Podróżowanie z dzieckiem nie jest takie trudne. Naprawdę można sporo zobaczyć i przeżyć jeżdżąc po świecie razem z kilkumiesięcznym maluchem. Sprawdziliśmy to osobiście.
Kiedy zostajesz rodzicem na pewno pojawią się tacy, którzy będą mówić, że to nie czas na podróżowanie z dzieckiem. Że musisz rezygnować z drobnych przyjemności albo wypadu na weekend, bo dziecko ma 2 czy 3 miesiące i wymaga nieustannej opieki. Że na wspólne wyjazdy będzie czas jak trochę podrośnie i coś zacznie rozumieć. A najlepiej jak skończy 18 lat. Ale to nie prawda! Najlepszy czas na podróżowanie z dzieckiem jest właśnie TERAZ!
Mit pierwszy: Dziecko nie jest mile widziane w restauracji
Podróżowanie z dzieckiem najprawdopodobniej sprawi, że trzeba będzie częściej niż w rodzinnej miejscowości wyjść do restauracji. A to z dzieckiem nie zawsze jest łatwe. I nie zawsze chodzi o wiek. Pamiętam, jak kiedyś w restauracji w Kazimierzu Dolnym obserwowaliśmy, rodziców uporczywie ignorujących wyjącego pięciolatka, który w napadzie furii demolował zastawę stołową i niebezpiecznie zaczął się zbliżać do naszego stolika. Nasz synek też potrafi dać popalić, ale staramy się, żeby nigdy nie był uciążliwy dla otoczenia. Przede wszystkim tak ustawiamy plan dnia, żeby restauracja była już w czasie jego drzemki. Usypiamy go w samochodzie i zabieramy ze sobą delikatnie, w foteliku samochodowym. Dziecko śpi jak aniołek, a rodzice mogą delektować się kolacją. Jeśli musimy odwiedzić restaurację za dnia, to tak, żeby od razu dostał swoje mleczko. Dziecko najedzone to dziecko zadowolone, a jego pęd do agresji znacznie słabnie.
Mit drugi: basen to nie jest odpowiednie miejsce dla dzieci
To wcale nie musi być zachęta do pławienia się w wodzie ze szkrabem. To TY masz pływać i grzać się w saunie. Tak jak „przed dzieckiem”. Na basenie jest ciepło, wilgotno i szumi woda. Już rozumiesz? Dziecku, minutę po wejściu na teren pływalni, zaczynają kleić się oczy. Wystarczy je przedtem nakarmić, posadzić na bujanym foteliku i spokojnie godzinka pływania dla rodziców jest gwarantowana. Jeśli jesteś w ośrodku SPA, przenieś dziecko do części z saunami, postaw PRZED szklanymi drzwiami kabiny i korzystaj z ciepła. Tylko cały czas musisz mieć na dziecko oko, a ono niech sobie śpi w bujanym foteliku.
Mit trzeci: jeżeli kąpiel, to tylko we własnej wanience
Może jeśli ktoś jeździ w podróż furgonetką, to wozi ze sobą plastikową wanienkę do kąpieli. Ale do naszego auta nie próbowaliśmy jej wepchnąć. I dobrze, bo w wyjazdowych warunkach jest kompletnie niepotrzebna. Nie uważamy wcale, że trzeba rezygnować z mycia dziecka. Wręcz przeciwnie. Natomiast za radą doświadczonych przyjaciół z portalu Mały Podróżnik spróbowaliśmy wspólnej kąpieli pod hotelowym prysznicem. Jedna osoba (u nas jakoś tak się składa, że najczęściej tata) wchodzi pod wodę i ustala temperaturę. Mama podaje mu dziecko. Tata chwyta je obiema rękami (uwaga, bo może być ślisko!), a mama namydla, spłukuje i ociera zalane wodą oczka. Przy odrobinie wprawy operacja jest łatwa i bezbolesna.
Mit czwarty: pojedziemy coś zwiedzać jak urośniesz
Nie zliczę, ile razy słyszeliśmy tekst: „Po co wam podróżowanie z dzieckiem? Przecież i tak nic nie zapamięta”. Jasne, że nie będzie miało barwnych wspomnień z wycieczki w pierwszym roku życia. Ale nie po to jedziemy w świat, żeby dwumiesięcznemu niemowlakowi poszerzać horyzonty intelektualne, tylko dlatego, że nam to sprawia przyjemność. Zwiedzanie muzeów, galerii, czy skansenów ma być frajdą dla nas, a dziecko nam po prostu towarzyszy. W tej sytuacji świetnie sprawdza się chusta. Dziecko jest spokojne, wtulone w mamę lub tatę i ciekawie przygląda się światu.
Mit piąty: nie mamy go gdzie przewinąć
Najskuteczniejszą metodą okiełznania dziecka i dania sobie czasu na kulturę, sztukę i doznania kulinarne, jest umiejętne skorelowanie tych atrakcji z terminami karmienia. Nieuniknioną konsekwencją tego sposobu działania jest konieczność usuwania produktów przemiany materii. W świecie idealnym (czyli na przykład w marketach IKEA) przewijaki znajdziemy w każdej toalecie. Zarówno damskiej, jak i męskiej. Ale świat rzadko kiedy bywa idealny. Na szczęście nie musi. Wystarczy kawałek powierzchni choćby częściowo płaskiej i nieco wprawy. Jeśli pieluszkę, mokre chusteczki i woreczki na zużyte pieluszki przygotujemy sobie wcześniej, a tylne siedzenie auta przykryjemy kocykiem i tetrową pieluszką, to mamy świetny przewijak. Równie dobrze nadaje się do tego celu drewniana ława czy dwa połączone krzesła, na których rozłożymy kocyk.