Home Poradnik Dubaj. Jeden dzień w burce

Dubaj. Jeden dzień w burce

by Magda Pinkwart

Kiedy patrzyłam na tutejsze dziewczyny szczelnie owinięte w czarne stroje przy 40 stopniowym upale i czytałam komentarze w internecie na temat udręczania kobiet za pomocą ubioru, byłam ciekawa, jakie to uczucie chodzić w burce.

a

No więc postanowiłam się o tym przekonać sama.

Odpowiedniego stroju szukaliśmy na sukach z souvenirami, ale tam, w sklepikach z tradycyjnymi ubiorami z regionu było tylko chińskie badziewie dla turystów. Zrezygnowaliśmy także z salonów krawieckich, które są tu na każdej ulicy, bo ceny zaczynają się od 350 dirhamów, czyli prawie 400 złotych. Dlatego skierowaliśmy się do miejsca, w którym zaopatrują się „zwykli dubajczycy”. Do Carrefoure’a przy podmiejskim dworcu autobusowym – takim naszym Wileńskim. To był strzał w dziesiątkę. W markecie był duży wybór bezkształtnych, czarnych worków, które dla uproszczenia będę nazywać najpowszechniejszym określeniem – burka.

Sprawa nie jest oczywiście tak prosta, bo jest wiele rozróżnień muzułmańskiego kobiecego stroju. Klasyczna burka to zasłona okrywająca kobietę od stóp do głów, łącznie z oczami. Tak okryta patrzy na świat przez siatkę niczym pszczelarz. Z kolei hidżab, to wedle definicji chusta okrywająca tylko włosy i ramiona. Jeśli do hidżabu dodamy chustę na twarz, zza której wystają tylko oczy – mamy nikab. Nazwa hidżab wywodzi się od słowa hadżb – zamaskować, zniknąć, stać się niewidzialnym. Burka oznacza maskę.

Stroje te noszone są przez kobiety tylko poza domem, mają za zadanie zakrywać je przed oczami mężczyzn spoza rodziny i niemuzułmańskich kobiet.

Po bliższym przyjrzeniu się, czarne wory okazują się być misternie zdobione przy kołnierzyku i rękawach – koronką lub koralikami. Wzorów, niewidocznych na pierwszy rzut oka, jest mnóstwo, więc mam w czym wybierać. Hidżab/burka jest w zestawie z dopasowaną czarną chustą. Całość kupuję za 70 złotych.

Duży plus – nie trzeba szukać sztafażu do zdjęć. Zawsze mogę być „przypadkową kobietą pod meczetem”.

W piątek rano – w końcu to arabska niedziela – ubieram się w tradycyjny czarny wór i chustę. I ruszamy na miasto. Na najbliższym skrzyżowaniu zaczepia nas przechodzień, zagaja „Salam alejkum”, czyli „dzień dobry” i pyta Sergiusza o coś po arabsku. Pewnie o drogę, ale skąd mam wiedzieć. Patrzy na mój strój i wózek. Ewidentnie jesteśmy przecież miejscowi! Jest bardzo zdziwiony, że go nie rozumiemy. To, że Sergiusz jest w zwykłej koszuli i spodniach nie ma znaczenia. Wiele jest takich par, w których facet – Arab, jest ubrany po europejsku, a jego kobieta zawija się w burkę.

Rzeczywiście, coś jest w tym, że burka pozwala zniknąć. Mężczyźni, którzy do tej pory patrzyli na mnie jak na turystkę – kogoś obcego lub ofiarę do oskubania z kasy na bazarze, teraz traktują mnie po prostu normalnie. Nie ma ostentacyjnego gapienia się, czuję za to większy szacunek. Choć od przyjazdu zauważyłam, że kierowcy z zasady nie zwalniają tu na widok kobiety z wózkiem, to kiedy prowadzę wózek w burce, samochody usłużnie zatrzymują się natychmiast.

Inaczej kobiety – patrzą na mnie z dystansem i podejrzliwością, czasem nawet niechęcią. Jak miejscowe laski, które widzą, że do ich lokalnej dyskoteki przyszła odstawiona dziunia z sąsiedniej wsi. Na pewno widzą nieumiejętnie zawiązaną chustę. Bo udrapowanie jej to najtrudniejsza część przygotowania się do wyjścia z domu.

Okropna chusta ciągle się zsuwa.

W dochodzącym do 40 stopni upale w czarnym grubym worze jest bardzo ciepło, ale nie tak źle jak myślałam. Czuć powiew wiatru i tylko ta cholerna chusta z lekkiego, zwiewnego materiału ciągle zlatuje mi z włosów. Przypięłam ją wsuwkami, ale to niewiele daje. Co chwilę zawój się odwija i muszę go na ślepo splątywać jeszcze raz. Zaczynam przyglądać się innym dziewczynom. Wszystkie mają perfekcyjnie dopasowane chusty, w końcu trenują to od dziecka. Ale potem zaczynam dostrzegać, że niektóre spryciule pomagają sobie spinkami, opaskami, a nawet noszą nikaby na gumkę! To tak jakby facet, zamiast wiązać węzeł windsorski, założył krawat na gumkę. Zdrada!

