Jego piosenka „To już święta” podbija serca Polaków. Nagrana bez udziału wielkich koncernów czy znanych nazwisk, znajduje drogę do słuchaczy, bo ludzie dzielą się nią w internecie, jak wigilijnym opłatkiem.
Próbuję sobie przypomnieć jak długo się znamy. To był chyba 1993 rok, ale nie dam głowy. W każdym razie Patryk Rogoziński był zbuntowanym nastolatkiem, który grał na wiolonczeli w międzynarodowej orkiestrze Jeunesse Musicales. Miał długie blond włosy i ironiczne poczucie humoru. Potem nasze drogi się nieco rozjechały, bo choć studiowaliśmy obaj w Akademii Muzycznej, to mijaliśmy się zajęci swoimi sprawami. Przypadek sprawił, że po studiach spotkaliśmy się w jednym kwartecie smyczkowym i to, co w założeniu miało być jedynie krótkim epizodem (zastępowałem kolegę, który miał inne zobowiązania), zamieniło się w trwającą dwadzieścia pięć lat wspólną muzyczną przygodę i – nie zawaham się tu użyć słowa, którego nie mam w zwyczaju nadużywać – przyjaźń.
Zagraliśmy razem niezliczoną ilość koncertów. Przetrwaliśmy parę awantur i kryzysów życiowych. Kłóciliśmy się wiele razy o politykę. Czasem wymienialiśmy cierpkie komentarze na swój temat. Ja krytykowałem fatalny (moim zdaniem) gust Patryka, który z artystyczną nonszalancją podchodził do dress-codu obowiązującego na uroczystościach, na których występowaliśmy. Nie przebierałem też w słowach, gdy na poważnym evencie, transmitowanym przez telewizję, Patryk potrafił dla żartu zmieniać harmonię w utworach Bacha, czy Mozarta. On, nabijał się zdecydowanie zbyt często z mojej kariery w kolejnych orkiestrach. A gdy osiadłem na stałe w warszawskim Teatrze Roma, pukał się w czoło i deklarował, że on, nie wytrzymałby w orkiestrowym kanale nawet pięciu minut, a gdyby mu przyszło zagrać – tak jak mi – 650 przedstawień Upiora w Operze, to umarłby z nudów. O tym jak fascynująca jest praca w teatrze, przekonał się rok temu, gdy zaczął sam występować w musicalu „Once” na scenie Romy. Pewno by mi teraz odpowiedział, że gra na scenie, a w kanale to trochę inna bajka. I znów miałby rację. A ja bym mu na to powiedział, że w jego hicie „To już święta” słyszę wyraźnie, że prowadzi melodię w sposób musicalowy i nietrudno się dopatrzyć fascynacji Andrew Lloyd Webberem (twórcy m.in. „Upiora w operze”).
Ale przez te ćwierć wieku, odkąd gramy ze sobą, nigdy nie było sytuacji, w której stracilibyśmy do siebie zaufanie. Święcie wierzę w talent Patryka, który jest absolutnym muzycznym geniuszem. Potrafi grać na każdym instrumencie, komponuje, harmonizuje, a przede wszystkim uczy muzyki.
Uczenie dzieci muzyki, to w przypadku Patryka nie tylko zawód, ale i pasja, a nawet – nie bójmy się tego powiedzieć – powołanie. Dzieci wyczuwają w nim pokrewną, młodą duszę, więc go kochają. On, pod maską szorstkości, dałby się za swoich uczniów pokroić. A uczenie muzyki traktuje priorytetowo.
Parę lat temu, na kilka tygodni przed Świętami Bożego Narodzenia, życie Patryka mocno zawirowało. Jego ukochany syn poważnie zachorował. Lekarze kręcili głowami, pytani o szanse na wyleczenie. Patryk z dnia na dzień odwołał wszystkie swoje zajęcia i zajął się ratowaniem dziecka. Doskonale to rozumiałem, choć byliśmy na dwa dni przed premierą sztuki „Zaczarowana Wigilia”, którą wspólnie napisaliśmy (ja – tekst, a Patryk – muzykę) i razem występowaliśmy z grupą dzieci, na deskach białołęckiego domu kultury. Finałem tamtego przedstawienia była Piosenka Świąteczna, skomponowana przez Patryka. Pogodny, lekki tekst o magii świąt.
Życie, bardzo brutalnie unieważniło nam tamte Święta. W ogóle nie dziwię się, że Patryk nie miał ochoty wracać do skomponowanych do tego przedstawienia utworów, a podczas długiej rehabilitacji swojego małego synka, zaczął pisać nową Piosenkę Świąteczną. To rzeczywiście magia, że uczucia i emocje można zakląć w muzykę i słowa. Dlatego powstał utwór, który przykuwa uwagę i porusza w nas jakąś czułą strunę. Choć przecież większość słuchaczy zapewne nigdy nie pozna osobiście Patryka, ani nie będzie świadoma zakrętów życiowych, które mu towarzyszyły, gdy komponował tę piosenkę. Nagrania do teledysku ruszyły pełną parą jesienią tego roku, a wzięły w nim udział dzieci – uczniowie Patryka ze Społecznej Szkoły Podstawowej nr 13 im. Lotników Amerykańskich w Warszawie i liceum ogólnokształcącego nr 43, a solówki zaśpiewały Helenka Krzywina, Patrycja Plaskota i Natalia Banaszkiewicz. Dla miłośników rapu jest też mały wtręt, który powinien przypaść do gustu zarówno gorącym zwolennikom, jak i zajadłym przeciwnikom rapowania w dobrych warszawskich szkołach 😉
Brawo Patryk i twoje dzieciaki.
No i najważniejsze – Teodor, syn Patryka, wyzdrowiał. Zawsze warto walczyć i wierzyć.