Gdyby to nasze dzieci układały plan wycieczki, pewno byłyby tam tylko wizyty w parkach rozrywki, lody i pizza. Muzea i zabytki to nie jest coś, co wywołuje w dzieciach dreszcz podniecenia. Dlatego razem z pisarką i archeolożką Martą Guzowską i czytelnikami naszego bloga przygotowaliśmy krótki poradnik, w którym piszemy jak zwiedzać z dzieckiem takie miejsca.
W sobotni wieczór 22 września w naszej audycji na antenie Polskiego Radia Dzieciom rozmawialiśmy m.in. o tym jak zwiedzać z dzieckiem muzea i zabytki i go nie zanudzić. Podcast jest TUTAJ. Możesz włączyć audycję w tle 🙂
Poprosiliśmy Martę Guzowską, która jest mamą dwójki dzieci, a przy tym archeologiem śródziemnomorskim (prowadziła wykopaliska także w słynnej Troi), żeby nam podpowiedziała jakie ma sposoby, żeby zwiedzać z dzieckiem miejsca, które interesują ją – niekoniecznie dzieci. Jeszcze przed emisją audycji na naszym facebookowym fanpage’u rozgorzała dyskusja na ten temat. Zebraliśmy sposoby naszych czytelników w jednym miejscu i tak powstał praktyczny poradnik, który masz przed sobą.
Punkt pierwszy: przygotowanie do bitwy
Stara wojskowa maksyma, że im więcej potu na poligonie, tym mniej krwi w boju, sprawdza się też w tym przypadku. Na pewno każdemu z rodziców przydałyby się pięcioletnie studia na wydziale historii lub archeologii. Ale jeśli mamy jedynie jeden wieczór, to też powinniśmy dać sobie radę. Tak jak Monika, która zdradza jak to u niej wygląda:
Na podstawie informacji z internetu i przewodników szykuję (rysuję) dla dzieci kartę zwiedzania, czyli miejsca/atrakcje, jakie mamy do odwiedzenia/zobaczenia:) Obok każdego miejsca daję mały kwadracik aby dziecko mogło zaznaczyć ptaszkiem wykonanie danego „zadania”. Oprócz słynnych miejsc jest zaplanowany czas na lody, ciastko czy plac zabaw:)
Punkt drugi: na miejscu uruchamiamy wyobraźnię
Smutna prawda jest taka, że bez odrobiny wyobraźni nie przeniesiemy się w czasie. A nawet najwspanialsze miejsca, które setki, czy tysiące lat temu tętniły życiem i olśniewały kolorami niczym parki rozrywki czy centra handlowe, są dziś najczęściej kupą szarych kamieni.
Ale jest i dobra wiadomość: wyobraźnię dziecka o wiele łatwiej jest pobudzić – i mówię to także jako przewodnik turystyczny i muzealny. Wystarczy dobrze się przygotować (patrz punkt pierwszy) i możesz na miejscu smutnych ruin odmalować słowami lśniący pałac. Nie zawadzi jakaś legenda czy historia o księżniczce. I już!
Każdy zabytek ma ciekawą historię. Wyobrażamy sobie, że całą rodziną przenieśliśmy się w dawne czasy. Wymyślamy sobie różne sytuacje, które mogły się tam wydarzyć. Mamy też konkurs kto znajdzie najbardziej ciekawe miejsce. A najważniejsza jest świadomość, że kiedyś naprawdę żyli tam ludzie. My jako rodzice też fajnie się bawimy, a przy okazji przemycamy lekcje historii i geografii.
Małgorzata
Najlepsze są historie o księżniczkach i mrożące krew w żyłach opowieści… Moje (i chyba nie tylko) dzieci lubią się bać i znacznie lepiej i ciekawiej im się zwiedza zamek czy pałac, w którym są duchy!
Anna
Punkt trzeci: Osobiste zaangażowanie
To sposób, który wymaga największego wkładu pracy, ale na pewno przynosi też najwspanialsze owoce. Jeżeli do muzeum, katedry, czy ruin starożytnego miasta, przyjdziemy uzbrojeni w odpowiedni zestaw pomocy naukowych i zrobimy sobie rodzinny „quest”, dziecko zapamięta takie zwiedzanie na długo. Może nawet na całe życie.
Mapa działa cuda, sprawdzamy w internecie gdzie się wybieramy, co można tam znaleźć, im dalej tym więcej na mapie „X” od jednego do drugiego. Jeśli jest taka możliwość, syn prowadzi nas ze swoją mapą, na końcu mapy zawsze jest coś fajnego, w sezonie letnim pyszny puchar lodów w chłodniejsze dni gorąca czekolada lub szarlotka z lodami.
