Ku***, potym co się stało w Nicei, to już naprawdę nie można nigdzie pojechać! – powiedział mi dziś kolega z redakcji. Radził się mnie w sprawie rodzinnych wakacji. „Bo ty ciągle jeździsz z dzieckiem i bloga masz, to pewnie wiesz” – zagaił.
Zawsze mi się wydawało, że faktycznie wiem, że w mojej rodzinie zawodowo podróżuje już trzecie pokolenie, że zrobiłam już swoje ładnych parę kilometrów po świecie i w kilku miejscach otarłam się o sytuację ekstremalną. Kiedy inni panikowali ja wyjaśniałam, że nie ma się czego bać, że wystarczy trzymać się pewnych reguł, by być bezpiecznym. Dziś nie jestem tego pewna.
Przez lata jeździłam – najpierw na trekkingi z plecakiem, a potem jako pilot wycieczek do Izraela. Każdy słyszał o zamachach, nożownikach, wybuchach w autobusach. A mój Tata, najlepszy pilot wycieczek do Ziemi Świętej w Polsce, w trudnych chwilach najkrwawszych zamachów w Izraelu tłumaczył mi, żeby po prostu unikać tłumów, nie wchodzić na dworzec autobusowy jeśli nie trzeba, nie pchać się na bazar w godzinach szczytu.
Nie posłuchałam. Wybrałam się wieczorem do jednego z modnych plażowych klubów w Tel Avivie. Było fajnie, ale bez przesady, nie za cenę życia. Potem dowiedziałam się, że następnego wieczoru w kolejce do tej dyskoteki wysadził się zamachowiec. Miał na sobie pas wypełniony ładunkiem wybuchowym i gwoździami. Zginęło ponad dwadzieścia osób, kilkaset zostało rannych. Pomnik na promenadzie z nazwiskami tych, którzy zginęli mijam za każdym razem, kiedy idę z hotelu do starego miasta, – Jaffy.
Nigdy nie myślałam o tym: „O, jakie to straszne, moje nazwisko też tam mogło być”. Nie miałam takiej refleksji, bo każdy z nas był na krawędzi nie raz nie dwa…
Dopiero teraz myślę. Dlatego, że jestem matką. Kiedy przyjechaliśmy do hotelu, Chruczek zobaczył:
– O, telewizor! – i zażądał włączenia niecodziennej rozrywki.
Włączyliśmy program informacyjny i zamarliśmy. Spodziewaliśmy się podsumowań zamachu w Nicei, a trafiliśmy na wiadomości o zamachu stanu w Turcji. Nie wiadomo co się dzieje, bo korespondenci mozolnie zbierają informacje, a wyrwani z piątkowego wieczoru eksperci próbują dać receptę wróżąc z fusów.
Ale ja wiem.
Najgorszy moment w swoim życiu przeżyłam dzień po moich urodzinach, rok temu. Wracaliśmy z Budapesztu i na lotnisku rodzina i znajomi zasypali nas wiadomościami, że nie ma kontaktu z moim Tatą. Zajęta przygotowaniem reportażu w stolicy Węgier nie wiedziałam co się dzieje.
A do muzeum Bardo w Tunisie wkroczyli terroryści. Zginęli Polacy.
Tego dnia ze swoją grupą miał tam być mój Tata. Dzwoniłam na jego numer z tego cholernego lotniska w Budapeszcie z tysiąc razy. Numer nie odpowiadał, możecie sobie tylko wyobrazić, co czułam.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Był w tym muzeum kilka godzin wcześniej. A w tym przypadku kilka godzin oznaczało darowanie życia.
A ja wtedy zrozumiałam, że choć kocham podróże, to nie chcę, żeby życie moje i mojej rodziny były kwestią rosyjskiej ruletki.
Jestem przerażona tym, co z sekundy na sekundę widzimy w telewizji. W Turcji prawdopodobnie właśnie zaczyna się wojna domowa, a tam są moi przyjaciele, którzy po prostu wykupili urlop. Lotniska są zamknięte. Rodziny zamiast spokojnie się bawić myślą – co dalej? Wiem z doświadczenia, że sporo prawdy jest w twierdzeniu, że „nigdy nie jest tak źle jak podają media”, ale tureckie media właśnie zakończyły nadawanie.
I powiem Wam, że, jeśli tak jak kolega z redakcji, będziecie mnie pytać o bezpieczny rodzinny kierunek na wakacje – odpowiem szczerze. To trudne, bo mam wielu przyjaciół i znajomych żyjących w tych miejscach, których los zależy od turystyki. Ale – dziś na pewno nie pojadę z moim dzieckiem do Turcji ani do Tunezji, Egiptu ani do Francji. Wszystkie te miejsca znam, kocham, ale poczekam, aż świat zmieni się na lepsze. Mam nadzieję, że niedługo.
2 komentarze
Tyle się właśnie słyszy a Polacy w dalszym ciągu tam jeżdżą bo tanio ! Dzien po zamachu w Tunisie znajomy tam lecial na wakacje biuro mu zapewnilo inna wycieczke ale nie bo on tam chce stwierdził że skoro będzie w hotelu gdzie turyści to nic mu nie zrobią… takie to dziwne myślenie
To jest straszne. Przede wszystkim dla ludzi, tych którzy muszą tam nadal żyć mimo tego wszystkiego co tam się dzieje. I dla wszystkich innych, nas bo nie wiadomo gdzie i kiedy będzie kolejny raz.