No nic, przestaję się nad tym zastanawiać, bo choć w klimatyzowanych pojazdach burka sprawdza się znakomicie, to po dwóch godzinach spacerowania po rozgrzanym mieście robi mi się naprawdę gorąco. Pod burką mam plażową sukienkę, bo wybieramy się nad morze. A poza tym chciałam mieć możliwość szybko się przedzierzgnąć, na wypadek, gdyby komuś zbyt gwałtownie nie spodobało się moje wcielenie. Ale nie mogę już wytrzymać. Na szczęście akurat przechodzimy koło szkoły koranicznej. Jest i sala modlitewna dla kobiet. Turyści są tu niemile widziani. Ale w burce wchodzę jak do siebie! Na podłodze dywan, na niskich stoliczkach Korany, miły chłód. Chowam się za parawanem i manewrując pod burką zdejmuję plażową sukienkę. Noszenie czarnego wora z samą bielizną pod spodem staje się bardziej znośne.

Tradycyjna kobieta na arabskim suku.

Gorzej jest, kiedy zaczynamy się spieszyć. Długi, ciężki materiał klei się do nóg, nie można za bardzo podbiec, jedyny komfortowy chód to majestatyczne sunięcie. Zaczynam mieć dosyć, ale humor bardzo poprawia mi wizyta na tradycyjnym suku. Nareszcie nikt mnie nie zaczepia i nie wciska tandetnych souvenirów za ciężkie pieniądze. W końcu wyglądam, jakbym była u siebie!

Tradycyjna kobieta na targu ptactwa w Szardży.

Na plaży, przy ludziach, nie wypada zdjąć burki. Inne kobiety moczą się w ciepłych jak zupa wodach Zatoki Perskiej w pełnym rynsztunku. No to ja też, chcąc nie chcąc wchodzę do wody w ubraniu.

W ogóle zauważam, że w tym stroju staję się bardziej wycofana. Nie przytulam się do męża, nie krzyczę na nieznośne dziecko, trzymam się z tyłu. Może nie chcę niewłaściwym zachowaniem obrazić uczuć muzułmanów, a może tradycyjne okrycie tak bardzo przytłacza?

W każdym razie po powrocie do hotelu, po 12 godzinach eksperymentu, z ulgą zdejmuję czarny wór. Jezu, ile to ważyło! Kiedy zakładam lekką jak mgiełka wakacyjną tunikę, czuję się jakbym zrzuciła z ramion wielki ciężar.

W czasie naszych rodzinnych wyjazdów korzystamy z ubezpieczenia oferowanego przez Twoja Karta Podróże. Możesz je kupić TUTAJ. Polecamy!

Related Articles

14 komentarzy

Magdalena Muraszko-Kowalska 23 kwietnia 2017 - 12:11

Sergiusz też powinien być w galabii, najlepiej na koszulę i dżinsy 😀

Reply
Dziecko w drodze 23 kwietnia 2017 - 12:26

Słusznie! Ale jakoś się do tego nie palił 😉

Reply
Katarzyna Lipińska 23 kwietnia 2017 - 12:40

Może to nie ubranie jest tu problemem – jest częścią kultury – ale traktowanie kobiet.

Reply
Ania Domańska 23 kwietnia 2017 - 12:53

Dokładnie,problem tkwi w traktowaniu kobiet a nie w ubiorze

Reply
Dziecko w drodze 23 kwietnia 2017 - 13:48

Moje odczucie jest takie, że stosunek do kobiety zmieniał się pod wpływem ubioru. Gdy mój strój był tradycyjny, szacunek okazywany mi był wyraźnie większy. A jeśli chodzi o traktowanie kobiet – nie wiem, jak jest w domowym zaciszu, ale mam doświadczenie ze społecznego życia na ulicy. Gdy jechałam w pustej części autobusu wydzielonej tylko dla kobiet, otwieranej wyłącznie od strony kobiecej, gdzie za bramką tłoczyli się mężczyźni, czułam się znacznie bardziej komfortowo niż w warszawskim autobusie w godzinach szczytu. A na dworcu, gdzie do stanowiska kupowania biletów czekało kilkanaście osób, kiedy podeszłam do specjalnego okienka dla kobiet, jedyny sprzedawca natychmiast porzucał mężczyzn, przesiadał się do stanowiska dla kobiet i sprzedawał mi bilet.

