Home Podróże po świecieAfryka Zanzibar. Afryka na ostro

Zanzibar. Afryka na ostro

by Sergiusz Pinkwart

Rajska wyspa, czy piekło na ziemi? Polecieliśmy z naszym trzyletnim synkiem na południe od Równika, choć do samego końca mieliśmy wątpliwości, czy na pewno dobrze robimy. Z jednej strony – Zanzibar to całkiem rozsądne miejsce na pierwszy kontakt z Czarnym Lądem, z drugiej… to jednak prawdziwa Afryka.

Maj to najchłodniejszy miesiąc w roku. Temperatura spada nieznacznie poniżej 30 stopni, a lokalni mieszkańcy zakładają wełniane czapki i puchowe kurtki. Prognoza pogody też nie pozostawiała złudzeń – deszcz, deszcz, a potem będzie lało. Afryka, no żesz !@#$

Deszcz w Afryce to nie żarty. Ulice natychmiast zmieniają się w rwące rzeki.

Liczymy, że rzeczywistość okaże się dużo bardziej przyjazna. Przywita nas słońce, które co jakiś czas będzie znikało za chmurami. Temperatura będzie idealna, żeby się nie spocić, ale i nie zmarznąć. A Ocean Indyjski może być nieco chłodniejszy niż Morze Arabskie, bo chyba nawet wolimy wodę o temperaturze 30, niż 35 stopni.

Nasze rady:
Przemyśl wcześniej, gdzie schowasz pieniądze, a najlepiej podziel je i trzymaj w kilku miejscach. Po wymianie 200 dolarów dostaliśmy naprawdę gruby plik banknotów spięty gumką, który w nie mieścił się do żadnego portfela.
Nie trzymaj na wierzchu żadnego jedzenia – w tym klimacie wszystko błyskawicznie pleśnieje i przyciąga masę owadów.
Wiza wjazdowa na lotnisku kosztuje 50 dolarów i należy zapłacić za nią kartą kredytową.
Rezerwując pierwszy nocleg zapytaj, czy hotel wyśle po Was samochód na lotnisko. My to mieliśmy w cenie noclegu, ale gdybyśmy nie zapytali, o pierwszej w nocy na lotnisku poza miastem nie byłoby miło…
Przygotuj się na nachalnych sprzedawców i bezceremonialnie oferujących swoje usługi taksówkarzy. Stone Town nie jest duże, najlepiej zwiedzać je piechotą, więc nie daj sobie wmusić usług, których nie potrzebujesz.
Nie zapomnij wziąć ze sobą wapna i leków antyhistaminowych przeciwko alergii. Nie wiemy jak zareagujemy na ukąszenie jakiegoś owada. Zresztą nawet z pozoru niegroźny kontakt z obcymi bakteriami może wywołać uczulenie. Nasz synek spuchł po pogłaskaniu pieska w domu przyjaciół.
O szczepieniach i profilaktyce antymalarycznej napiszemy osobno, bo to naprawdę poważna sprawa. Warto pamiętać o tym, że komary najgorzej „żrą” o zachodzie słońca i tuż przed świtem. Psikanie się odpowiednimi specyfikami – jest wtedy niezbędne.

Zanzibar, jak chyba cała Afryka Równikowa, to kraj kontrastów. Najniższa pensja wynosi ok. 250 złotych, czyli równowartość 150 butelek wody. Z drugiej strony ceny usług dla turystów, czy hoteli, bywają zaskakująco wysokie. Regułą raczej – niż wyjątkiem – jest 50-60 dolarów za nocleg w hotelu o jakim takim standardzie. W sumie nic dziwnego, że miejscowi traktują nas jak dawców kasy. Skoro stać nas by dzień w dzień wywalać na mieszkanie i jedzenie całą (ich) miesięczną pensję, to naprawdę nawet nie zauważymy, jak skubną nam jeszcze parę dolarów.

Dwieście pięćdziesiąt dolarów ma nam starczyć na tydzień. Afrykańczyk żyje za taką kwotę przez cztery miesiące.

Na dodatek, raczej mamy małe szanse, żeby „wtopić się w tłum”. Wszędzie będziemy „mzungu”, czyli „białasem”,  bogaczem, którego jedynym sensem istnienia jest to, że można go traktować jako chodzący bankomat. Można się na to obrażać (bez sensu), można z tym walczyć (udręka i zszargane nerwy), albo godząc się z tym, starać się ograniczać straty do akceptowalnego rozmiaru. Naprawdę, nie będzie tragedii, jeśli za posiłek w lokalnej knajpce zapłacimy dwa dolary, choć miejscowi pewnie płacą jedną trzecią tej kwoty.

Transport w Afryce.

To co nas może tu doprowadzić do szewskiej pasji, to fakt, że Afryka jest kontynentem wiecznej prowizorki. Wszystko jest tu „na gwóźdź i sznurek”. Pewno wynika to z tego, że przyroda jest tak ekspansywna, a klimat gorący, że w wyścigu natury i cywilizacji, człowiek stoi na z góry przegranej pozycji. Można stanąć na rzęsach, a i tak monsunowy deszcz urwie rynnę, mrówki do spółki z karaluchami zjedzą cały zapas mąki, a świeżo pomalowana ściana pokryje się liszajem grzyba. Zamiast walczyć z wiatrakami, miejscowi wychodzą z założenia, że lepiej podstawić wiadro pod cieknący dach, kupić tylko tyle mąki, żeby wystarczyło na naleśniki i omijać wzrokiem ciemne plamy na murze.

Sklep na obrzeżach Stone Town. Nie ma sensu budowa z cegieł, bo i tak przyroda, prędzej czy później, zagarnie wszystko.

– Ja bym nie mogła tak żyć – mówi Magda, która patrzy na Zanzibar z pozycji mocno afrosceptycznej.

– To miejsce, w którym nasze codzienne, europejskie problemiki, wydają się wspaniale nieistotne! – zachwycam się, jako afroentuzjasta.

Jedziemy w szczycie pory deszczowej, ryzykując trochę, że utoniemy w błocie i zjedzą nas komary. Ale w przeciwieństwie do napiętych harmonogramów naszych „zwykłych” wyjazdów, udało mi się wynegocjować z Magdą, że Afryka będzie nieco luźniejsza. Wiele rzeczy mamy ustawionych fakultatywnie. Jak się uda, to super. Jak nie – to nie będzie tragedii. Ważne, żeby dotrwać do końca rodzinnej wyprawy w zdrowiu i dobrej formie.

Lecimy z obawami i nadzieją. Obawy mamy podobne, a nadzieje? Magda – jedzie z nadzieją, że jakoś to przetrwa i nie będzie za dużo robali. Ja – że nasz synek pokocha ten kontynent tak jak ja i będzie chciał tu wracać. Bo Afryka nikogo nie pozostawia obojętnym. Albo się ją kocha, albo nienawidzi.

Chruczek, pierwszy dzień w Afryce 🙂

Przeczytaj o przygodzie na Farmie Przypraw

Related Articles

2 komentarze

aldek 23 maja 2017 - 14:02

Nie wiem czy Wy zawsze macie wakacje na wakacjach, ale dobrze, że pojechaliście do Zanzibaru, bo ja już nie muszę. Ale do Bhutanu to bym jeszcze pojechał… Nie wybieracie się tam przypadkiem?

Reply
sergiusz 27 maja 2017 - 11:22

Drogi Aldku. Himalaje i okolice są Twoje! Myślę zresztą, że ciągnie Cię tam już od dość dawna. Ruszaj w drogę i pisz relację!

Reply

Leave a Comment