Home Poradnik Bagaż dziecka: jak spakować roczne dziecko na miesiąc podróży

Bagaż dziecka: jak spakować roczne dziecko na miesiąc podróży

by Magda Pinkwart

Deszczowa Alzacja i północ Francji, chłodne górskie powietrze w Pirenejach, gorące Lazurowe Wybrzeże, na koniec alpejskie wioski. Każda noc w innym miejscu. Czasem na kempingu, czasem w dobrym hotelu. Zapakować bagaż dziecka na tak różnorodny miesiąc we Francji to prawdziwe wyzwanie.

Żeby nie był głodny, nie było mu za zimno ani za gorąco. A co jak się rozchoruje? No i żeby było wystarczająco pieluszek. Na początku wydawało nam się, że naszym śladem powinien podążać pociąg towarowy, ze wszystkimi niezbędnymi rzeczami dla synka. Jednak okazało się, że udało nam się spakować rzeczy małego do jednej niedużej torby. Jak to możliwe?

Po pierwsze: ubranka

Zamiast wkładać w bagaż dziecka dodatkowe ubranka, zapakowaliśmy kilka saszetek z proszkiem do prania dla niemowląt. Wzięliśmy tylko kilka par spodenek i koszulek – w zależności od pogody z długimi i krótkimi rękawkami czy nogawkami. Do tego kurtka z kapturem (chłodniejsze dni, deszcz), polar (góry) i czapeczka chroniąca przed słońcem (gorące dni nad morzem). Kilka par skarpetek i dwie pary bucików – zakryte na chłodne rejony, sandałki na plażę. Ubranka na szczęście są malutkie, więc zajmują mało miejsca.

Po drugie: pieluszki

Z Warszawy wyjechała z nami paczka pieluszek. Kiedy się skończyły, dokupiliśmy następną. A że kilka sztuk zostało akurat w niedzielę po południu, musieliśmy sporo nabiegać się po mieście, żeby znaleźć otwarty sklep. Z przyzwyczajenia myśleliśmy, że w galeriach handlowych w niedzielę będą tłumy. Tymczasem centra handlowe są wtedy we Francji przeważnie zamknięte (niektóre markety otwarte są rano). Działają tylko niektóre maleńkie sklepiki spożywcze w centrum miast. W jednym z nich był na szczęście niewielki dział z kosmetykami w którym znaleźliśmy pieluszki. Nad morzem przydadzą się pieluszki do pływania, które także zajmują niewiele miejsca.

Po trzecie: pieluszki tetrowe

Kiedy mały był naprawdę mały – miał miesiąc, dwa czy trzy, pieluszki tetrowe stanowiły pół naszego bagażu. Służyły do wszystkiego – jako podkładka przy przewijaniu, pierwsza pomoc przy ulewaniu, zasłonka na okno w samochodzie w razie słońca. Wykorzystywaliśmy wszystkie a jeszcze po drodze trzeba je było prać. Teraz wzięliśmy tylko trzy awaryjne. I oprócz momentu, kiedy stanęliśmy przed perspektywą, że w niedzielę nie kupimy zwykłych pampersów i będziemy musieli zakładać małemu pieluszki tetrowe, nie pomyśleliśmy o nich ani razu.

Po czwarte: kosmetyczka

Bagaż dziecka powinien mieścić także niezbędne kosmetyki. Szampon, oliwka, krem na odparzenia, krem z filtrem na słońce. Do tego w kosmetyczce znalazły się szczoteczka do dziewięciu ząbków, nożyczki do paznokci i ręczniczek. To wystarcza, żeby synek mógł się wykąpać zarówno w specjalnym zlewie do kąpania dzieci jakie mają tu na kempingach jak i w wielkiej hotelowej wannie.

Po piąte: apteczka

W domu zapakowaliśmy termometr, krople do nosa, żel na bolące dziąsła i czopki na obniżenie gorączki, plastry, opatrunki, wąski bandaż, płyn do dezynfekcji. Niestety kropelki do nosa przydały się, musieliśmy też dokupić syrop na kaszel, bo podczas nocy na kempingu temperatura spadła do 8 stopni i Chruczek obudził się z okropnym katarem. W razie konieczności wizyty u lekarza mamy dla Chruczka Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ), która pozwala na refundację kosztów poniesionych na leczenie na terenie Unii Europejskiej. Dzięki temu czujemy się spokojni, bo mamy zapewnioną publiczną opiekę zdrowotną dokładnie taką samą jak Francuzi. Kartę można wyrobić w NFZ za darmo i od ręki.

