.
W moim przypadku był to Szpital Zakaźny w Warszawie, gdzie w przychodni po zapłaceniu za wizytę lekarską (100 zł) i opłaceniu szczepionek (350 zł) sprawa była załatwiona. Całość trwała kilka godzin (stanie w trzech kolejkach do kasy i różnych gabinetów, czekanie na lekarza). Jeśli chodzi o koszt, to ja i tak miałam ulgowo, bo miałam zrobioną już pierwszą dawkę szczepienia na żółtaczkę, no i ważną szczepionkę na żółtą febrę (niedawno zmieniły się przepisy WHO i szczepionka jest ważna całe życie, a nie tylko 10 lat – jeśli ją macie, pamiętajcie, żeby lekarz przepisał Wam nowy termin ważności. Gdyby nie to, byłoby jeszcze drożej.
Sergiusz i Wili mieli łatwiej. Liverpool jest miastem portowym o wielowiekowej tradycji zamorskich podróży i działa w nim jeden z najlepszych na świecie Instytutów Medycyny Tropikalnej. Placówka ma świetnych lekarzy z całego świata i parę odkryć naukowych uhonorowanych nagrodą Nobla. Tam można pójść na konsultację z lekarzem pochodzącym z danego regionu świata, który tłumaczy wszystkie zagrożenia i przepisuje leki.
Ale żeby zaszczepić się przed wyjazdem do Afryki wystarczy wizyta w zwykłej osiedlowej przychodni. Tam wypełniliśmy kartę informacjami dokąd i kiedy jedziemy, a lekarz zadzwonił do Szkoły Medycyny Tropikalnej, zapytał o niezbędne i zalecane dla nas szczepienia, wystawił recepty. Wszystkie szczepionki dla Chruczka były całkiem za darmo, łącznie z profilaktyką antymalaryczną.
W dniu szczepienia dziecko trzeba obserwować, a dorośli nie mogą spożywać alkoholu. Zresztą lepiej go również unikać przez kolejne dni po szczepieniu.
[EDIT LISTOPAD 2017]
Największe polskie biuro podróży wysyłające turystów do Afryki, przekonuje swoich klientów, że szczepienia do „bezpiecznych” krajów takich jak np. Gambia, nie są obowiązkowe. To oczywiście prawda, ale nie do końca. I naszym zdaniem taka praktyka jest nieetyczna. Wynika oczywiście z obawy, że klienci mogliby wycofać się z wycieczki, gdyby policzyli, że nie stać ich na dodatkowe 300-500 zł od osoby na szczepienia. Możliwe, że takie rzeczy się zdarzały. Faktem jest, że odpowiedzialny pracownik biura podróży nie powinien podejmować decyzji dotyczących zdrowia, a może i życia swoich klientów, jedynie patrząc na interes swojej firmy. To jakaś nowa praktyka, bo jeszcze kilka lat temu informowano każdego, by zasięgnął rady lekarza medycyny tropikalnej. I nie spotkaliśmy się z sytuacją, by lekarz, na informację, że jego pacjent wybiera się do Afryki – machnął ręką i powiedział: „a jedź pan i baw się dobrze! Nie musisz się szczepić!”.
Dlatego, że szczepienia ochronne są wskazane. Naprawdę warto jest przed wyjazdem wejść na stronę internetową Zakładu Medycyny Tropikalnej i sprawdzić co lekarze rekomendują.
I tak… Gambia: Rekomendowane szczepienie na błonicę, tężec i krztusiec (to jest szczepionka w jednym zastrzyku). Zalecane szczepienia na: WZW (wirusowe zapalenie wątroby) typu A, WZW typu B, dur brzuszny, cholera, polio, meningokoki, wścieklizna, żółta gorączka.
Właściwie ten sam zestaw (choć bez meningokoków) obowiązuje w Tanzanii, a więc i na Zanzibarze.
Może jednak pracownicy biura podróży są lepiej poinformowani, a polscy lekarze są przewrażliwieni, lub nie znają się na medycynie tropikalnej i wolą kłuć nas „na wszelki wypadek”, a szczepionki nie są wcale potrzebne?
