Austriacka Dolina Stubai ma najpiękniejsze i najbardziej widokowe trasy narciarskie w Europie. Przy tym stoki są na tyle szerokie i łatwe, że to idealne miejsce na nauczenie dziecka jazdy na nartach.
Pierwszy dzień w Dolinie Stubai zaczęliśmy od lodowca. To w końcu właśnie na lodowiec Stubai przyjeżdżają do doliny Stubai Tal tysiące narciarzy. Mogą tu jeździć od października aż do czerwca. Najpiękniej jest wiosną, kiedy jest już na tyle ciepło, że można wygrzewać się w słońcu i jeździć w lekkich ubraniach, a śniegu na lodowcu nadal jest bardzo dużo, i jesienią, kiedy lasy mienią się złoto-czerwonymi kolorami, a śnieg już jest doskonały.
Wyruszyliśmy z hotelu wcześnie rano, zaraz po typowym austriackim śniadaniu. W tym kraju wspaniałe jest to, że do deski serów, wędlin, świeżego pieczywa i sałatek podają tu także lampkę szampana na dobre rozpoczęcie dnia. Wskoczyliśmy do skibusa, którym przez całą dolinę można jeździć za darmo jeśli ma się strój narciarski lub sprzęt. Po dwudziestu minutach wysiedliśmy przed dolną stacją kolejki. Znamy Stubai i czujemy się tu jak u siebie. W końcu tu się poznaliśmy, i nie byłoby ani naszego dziecka ani bloga, gdyby nie słoneczne stoki, skrzący się śnieg i dobre austriackie wino.
Tym razem po raz pierwszy jechaliśmy nową kolejką Eisgrat, która otwarto trochę ponad rok temu. Jest niesamowita. Kabina wygląda jak duży salon, jest kilka rzędów miękkich ławeczek, bardzo dużo miejsca i darmowe wi-fi, które uprzyjemnia kilkunastominutową jazdę w górę, aż pod zaśnieżone alpejskie turnie. Chociaż zamiast korzystać z internetu woleliśmy wyglądać przez panoramiczne szyby. I dobrze, bo dzięki temu zobaczyliśmy kozice, które grzebały kopytkami w śniegu w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
Kozice, to po austriacku Gams, a stacja kolejki, na której znajdowała się szkoła narciarska Wiliego, nazywa się Gamsgarten, czyli ogród kozic. Tam w wypożyczani czekał na nas sprzęt, a w szkółce narciarskiej instruktor – uśmiechnięty Johannes.
Wypożyczalnie InterSport przy austriackich stokach są absolutnie rewelacyjne, wszystko odbywa się bez kolejek, prosto i szybko. Najpierw trzeba wprowadzić swoje dane do komputera. Wpisujemy imię, nazwisko, adres, wzrost, wagę i poziom umiejętności. Wtedy komputer wypluwa wydruk, a obsługa wypożyczalni już wie co robić.
Wszystko idzie błyskawicznie i z uśmiechem, co jest absolutną rewelacją (Ci, którzy jeżdżą w Polsce wiedzą, że to nie takie oczywiste). Wkrótce wszyscy znali imię Wilhelma i bawili się z nim, zagrzewając przy tym do boju nowego adepta narciarstwa. Po chwili już mieliśmy gotowy sprzęt – Wili do nauki, ja damski – bardzo lekki i niemalże samoskręcający, Sergiusz dostał nowe narty testowe na sezon 2018.
Z drżeniem serca ruszyliśmy na pierwszą lekcję.
Sergiusz wychował się w Zakopanem. Tam jeździli na nartach na WF–ie, więc potrafi jeździć przodem, tyłem, bokiem, po najczarniejszych z czarnych tras. Ja nauczyłam się jeździć na nartach kiedy miałam 27 lat, więc strasznie późno. Bardzo lubię narty. Z czarnej trasy zjadę, ale bez przyjemności. Wolę niebieskie i czerwone. Stubai jest więc dla mnie idealny. Ma mnóstwo łatwych tras, szerokich i doskonale wyratrakowanych, a przy tym widoki tak alpejskie, skaliste i niebiańskie, że nie wiadomo czy jechać, czy stać i robić zdjęcia.
Baliśmy się jak poradzi sobie Wili. Początek poszedł dobrze. Przybił piątkę z instruktorem, dzielnie wspinał się po igielitowym dywaniku i ćwiczył zjeżdżanie z małej górki.
Po dwugodzinnej lekcji (na początek takie dwugodzinne sety są idealne dla początkujących maluchów) w restauracji na stoku wciągnął na raz rybkę, frytki i batonik energetyczny, który miał być na później.
A potem wzięliśmy go na sześcioosobowe krzesełko i wjechaliśmy na sam szczyt skalistej góry, na wysokość ponad 3 tysięcy metrów. Po drodze, jadąc kolejką nad granitowymi skałami, Wili, który ciągle coś mówi, krzyczy albo śpiewa, był coraz cichszy.
Na górze Sergiusz wziął Wiliego między swoje narty i zaczęliśmy zjeżdżać ze stromego stoku bardzo łagodnymi, długimi skrętami. Po zjeździe przejęty synek przyznał „bojałem się”. Ale dał radę.
Na lodowiec Stubai możesz wybrać się tu:
Stubaier Gletscher, Mutterberg 2, Stubaital, Tirol, www.stubaier-gletscher.com, dojazd z całej doliny darmowym ski-busem do pętli Mutterberg, darmowe parkingi przy dolnych stacjach kolejek Eisgratbahn i Gamsgartenbahn.
Karnety dzienne: od €37 do €47 (dorośli); od €18,50 do €23,50 (dzieci); dzieci do 10 lat gratis.
Szkółka narciarska: przy górnej stacji kolejki Gamsgartenbahn, www.schischule-neustift.com, 2-godzinny kurs dla dzieci: €35; 2×2-godzinny kurs: €59; 2-godzinny kurs+przedszkole: €59.