Home Podróże po świecieEuropaArmenia Erewań. Co w Zoo jedzą słonie?

Erewań. Co w Zoo jedzą słonie?

by Sergiusz Pinkwart

Zwierzęta za kratami to nie nasza bajka. Ale Chruczek, odkąd dowiedział się, że w Erewaniu jest Zoo, strasznie chciał pójść zobaczyć „animuls”. Poszliśmy. I nie żałujemy.

a

Zoo w Erewaniu znajduje się nieco dalej od centrum, niż na przykład ogród zoologiczny w Warszawie, czy we Wrocławiu. Zajmuje sporą, ale bardzo zróżnicowaną powierzchnię, na stoku stromego jaru, przy wylotówce prowadzącej do Garni (tam, gdzie stoi jedyna na Kaukazie ocalała pogańska świątynia Mitry). Uprzedzając fakty – Zoo jest w trakcie mocnej restrukturyzacji, która potrwa zapewne jeszcze parę lat. Ale to dobrze, bo bardzo wyraźnie widać jak na naszych oczach zmieniają się czasy. Zderzenie siermiężnego socjalizmu z nowoczesnym podejściem i głęboką wiedzą na temat ekologii i zachowań zwierząt, to jak dwa, kompletnie różne światy.

Brama główna do erewańskiego Zoo

Ale najważniejsze są reakcje dzieci.

Nasz Chruczek był absolutnie zachwycony już od wejścia. Przy kasie, wraz z biletem wręczono mu sporą, papierową torbę z pokrojonymi na połówki jabłkami i kawałkami marchewki.

– Dzieci kochają karmić zwierzątka – powiedziała nam kasjerka. – Próbowaliśmy z tym walczyć, ale byliśmy bez szans. Dlatego zamiast leczyć zwierzęta po przejedzeniu cukierkami czy kanapkami, pozwalamy dzieciom karmić zwierzaki zdrowymi przekąskami. Oczywiście wszystko jest pod dyskretnym nadzorem pracowników Zoo.

Mimo dobrego nastawienia, po wejściu na teren ogrodu, zrobiło nam się smutno.

Najstarsze wybiegi dla zwierząt przypominają ciężkie więzienie. I coś w tym jest. Klatki i pawilony budowali niemieccy jeńcy wojenni w latach czterdziestych. Ale tuż obok jest zaaranżowany staw z wyspą, na której mieszkają małpki. Wokół roi się od wodnych ptaków, a dyskretne drewniane płotki i szklane tafle zastąpiły ciężkie kraty.

Małpki boją się wody. Dzięki temu nie trzeba było otaczać ich wysepki kratami.

W awiarium kolejne zaskoczenie. Ciężkie, kaukaskie sępy beznamiętnie przyglądają się kicającym zajączkom.

– Bez obaw! Sępy to padlinożercy. Zajączki są całkowicie bezpieczne – podchodzi do nas z uśmiechem Ruben Khachatryan, twórca nowej koncepcji Zoo. Wypatrzył nas już przy kasach i postanowił opowiedzieć o pomysłach, które powoli wcielane są tu w życie. Sezon zacznie się dopiero pierwszego maja, jest wczesne przedpołudnie i na razie wygląda na to, że jesteśmy jedynymi zwiedzającymi.

– Też nie lubię tych klatek – Ruben pokazuje maleńkie klitki, w których osowiałe zwierzęta jakby odsiadywały dożywocie. – Ale to kwestia czasu i pieniędzy. Burzymy stare wybiegi i budujemy nowe, w których przestrzeń jest dużo większa, bo łączymy gatunki, które na co dzień sobie w naturze nie wchodzą w drogę. Na przykład na stromym zboczu będą za parę tygodni żyły razem niedźwiedzie i wilki. Tutaj mamy muflony, a tam lwy i tygrysy…

Chruczek karmi jelenie sika

Podchodzimy do jeleni sika, od których oddziela nas niewysoki płotek. Chruczek karmi jelonki, a potem rzuca kawałki jabłek makakom.

– Chcesz pokarmić słonia? – Pyta się Ruben naszego synka. A potem staje z nim w bezpiecznej odległości i razem podają wielkiemu ssakowi marchewkowe przysmaki.

– Udało nam się powiększyć Zoo o sporą przestrzeń, którą kiedyś zajmowało wysypisko śmieci – mówi Ruben. – Możecie sobie wyobrazić jak tu śmierdziało, gdy wiatr zawiał od tej strony. Teraz jest czysto.

Plac zabaw w środku Zoo

Mamy tu duży plac zabaw i hipodrom, na którym niepełnosprawne dzieci odbywają hipoterapię. Wiecie co to jest?

Wiemy. I podziwiamy.

Szukamy zwierząt.

Wracamy lawirując pomiędzy maszynami budowlanymi, a potem ścieżką wśród „więziennych pawilonów” budowanych przez jeńców wojennych. Ruben odprowadza nas do bramy, tłumacząc, że za parę lat będzie tu pięknie i nowocześnie. Na razie jest okres przejściowy, bo nie da się przerobić „więzienia dla zwierząt” na nowoczesny park rozrywki „jednym rzutem”. Trzeba byłoby mieć na to dużo pieniądze i zamknąć Zoo na kilka lat. A nikt na to nie może sobie pozwolić. Więc prowizorka jeszcze trochę potrwa, ale już teraz widać, że idzie ku dobremu. Warto było tu przyjść choćby po to, żeby nakarmić słonia…

Chruczek obserwuje kaczki.

W czasie naszych rodzinnych wyjazdów korzystamy z ubezpieczenia oferowanego przez Twoja Karta Podróże. Możesz je kupić TUTAJ. Polecamy!

Related Articles

3 komentarze

Krzysztof Surała 15 kwietnia 2017 - 08:22

Super

Reply
Marta B 16 kwietnia 2017 - 15:54

Sama bym tam pojechała ?

Reply
Mama w Barcelonie 16 kwietnia 2017 - 13:59

Dla mnie też byłaby to wielka przygoda! 😀

Reply

Leave a Comment