Nasz synek skończył 10 tygodni. Z tej okazji zrobiliśmy bilans. Choć podróż z dzieckiem to nie kaszka z mleczkiem, razem przejechaliśmy już sześć tysięcy kilometrów.
Podróż z dzieckiem to coś, do czego wiele osób podchodzi z dużą rezerwą. Zwłaszcza, kiedy mówimy o zabraniu w drogę niemowlaka. Ale przy odrobinie logistyki udaje się zorganizować tak, żeby wycieczka była ciekawa dla rodziców i komfortowa dla malucha. Nam przynajmniej jak dotąd całkiem nieźle się to udaje. To prawda, bywają trudne momenty i nieprzespane noce. Ale czy we własnym domu by ich nie było?
Warszawa – Kraków – Warszawa – 600 km
Pierwszy miesiąc i pierwszy wyjazd. Na dzień przed tym jak Wili skończył miesiąc, pojechaliśmy do Krakowa i jeszcze tego samego dnia z powrotem. Chrucz świetnie zniósł 600 kilometrów w drodze.
Lubuskie-Dolny Śląsk – 1400 km
Pierwszy nocleg poza domem i to od razu z przytupem. Chrucz nocował w XVIII-wiecznym pałacu w Wiechlicach i bardzo mu się podobało – zwłaszcza akustyka w naszej wysoko sklepionej komnacie w późnych godzinach nocnych. Po raz pierwszy był też za granicą – w przygranicznym Goerlitz.
Gołdap i Mazury Garbate – 700 km
Kolejna podróż z dzieckiem, tym razem pod granicę z Obwodem Kaliningradzkim. Wiliemu służyło mazurskie powietrze, wjechał też po raz pierwszy wyciągiem. Z jakiegoś powodu podczas tego wyjazdu postanowił brudzić pieluszki wyłącznie na wysokim poziomie (zabytkowa wieża widokowa – 46 m., kawiarnia obrotowa na Pięknej Górze – 272 m.)
Podlasie – 900 km
Wyjazd na Podlasie to przede wszystkim pierwsza kąpiel w prawdziwej wannie. A poza tym zwiedzenie przygranicznych sanktuariów trzech wyznań w ciągu jednego popołudnia – unitów w Kostomłotach, katolików w Kodniu, prawosławnych w Jabłecznej. Na deser, jeszcze tego samego wieczora, pałac Potockich w Radzyniu Podlaskim.
Trójmiasto – 700 km
Wilhelm po raz pierwszy zobaczył morze i miał bliskie spotkanie z piaskiem na plaży. Poza tym odwiedził swój pierwszy w życiu statek – ten, którym przypłynęli do Gdyni słynni meksykańscy marynarze i przespał bankiet na Darze Pomorza.
Sandomierz-Wieliczka – 650 km
Epokowe wydarzenie w życiu naszego synka a zarazem w ponad 700-letniej historii Kopalni Soli w Wieliczce. Wili okazał się być najmłodszym podróżnikiem od początku jej istnienia, zwiedzającym podziemne korytarze (kiedyś była tu trzymiesięczna Japonka, ale Chrucz pobił rekord). Zjechał windą górniczą (4 metry/sekundę) i jadł mleczko na głębokości 135 metrów. Zwiedził też Sandomierz, gdzie był przewijany w asyście rycerza.
Wrocław – 750 km
Szybki wyjazd do Wrocławia. Chrucz ceni sobie autostrady i dynamiczną jazdę. Wtedy spokojnie przesypia całą podróż. W stolicy Dolnego Śląska najbardziej podobało mu się jedzenie.
Radzyń Podlaski – 300 km
„Lubię wracać tam gdzie byłem już” – nawet u takiego malucha zaczynają się powroty w znane już miejsca. Wili ponownie odwiedził Radzyń Podlaski i pałac Potockich. Wchodzi też na wyższy poziom ignorowania okoliczności zewnętrznych. Nie budzi się już przy przenoszeniu z fotelika samochodowego do łóżka.
W sumie przejechaliśmy z nim 6000 kilometrów. I jedziemy dalej. Żeby nie było – ten wpis również robimy w drodze. Sergiusz pędzi właśnie 140km/h, a w foteliku spokojnie drzemie Wili, pokonując kolejne kilometry…