Home Poradnik 5 zdań, których nadużywamy wobec dzieci i kotów

5 zdań, których nadużywamy wobec dzieci i kotów

by Sergiusz Pinkwart

Zanim je wypowiemy, już dobrze wiemy, jaka będzie reakcja. Żadna! Marnujemy czas, nerwy, forsujemy struny głosowe. Zmieniamy intonację i timbr głosu. Czasem wrzeszczymy. I wszystko na nic. Jak grochem o ścianę. Właściwie moglibyśmy sobie ten wysiłek darować, bo i tak kończy się zawsze, jak groźba sankcji wobec Rosji – czyli niczym.

1. Zostaw to!

Ileż to razy przeklinałem w duchu, że zostawiłem nieopatrznie otwarte drzwi łazienki i Chruczek cichaczem przemykał do zakazanej strefy, by z diabolicznym chichotem dorwać się do szczotki do czyszczenia ubikacji i mazać nią po ścianach. Werbalne wezwania do zaprzestania niecnego procederu wywoływały jedynie intensyfikację aktywności. Zawsze! A jednak, widząc tę sytuację, zawsze wykrzykuję polecenie, które nie zostanie zrealizowane. I czuję się wówczas tak samo głupio, jak wtedy, gdy kotka Etopiryna wskakuje na kuchenny stół i sięga łapką do bukietu kwiatów wstawionego do karafki na wino (zgadnijcie, dlaczego nie mamy już żadnego wazonu?).

2. Nie przeszkadzaj mi, ja teraz pracuję!

To ulubiony tekst Magdy, która z uporem godnym lepszej sprawy próbuje forsować swoją wizję idealnej pracy. A to oznacza, że tak jak za dawnych, panieńskich czasów, siada wygodnie w fotelu, stawia obok kubek kawy, na kolanach otwiera laptopa, i… W tym samym momencie, z dzikim okrzykiem, dopada do niej Chruczek. Z rozmachu wali łapkami w klawiaturę, albo z siłą, o jaką nie podejrzewalibyście rocznego dziecka, usiłuje wyłamać ekran. W tym samym czasie jedna z naszych dwóch kotek rozprawia się ze stojącym (choć w tym momencie już leżącym) kubkiem kawy. A Magda, podniesionym głosem tłumaczy dziecku i kotom, że przecież ona nie siedzi na fejsie, tylko właśnie od pół godziny próbuje wysłać ważnego maila.

3. Chodź tutaj!

To też prawidłowość. Ile razy wychodzimy z domu na dłużej, gdy otwieramy drzwi wejściowe, Etopiryna wystrzela jak z procy i omijając wszystkie blokady ucieka na klatkę schodową. Żadne próby perswazji, gróźb, ani próśb nie zdają egzaminu. Trzeba ją gonić aż do suszarni, znosić na rękach ze strychu i zamykać w domu. Chruczek z kolei ma niezwykłe wyczucie kierunku. Konsekwentnie stosuje zasadę: „w którą idziesz stronę? Bo ja w przeciwną”. My chcemy w prawo? On odwraca się i zaczyna co sił w nogach gnać w lewo. Nawoływania i próby zawrócenia go ze złej drogi powodują jedynie zagęszczanie ruchów dziecka i bicie kolejnych rekordów prędkości w ucieczce od rodziców.

4. Nie wchodź tam!

Ci co mnie znają, wiedzą, że nie mam zbyt wielu obsesji i traum, ale jedną na pewno. Wejście na skwerek, spłachetek wyliniałej trawy w środku miasta, to dla mnie potężny stres. Z uwagi na psie (a kto wie czyje jeszcze) kupy, rozkładające się powoli i smrodliwie na każdym kawałku wolnej przestrzeni. Z jakiegoś powodu kupy mnie brzydzą. Nie przepadam też za widokiem mojego dziecka radośnie grzebiącego rączkami w kociej kuwecie. Mamy dwa koty, a mieszkanko małe. Nie da się kuwety zamknąć na cztery spusty, bo wtedy koty poczują się w prawie, by załatwiać mi się do łóżka i do butów, czego również chciałbym, w miarę możliwości uniknąć. Dlatego, gdy Chruczek podrywa się do lotu i halsuje w stronę uchylonych drzwiczek do schowka przeznaczonego w całości na kocią toaletę, włączam ostrzegawczą syrenę. To nigdy nie działa. Jeśli Chrucz chce pobawić się kocim żwirkiem, to werbalny zakaz go nie powstrzyma. Muszę rzucić się szczupakiem i przerwać miłe igraszki. Z drugiej strony koty rewanżują się ponadprzeciętnym zainteresowaniem chruczkowym łóżeczkiem i wózkiem. Chwila mojej nieuwagi i już rozkosznie przeciągają się na poduszeczce juniora. Najczęściej tuż po owocnej sesji w kuwecie. Wtedy też odruchowo się na nie wydzieram, a koty mierzą mnie tym swoim obojętnym, lekko wyniosłym spojrzeniem. Z ironią i absolutną pewnością, że mogę je strofować do woli a one i tak zrobią swoje.