Reply
Ania Domańska 23 kwietnia 2017 - 13:54

Ja znam z innej strony,gdzie drzwi są zamknięte ale nie wszyscy tacy są

Reply
Dziecko w drodze 23 kwietnia 2017 - 14:35

To bardzo ciekawe, co piszesz, dzięki za ten komentarz! Nasz eksperyment jest z natury rzeczy powierzchowny, dotyczy tylko społecznych relacji na ulicy. Ty na pewno dotknęłaś rzeczywistości bliżej i mocniej. No ale właśnie pytanie, czy złe traktowanie kobiet to reguła, czy są normalne domy ale i patologie. Jak wszędzie na świecie?

Reply
Ania Domańska 23 kwietnia 2017 - 14:41

Zetknełam się z ich zwyczajami,gdzie w ich domu kobieta nie świętuje z mężczyznami,siedzi w domu z dziećmi,nie ma wychodnego,kobiecie nie otwiera się drzwi ani nie przepuszcza przodem,nie nosi się jej zakupów,ostatnie zdanie i głos decydujący ma mężczyzna.Może to kilka z wielu przykładów,za krótki czas żeby poznać głębiej.

Reply
Dziecko w drodze 23 kwietnia 2017 - 17:54

Tak, też nas zdziwiło, kiedy ostatnio w Izraelu przy granicy z Libanem zaprosili nas do beduińskiego domu. Kobiety przygotowały posiłek, a potem nie usiadły z nami do stołu. Na pytanie: dlaczego? gospodarz bardzo się zdziwił, bo przecież to normalne. Ale z drugiej strony po kolacji poszliśmy do kuchni pogadać przy kawie z kobietami i zaciekawieni mężczyźni się zlecieli 😉

Reply
Ania Domańska 23 kwietnia 2017 - 18:00

No to dla nich jest normalne,na co dzień kobiety jedzą przy osobnym stole,a tak samo na uroczystościach,co mnie zdziwiło jedzą z jednej miski

Reply
Kasia Trzeszczkowska 25 kwietnia 2017 - 22:31

Dziecko w drodze Beduini to inna kultura, trudy wędrówki przez pustynię tworzą inne zwyczaje niż osiadły tryb życia

Reply
Anna Schellenberg 24 kwietnia 2017 - 18:32

Mam nadzieję że moje wnuczki nie będą musiały chodzić w burce czy innej czarnej szmacie.

Reply
Justyna 21 listopada 2018 - 07:56

Nie powrownywalabym traktowania kobiet w poszczegolnych krajach do UAE bo tu kobiety maja bardzo dobre zycie. Akurat jak to nazywasz burka ktora kupilas jest ze sztucznego materialu i widac ze wazy tony. W UAE nosimy lekkie rozpinane abaje / kimono z wysokiej jakosci czarnej krepy, bardzo przewiewne, ale ceny jak pisalas zaczynaja sie od 350 aed w gore. Jesli sa zdobione to kilka tysiecy. Zakupy robi maz, maid, a jesli robimy same to do wozek rozpakowuje/prakuje/zawozi do samochodu obsluga supermarketu. Kobiety nie gotuja tylko maja od tego sluzbe, maja osobny majlis (salon z masa poduszek i niskimi sofami, dywanami) dla kobiet osobny dla facetow. W damskim majlis siedza w pelnym makijazu, wyperfumowane i zrelaksowane. Co do jedzenia ze wspolnej misy to jest takze tradycja Polska, zreszta bardzo piekna, tak jemy z moim mezem, jest to o wiele bardziej intymne niz jedzenie z osobnych talerzy, nasze rece sie dotykaja, podsuwamy sobie nawzajem ulubione kesy. Jesli kobiety patrzyly z niechecia to moze dlatego ze czuly ze chcesz sie podac za kogos kim nie jestes, takie rzeczy widac. Tutaj czarna abaja to rowniez status spoleczny, arabski z innych krajow, sluzace nie nosza takich, jak juz kolorowe mundurki. Czern jest zarezerwowana dla lokalnych kobiet i same ja nosza, nie kupuja kolorowych abaji jesli nawet sa dostepne i to bardziej sprawa kultury niz religii.

Reply
Magda 22 listopada 2018 - 11:52

Dzięki za ten komentarz! To bardzo ciekawe, co piszesz, wiele się dowiedziałam i myślę, że nasi Czytelnicy również. Tak, zdaję sobie sprawę, że to co zrobiliśmy jest tylko eksperymentem, z natury rzeczy krótkim i niepogłębionym, ale na pewno dla kogoś spoza tych kręgów kulturowych – ciekawym. Kiedy patrzyłam na kobiety w UAE w restauracjach czy na zakupach, widziałam, że faktycznie ich abaje są wysokiej jakości, pięknie zdobione, z najlepszych materiałów i wyglądają niezwykle szykownie. Ale też takie różnice dostrzegłam lepiej właśnie po naszym eksperymencie, wcześniej nie patrzyłam aż tak bardzo na szczegóły strojów. Wtedy mogłam porównać mój strój z supermarketu z takimi wysokiej klasy. No ale też nie każdy może sobie na taki pozwolić, są również klientki na te tańsze, mniej wygodne ubiory.

Reply

Leave a Comment