Sprawdźmy więc zalecenia brytyjskiego NHS (czyli narodowego funduszu zdrowia)
Gambia: Szczepienia rekomendowane: WZW typu A, tężec, żółta febra, dur brzuszny. Zalecane: cholera, WZW typu B, Meningokoki, wścieklizna. Ponadto przestrzegają przed malarią i motylicą – pasożytem którym można się zarazić podczas kąpieli w słodkiej wodzie.
Tanzania: Szczepienia rekomendowane: WZW typu A, tężec, dur brzuszny. Zalecane: cholera, błonica, WZW typu B, meningokoki, wścieklizna, żółta gorączka.
W obu tych krajach zostaniemy poproszeni o pokazanie stempla szczepienia na żółtą febrę, jeśli w naszym paszporcie jest dowód na to, że w ciągu ostatniego roku byliśmy (choćby przejazdem) w jednym z krajów, w których ta choroba wciąż jest problemem (np. Kenia, Uganda, Senegal, Argentyna, Brazylia czy Peru)
2. Malaria
Na malarię szczepionki nie ma. Jest tylko stary dobry środek, który opisywał „W pustyni i w puszczy” Henryk Sienkiewicz. Kiedy małą Nel trzęsła śmiertelnie niebezpieczna gorączka, dzielny Staś podawał jej wtedy chininę. Ten sam składnik jest dziś w lekarstwach, które przyjmuje się prewencyjnie wyjeżdżając w rejony zagrożone malarią.
Dostępne leki na malarię to Malarone lub Lariam. Lariam ma wiele skutków ubocznych, nie zaleca się go osobom z depresją. Tabletki przyjmuje się raz w tygodniu, zaczynając dwa tygodnie przed wyjazdem, aż do czterech tygodni po powrocie. W ten „dzień malaryczny” nie wolno spożywać alkoholu. Ja Lariam przyjmowałam raz, podczas wyjazdu do Kenii 12 lat temu, nie miałam żadnych niepokojących objawów.
Zdecydowanie „lepszą prasę” ma drugi środek. Dlatego podczas naszych wyjazdów stosujemy Malarone, a dla Chruczka Malarone Pediatric. Malarone Pediatric może nie być dostępne w Polsce, albo jego zamówienie przez aptekę może trwać nawet kilka tygodni. Podobno w takiej sytuacji dzieci przyjmują połowę „dorosłej” tabletki Malarone, ale koniecznie musimy to skonsultować z lekarzem.
Mam wielu znajomych, którzy często jeżdżą do Afryki, albo mieszkają tam przez większą część roku i nie przyjmują żadnych leków na malarię. Nie podają ich także swoim dzieciom. Mają przy sobie dawkę chininy na wypadek zachorowania, albo kupują lek w miejscowej aptece, dużo taniej niż w Polsce. Od znajomych, którzy mieszkają na Zanzibarze z kilkumiesięcznym dzieckiem słyszeliśmy, że na wyspie nie ma malarii. A jednorazowa kuracja Malarone jest dla organizmu obciążająca dokładnie tak, jak zachorowanie na malarię. Ile w tym prawdy?
Ja wiem, że zagrożenie może być małe. Że komar może Cię ukąsić sto razy i „nigdy nic się nie stało”. Ale gdyby to był właśnie ten sto pierwszy przypadek, gdyby moje dziecko przez moją niefrasobliwość zaraziło się malarią – która jest chorobą niewyleczalną i w najtrudniejszych wypadkach śmiertelną – nie wybaczyłabym sobie tego nigdy. Dlatego łykaliśmy leki sami i podawaliśmy je naszemu synkowi. Nie zwalniało nas to z obowiązku psikania się silnymi repelentami (nasze środki na komary są w Afryce na nic – warto kupić silniejsze repelenty w aptece lub sklepie podróżniczym). Nosiliśmy także profesjonalne podróżnicze opaski przeciw komarom, ale szczerze mówiąc, nie robiły one na owadach specjalnego wrażenia.
Jak podać dziecku gorzki lek na malarię?