5. Proszę cię…

Zasadniczo nie mam nic przeciwko formom grzecznościowym. Zarówno, gdy zwracam się do brytyjskiej królowej, przewodniczącego komitetu noblowskiego, jak i dziecka czy kota, staram się wyrażać z szacunkiem. Ale to „Proszę cię…” Kierowane do piętnastomiesięcznego urwisa, czy do czarnego i białego kota, naznaczone jest cierpieniem i beznadzieją, co rozpozna każde, w miarę uważne ucho. No i oczywiście nigdy nie przynosi zamierzonego skutku. Mogę sobie prosić choćby i całe życie, a zarówno Chrucz, jak i koty, mają moje rozpaczliwe prośby w głębokim poważaniu. Właściwie, to mógłbym sobie to proszenie darować. Ale nie, ja się tak łatwo nie poddaję. No i na własne życzenie odczuwam wstyd i upokorzenie. Gdybym sobie darował to „proszę cię…”, mógłbym udawać, że zachowuję resztki godności. Tymczasem obnażam się całkowicie. I nic dziwnego, że spotyka mnie upokorzenie. Dobrze, że póki co, jestem silnijejszy zarówno od Chruczka, jak i od kotów. Mogę użyć argumentów siły, oderwać małego od kuwety, albo zepchnąć kota ze stołu i w ten sposób narzucić swoje zdanie.

Bo gdyby pozostała mi jedynie siła argumentów, to byłoby ze mną naprawdę krucho.

Related Articles

10 komentarzy

Alicja Micuła 10 października 2014 - 08:09

Prośby są bardziej skuteczne i nie sądzę, aby były upokarzające! Dobrze działa obojętność wobec wyczynów dziecka – oczywiście wtedy gdy jest to możliwe i bezpieczne. Jak widzi, że jego rozrabianie nie wzrusza, przestaje mu się to podobać:-) U siebie warto zawczasu wyeliminować – w odpowiedzi na oczekiwanie dziecka – słówko „zaraz”. W innym przypadku w przyszłości mamy szansę doczekać się zwielokrotnionej „zarazy”

Reply
Wyprawa Mama 10 października 2014 - 08:39

Nic dodać nic ująć… no może ja sobie kota odejmę bo go nie posiadam za to opisane 5 zdań, rzucam w próżnię do moich dzieci już od (o zgrozo!) 13 lat z przerwami. I o ile w przypadku Pierworodnego jeszcze miałam wrażenie że spotykam się ze zrozumieniem o tyle ostatni z rodu skutecznie udowadnia mi, że to wcześniej, to był jakiś wyjątek albo przemyślany wybieg tudzież lenistwo (no bo co się będę z Matka użerał jak posłucham to da spokój) Pierworodnego…

Reply
Jaroslaw Golanowski 10 października 2014 - 09:25

Moim ulubionym jest : „Co ja Ci powiedziałem! ” nie dość, że oczywiście 2 latek nie powtórzy co mu powiedziałem, to nawet gdyby chciał i mógł, to pewnie i tak tego nie słuchał 🙂

Reply
Magdalena Kaniak 10 października 2014 - 14:51

Właśnie wczoraj urodziłam i już oczami wyobraźni widzę, co będzie się działo w domu, gdy wrócę z naszą córeczką. Mamy 2 koty (biały dachowiec i syjamka) i na pewno będą bardzo zainteresowane nowym członkiem rodziny.
Artykuł jakby pisany przeze mnie ale za kilka miesięcy 😉

Reply
Dziecko w drodze 10 października 2014 - 15:07

Gratulacje i trzymamy kciuki za przyjaźń córeczki z kotami. U nas była na początku obraza (kotów), mimo, że za radą mądrych podręczników Sergiusz przynosił ze szpitala ubranka pachnące małym, żeby się przyzwyczaiły. Potem wchodzenie do łóżeczka (podobno pomaga włożenie tam nadmuchanych balonów, które pękają pod kocim pazurem, ale nie chcieliśmy narażać naszych kotek na stresy). No a teraz jest wspólna zabawa (koty uciekają, Chruczek je goni). Pierwszym słowem wypowiedzianym przez naszego synka świadomie był „totet” (kotek), co jest chyba najlepszym dowodem na to, że wychowanie od pierwszych dni ze zwierzętami jest super 🙂

Reply
Magdalena Kaniak 10 października 2014 - 16:50

Mam nadzieję, że po tych całych nagabywaniach mnie przez rodzinę i znajomych by oddać koty (jakby oddać dzieci), będzie między nimi i małą ta więź i nić porozumienia. No i wszyscy zobaczą, że koty jak każde inne stworzenia nadają się do wychowywania dzieci na wrażliwych obywateli tego świata 🙂

Reply
Dziecko w drodze 10 października 2014 - 16:53

Jasne, że da radę. Choć nastaw się na to, że koty i dzieci będą trzymały wspólny front przeciwko siłom rozsądku i porządku. Dzieci i koty należą do świata Chaosu imświetnie się dogadują w kwestii siania zniszczenia 🙂

Reply
Magdalena Kaniak 10 października 2014 - 16:55

Na pewno będzie wesoło 😀 Tatuś będzie zadowolony bo to jedyny zdrowy rozsądek w domu 😀

Reply
Magdalena Łucewicz 10 października 2014 - 17:29

Mam na imię Magda. Jestem te 5 zdań. 🙂 tak jest. Życie.

Reply
Pierwszy ROK Dziecka w Drodze 3 stycznia 2015 - 18:01

[…] Miesiąc zaczęliśmy w Austrii, gdzie zwiedzaliśmy fantastyczne, przyjazne dzieciom gospodarstwa agroturystyczne. A potem wróciliśmy do domu i napisaliśmy, a Wy polubiliście tekst o 5 zdaniach, których nadużywamy wobec dzieci i kotów. […]

Reply

Leave a Comment