Po szóste: jedzenie

To zajmuje najmniej miejsca. Jedno opakowanie mleczka na wieczór i jedna torebka kaszki na rano. Plastikowa miseczka i łyżeczka. I w zasadzie tyle wystarcza nam, żeby żywić małego w podróży. Wzięliśmy jeszcze kilka słoiczków. Kiedy się skończą – dokupimy, ale nic na to nie wskazuje, bo synek, który uwielbia nowe smaki pluje swoimi Gerberkami i z apetytem wyjada nam z talerzy “ludzkie jedzenie”. We Francji wcinał już jagnięcinę w arabskiej knajpie, skosztował odrobinę moules a la mariniere, zachwycił się tradycyjną bretońską galette saucisse czyli kiełbaską wieprzową zawiniętą w gryczany naleśnik, przy czym gryczany naleśnik wyrzucił, a zjadł tacie pół kiełbaski (zjadłby całą, ale tata był szybszy). Zajada się bagietkami (choć największą frajdę sprawia mu dumne trzymanie zdobyczy).

Dodatkową trudnością było to, że niemal każdą noc spędzamy gdzieś indziej. Po tym, jak w pierwszym hotelu musieliśmy nosić nasze rzeczy na trzy razy, wypracowaliśmy technikę „jednej walizki”. Kiedy jedno idzie meldować nas w recepcji, drugie w tym czasie wyciąga z bagaży całej trójki rzeczy niezbędne dla każdego na jedną dobę – ubrania, kosmetyki i jedzenie dla małego. Całą trójkę pakujemy w jedną zgrabną walizeczkę i wchodzimy do hotelu lekko niczym biznesmeni, którzy przylecieli na spotkanie służbowe, a nie obładowani jak rodzina z małym dzieckiem w miesięcznej podróży.

Related Articles

6 komentarzy

Marzena Mitros 16 września 2014 - 08:08

Chciałabym nauczyć się tak pakować 🙂

Reply
Karolina Łukasz 16 września 2014 - 08:15

zabrać 3/4 mieszkania 😀 pozostawiając w domu puste pułki 😛

Reply
Aldona Garwacka 16 września 2014 - 08:18

To tylko dodam że warto oprócz wyrobienia EKUZ zapoznać się z zasadami w danym kraju bo np we francji trzeba samemu pokryć część kosztów wizyty czy szpitala a potem starać się o zwrot w polskim nfz – co oczywiście jest bezcelowe. Więc może się okazać że bardziej opłaca się wykupić komercyjne ubezpieczenie podróżne.

Reply
Mama podbija Trójmiasto 16 września 2014 - 13:23

ja mam całą walizkę jak jedziemy na weekend. o miesiącu nawet boje się myśleć

Reply
Fasola 17 września 2014 - 08:05

Pakowanie się nie jest takie trudne, gdy zdamy sobie sprawę z tego ile tak naprawdę potrzebujemy i okazuje się, że naprawdę niewiele.
Zamiast pieluszek tetrowych polecam bambusowe – szybciej schną i są bardziej chłonne. My używamy ich zamiast ręczników i bagaż zmniejsza się naprawdę o wiele.
Proszek dla niemowląt już bym sobie darowała. Zdecydowanie łatwiej jest wziąć mydło biały jeleń, ma więcej zastosowań.
Ograniczając nasz bagaż, bo głównie podróżujemy rowerami używamy wszyscy tych samych kosmetyków, czyli np. szampon i żel pod prysznic dla dzieci.
ponadto jadąc do tak cywilizowanego kraju jak Francja, czy gdziekolwiek w Europie (poza z resztą też) wszystko możemy dostać na miejscu, bo to nie jest podróż na koniec świata.
Trzeba też pamiętać, że dzieci są wszędzie:)

Reply
magda 17 września 2014 - 21:49

Zgadzamy się w 100%. Tetrowych pieluszek tym razem w ogóle nie ruszamy. Musimy wypróbować te bambusowe. Gdzie je kupujecie? Świetny pomysł, żeby używać wspólnie kosmetyków dziecięcych. Następnym razem na pewno się na to zdecydujemy. A resztę kupujemy po drodze. Francja jest czasem zbyt cywilizowana. W Gruzji można było kupować pieluszki na sztuki. I wychodziło taniej… 🙂

Reply

Leave a Comment