Mamy dla Was pomysł na krótki rodzinny wypad weekendowy, który łączy chodzenie po górach, relaks w spa i poszukiwanie legendy. Zapraszamy do Krainy Janosika w Małej Fatrze.
Pamiętacie serial o harnasiu Janosiku z Markiem Perepeczko w roli tytułowej? Wszyscy bawiliśmy się w Janosika i jego zbójników na podwórkach. Podziwialiśmy jego odwagę i to, że zabiera pieniądze bogatym, a daje biednym. To był taki nasz polski Robin Hood. Zaraz, zaraz… polski? No właśnie nie. Prawdziwy Janosik w Polsce najwyżej jedynie czasem zbójował. Jego prawdziwą ojczyzną jest Słowacja. Potężne skały i bystre potoki w Małej Fatrze widziały narodziny i okrutną śmierć legendarnego zbójnika.
Terchová. Niewielka miejscowość w Małej Fatrze leżąca u wejścia do Doliny Vrátnej, blisko Žiliny. To tu w 1688 roku, w chłopskiej chacie, w wielodzietnej, prostej rodzinie, urodził się Juraj Jánošík. Chłopak miał ledwie 15 lat, kiedy zaciągnął się do chłopskiego powstania antyhabsburskiego, pod komendę węgierskiego magnata, Franciszka Rakoczego. Po rozbiciu jego oddziału, został zwerbowany przez wojsko austriackie i jako strażnik więzienny trafił do zamku w Bytčy. Miał pilnować uwięzionego groźnego zbójnika, Tomáša Uhorčíka, ale gorąca krew karpackich górali nie pozwoliła im długo stać po dwóch stronach kraty. Jánošík pomógł uciec Uhorčíkowi, a ten po ucieczce szybko wykupił go ze służby. Juraj nie wiedział jeszcze, że właśnie spotkał człowieka, z którym połączy go przyjaźń na życie i na śmierć.
Jánošík chciał wrócić do prostego życia i paść owce na halach, ale zbójecka banda Uhorčíka potrzebowała sprawnego, zdolnego i wykształconego w wojaczce młodziana. Spróbował. I zbójeckiego życia już potem nie umiał porzucić. Kiedy Uhorčík postanowił porzucić zbójeckie rzemiosło i zacząć uczciwe życie, na czele bandy stanął Jánošík. Działał na pograniczu węgiersko-polskim, a ofiarami jego napadów byli głównie kupcy, ale także notable i duchowni. Mówiono o nim, że ma magiczne moce i wielką siłę. Że grabi bogatych, a daje biednym. Tyle, że historyczne przekazy dowodzą jedynie, że czasem złupionymi skarbami obsypywane były jedynie piękne panny z okolicznych wsi. A takich zbójów jak on było wtedy w górach wielu. Dlaczego więc właśnie Jánošík przeszedł do historii i stał się słowackim bohaterem narodowym?
Wszystko przez poetyczną i legendarną historię zdrady i śmierci młodego zbójnika. Wiosną 1713 roku Jánošík został schwytany w domu przyjaciela, Tomáša Uhorčíka. Niektóre przekazy, nawiązując do zdrady Judasza, mówią, że to on zdradził Jánošíka. Nie w pobliskiej Žilinie, a w Liptovskim Mikulášu 17 marca 1713 odbył się jego proces. Torturowany zbójnik nie wydał żadnego ze swoich kompanów. Skazano go na śmierć przez powieszenie na haku za lewe żebra, ku przestrodze innym chcącym pójść w jego ślady. Miejscowa ludność była pogrążona w smutku, a o dzielnym, honorowym zbójniku, niezłomnym nawet w obliczu śmierci, natychmiast zaczęły krążyć legendy.
W Muzeum Jánošíka w Terchovej możemy zobaczyć facsimile dokumentów opisujących proces i sentencję wyroku. A także niezliczone rzeźby harnasia. Jego kapelusz znajduje się w muzeum w pobliskim Ružomberoku, a pas w muzeum w Bratysławie. Dom rodzinny nie zachował się, za to warto odwiedzić pomnik bohatera na wzgórzu, u wylotu niezwykle malowniczej Doliny Vrátnej. Niezwykły pomnik postawiony w trzechsetlecie urodzin Juraja przedstawia postać zbójnika zapatrzonego w panoramę ukochanych gór. Widok spod pomnika rzeczywiście jest wspaniały. Koniecznie trzeba także zobaczyć Jánošíkove diery – system wąskich, krętych wąwozów w wapiennych skałach, w dolinie Dierovego potoku. Szlak jest pełen załomów, szczelin, przewieszek i skalnych filarów i progów, wodospadów i zwalisk głazów. System kładek i drabinek pozwala poruszać się tu sprawnie całymi rodzinami. Jeśli planujecie wybierać się tam z dzieckiem, zamiast wózka na tę wyprawę lepiej wziąć chustę lub nosidełko. Trzeba także uważać po deszczu, bo wówczas na wapiennych skałach i błotnistych dróżkach jest bardzo ślisko. Na panoramę Małej Fatry można także spojrzeć z góry. Kolejka gondolowa na przełęcz pod Chlebem jest czynna cały rok. Z górnej stacji można wybrać się na wycieczkę na Chleb lub na najwyższy szczyt pasma – Wielki Krywań.
Gdzie spać: My zatrzymaliśmy się w Hotelu Rozsutec. skusiły nas piękne widoki z okna pokoju i bardzo dobre spa – basen z przeszkloną ścianą z widokiem na góry i bardzo dobry system saun i łaźni. To był idealny wypoczynek po górskich wędrówkach.
Gdzie jeść: Mówią, że mamy najlepsze haluszki na Słowacji – zdradził nam szef koliby i hotelu Diery u wylotu doliny Jánošíkove diery. To nasze ulubione słowackie danie, więc trudno było nas przekonać, ale okazało się, że faktycznie są świetne. Serwują tu aż pięć rodzajów haluszków (nie tylko słynne bryndzowe, ale i z kapustą czy baraniną), w bardzo przyzwoitych cenach.
Souveniry: W szałasie Syrex najpierw na własne oczy obserwowaliśmy, jak przygotowuje się słowackie korbacze, a potem kupiliśmy zapas świeżych serów, bryndzy i żentycy. W Terchovej kilka tygodni temu otwarto także punkt z sudovymi winami, czyli winami nie butelkowanymi, a nalewanymi z beczki. Nie mogliśmy sobie odmówić baniaka veltlinskego zelenego, zwłaszcza, ze był po 1.90 euro za litr. W centrum miejscowości są także sklepy z ubraniami w stylu Janosika.
1 comment
Świetna wyprawa, zazdroszczę i dziękuję za pomysł!