Justyna
Punkt czwarty: Improwizacja
Czasem zdarza się, że na dobre przygotowanie merytoryczne nie ma czasu, lub wpadasz do jakiegoś muzeum spontanicznie, bo akurat przejeżdżaliście w pobliżu. Marta Guzowska zwierzyła się nam podczas audycji, że po wejściu do pewnego muzeum na włoskiej prowincji, chciała uciec. Bo jak tu zwiedzać z dzieckiem miejsce, w którym jest zatrzęsienie niezbyt ciekawych barokowych obrazów o treści religijnej? Ale okazało się, że zafrapował ją jeden szczegół na obrazie świętego Dominika – pies trzymający w zębach… podpaloną stadionową racę. Jak na osiemnasty wiek, rzecz wydała jej się mocno ekscentryczna. Podzieliła się swoją refleksją z dziećmi i po chwili już wszyscy rozbiegli się po muzeum, szukając co ciekawszych detali, które świadczyłyby o tym, że dawni malarze posiedli umiejętność podróży w czasie. Znalezisk tego typu było tam co nie miara i zabawa była przednia (o co chodziło z psem św. Dominika możesz się dowiedzieć słuchając audycji).
Dobra improwizacja czasem wymaga od rodziców nie lada kondycji. Tak jak opisuje nam nasza czytelniczka.
Nudne zabytki? Nie znamy takiego pojęcia. Nawet ruiny, w których teoretycznie nic nie ma, mogą być ciekawe i ekscytujące. Wystarczy odrobina wyobraźni i ciekawa historia. Starszego wrzucamy do nosidła na plecy i już wie, że będzie rycerzem na koniu, który musi uratować księżniczkę (młodszą siostrę) z łap złego smoka (taty). I w ten sposób mamy niezwykłą przygodę. Gdy zabawa się już znudzi zawsze możemy poszukać jakichś ciekawych kamieni, kolorów na obrazach, policzyć ile trzeba pokonać schodów aby wejść na najwyższą wieżę 🙂
Ania
Punkt piąty: Posłuchaj dziecka
Warto jest mieć plan, gdy przychodzisz do muzeum, czy ruin rzymskiego teatru, ale obserwuj swoje dziecko. Może znajdzie coś, co go zafascynuje? Nasz Wili w ruinach maltańskich neolitycznych świątyń zapamiętale tropił jaszczurki wylegujące się na kamiennych blokach. Milan – syn Marty Guzowskiej, gdy miał trzy latka, zachwycał się kotami na stanowisku archeologicznym nad Bosforem. A jej córka Mia w muzeum archidiecezjalnym nie mogła się oderwać od pięknych biskupich ornatów, które – jak sobie wyobrażała – musiały nosić księżniczki.
Punkt szósty: Klasyczne przekupstwo lodami
W greckim, czy tureckim upale, nawet najbardziej restrykcyjni rodzice czasem naginają swoje zasady dotyczące zdrowego żywienia. My nie jesteśmy restrykcyjni, więc na wakacjach pozwalamy Wiliemu na lody zdecydowanie zbyt często. Marta też przyznaje, że nie ma serca odmawiać swoim dzieciom tej przyjemności. Zresztą chyba większość rodziców mogłaby się pod tym podpisać.
Obietnica nagrody działa cuda – że dostaną loda albo czekoladę PO zwiedzaniu. Działa, a czasem spodoba im się tak, że zapominają o nagrodzie…
Agata
Oczywiście marzymy o tym, by nasze dzieci same chciały oglądać te wszystkie katedry, Doliny Królów, czy ruiny starożytnych miast. Ale gdy wybieramy się zwiedzać z dzieckiem świat, trzeba mieć plan A, B i C. No a dla nas chyba największą nagrodą za trud i czas, który poświęcamy na przygotowanie i perswadowanie dziecku konieczności zobaczenia wybranego przez nas miejsca, jest moment, w którym słyszymy, jak nasz pięciolatek rozmawiając na podwórku z kolegami, chwali się: „A wiesz, jaką wielką jaszczurkę widziałem jak byłem z rodzicami w takiej starej świątyni na Malcie? Było super!”.
4 komentarze
Moi rodzice właśnie tak robili i pamiętam, że uwielbiałam (i nadal uwielbiam) zwiedzać zabytki wszelkiego rodzaju 🙂 Mam nadzieję, że większość będzie stosować te porady, bo parki rozrywki nie są najciekawszym miejscem do zobaczenia.
Zawsze szukamy piesków na obrazach.
Świetny pomysł. Zwłaszcza w galerii malarstwa z XVIII wieku 🙂
Hahaha to wcale nie taka łatwa sprawa