Trudno wytłumaczyć krnąbrnemu czterolatkowi, że codziennie, przez dwa tygodnie, musi łykać gorzkie lekarstwo. Dlatego zrobiliśmy z tego rodzinny rytuał. Najpierw wytłumaczyliśmy mu, co to jest malaria i dlaczego jest groźna. Potem opowiedzieliśmy, że żeby nie trafić do szpitala, leki bierzemy wszyscy po kolei. Najpierw tata, potem mama, pingwinek, wreszcie Chruczek. Każdemu biliśmy brawo i chwaliliśmy. Dzięki temu Wili z niecierpliwością czekał na swoją kolejkę.
Malarone Pediatric rozdrabnialiśmy krusząc je pomiędzy dwiema łyżkami, a następnie rozpuszczaliśmy w kilku kroplach wody i podawaliśmy z czymś słodkim – dżemem lub nutellą. W nagrodę było coś słodkiego. Ale po kilku dniach Chruczek był już tak dzielny, że wypijał lekarstwo z łyżeczki i popijał je samą wodą.
3. Złote zasady bezpieczeństwa
W Afryce trzeba być ostrożnym. To nie przesada czy żarty. Zwłaszcza, kiedy się podróżuje z dzieckiem. Ale wystarczy przestrzegać tych dziesięciu prostych zasad i możemy jechać na rodzinny urlop bez obaw.
- Komary są aktywne po zmierzchu. W dzień nie musisz się ich obawiać, ale kiedy zaczyna zachodzić słońce, zakończ zwiedzanie i wracaj do hotelu.
- Większość lepszych hoteli w Afryce ma moskitiery nad łóżkiem. Ale bywają dziurawe. Lepiej mieć swoją.
- Nie pij wody z nieznanego źródła, nie podawaj takiej dziecku. Jedyna pewna jest woda butelkowana z plastikową banderolą. Zdarzały się przypadki sprzedawania wody w fabrycznej butelce, ale nalanej niewiadomo skąd i ponownie zakręconej. Wypicie takiej wody może się skończyć bardzo źle. Zęby tez myjcie wodą butelkowaną.
- Nie pij drinków z lodem, nie pozwalaj zrobić dziecku smoothie z soku zmiksowanego z lodem. Nawet w lepszych hotelach robią to nagminnie, a umówmy się, że nie robią kostek lodu ze źródlanej wody.
- Nie jedz i nie podawaj dziecku surowych warzyw. W najlepszym przypadku umyli je pod kranówką.
- Uważaj na słońce. Smarujcie się kremami z filtrem +50 przed każdym wyjściem z domu. Zakładaj dziecku czapeczkę z daszkiem, chroniącą przed słońcem, albo woź je w zakrytym parasolką czy tetrową pieluszką wózku.
- Sandałki zakładaj tylko na plażę. Jeśli idziecie do buszu – załóżcie pełne buty i długie spodnie.
- Weź ze sobą leki antyhistaminowe. Kontakt dziecka z nieznaną rośliną czy zwierzęciem może wywołać nagłą reakcję alergiczną.
- Bądź przygotowany na rewelacje żołądkowe. Afrykańskie jedzenie może być przez pierwsze dni trudne do zaakceptowania przez żołądek Twojego dziecka.
- Dowiedz się czegoś na temat miejscowych wierzeń i kultury. Afrykanie boją się nietoperzy i uważają je za sprawców zła. Zdarzały się ataki na osoby, które uznano za wcielenie nietoperza. Nie zakładaj dziecku bluzek czy spodni z batmanem, może to wywołać niezdrowe reakcje ludzi.
3 komentarze
Dziękuję za cenne rady, weźmiemy sobie do serca, wybieramy się na Zanzibar w przyszłym roku, córka będzie wtedy miała 4,5 roku. W tym roku wybieramy się na Goa i rownież planujemy szczepienia oraz brać malarone.
Hej, dzięki 🙂 No właśnie, rajskie wyspy to niby nie tak duże zagrożenie jak dzika dżungla, ale uważać trzeba zawsze. Dobrych podróży!
[…] dla dziecka, jak i dla rodziców, to maluch powinien mieć co najmniej trzy lata. I to nie chodzi o szczepienia czy profilaktykę antymalaryczną, ale o to, by rzeczywiście skorzystać z uroków Afryki. Żeby można było pójść razem […]