Home Poradnik Wakacje w czasach terroru

Wakacje w czasach terroru

by Magda Pinkwart

Ku***, potym co się stało w Nicei, to już naprawdę nie można nigdzie pojechać! – powiedział mi dziś kolega z redakcji. Radził się mnie w sprawie rodzinnych wakacji. „Bo ty ciągle jeździsz z dzieckiem i bloga masz, to pewnie wiesz” – zagaił.

Zawsze mi się wydawało, że faktycznie wiem, że w mojej rodzinie zawodowo podróżuje już trzecie pokolenie, że zrobiłam już swoje ładnych parę kilometrów po świecie i w kilku miejscach otarłam się o sytuację ekstremalną. Kiedy inni panikowali ja wyjaśniałam, że nie ma się czego bać, że wystarczy trzymać się pewnych reguł, by być bezpiecznym. Dziś nie jestem tego pewna.

Przez lata jeździłam – najpierw na trekkingi z plecakiem, a potem jako pilot wycieczek do Izraela. Każdy  słyszał o zamachach, nożownikach, wybuchach w autobusach. A mój Tata, najlepszy pilot wycieczek do Ziemi Świętej w Polsce, w trudnych chwilach najkrwawszych zamachów w Izraelu tłumaczył mi, żeby po prostu unikać tłumów, nie wchodzić na dworzec autobusowy jeśli nie trzeba, nie pchać się na bazar w godzinach szczytu.

Nie posłuchałam. Wybrałam się wieczorem do jednego z modnych plażowych klubów w Tel Avivie. Było fajnie, ale bez przesady, nie za cenę życia. Potem dowiedziałam się, że następnego wieczoru w kolejce do tej dyskoteki wysadził się zamachowiec. Miał na sobie pas wypełniony ładunkiem wybuchowym i gwoździami. Zginęło ponad dwadzieścia osób, kilkaset zostało rannych. Pomnik na promenadzie z nazwiskami tych, którzy zginęli mijam za każdym razem, kiedy idę z hotelu do starego miasta, – Jaffy.

Nigdy nie myślałam o tym: „O, jakie to straszne, moje nazwisko też tam mogło być”. Nie miałam takiej refleksji, bo każdy z nas był na krawędzi nie raz nie dwa…

Dopiero teraz myślę. Dlatego, że jestem matką. Kiedy przyjechaliśmy do hotelu, Chruczek zobaczył:

– O, telewizor! – i zażądał włączenia niecodziennej rozrywki.

Włączyliśmy program informacyjny i zamarliśmy. Spodziewaliśmy się podsumowań zamachu w Nicei, a trafiliśmy na wiadomości o zamachu stanu w Turcji. Nie wiadomo co się dzieje, bo korespondenci mozolnie zbierają informacje, a wyrwani z piątkowego wieczoru eksperci próbują dać receptę wróżąc z fusów.

Ale ja wiem.

Najgorszy moment w swoim życiu przeżyłam dzień po moich urodzinach, rok temu. Wracaliśmy z Budapesztu i na lotnisku rodzina i znajomi zasypali nas wiadomościami, że nie ma kontaktu z moim Tatą. Zajęta przygotowaniem reportażu w stolicy Węgier nie wiedziałam co się dzieje.
A do muzeum Bardo w Tunisie wkroczyli terroryści. Zginęli Polacy.

Tego dnia ze swoją grupą miał tam być mój Tata. Dzwoniłam na jego numer z tego cholernego lotniska w Budapeszcie z tysiąc razy. Numer nie odpowiadał, możecie sobie tylko wyobrazić, co czułam.

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Był w tym muzeum kilka godzin wcześniej. A w tym przypadku kilka godzin oznaczało darowanie życia.

A ja wtedy zrozumiałam, że choć kocham podróże, to nie chcę, żeby życie moje i mojej rodziny były kwestią rosyjskiej ruletki.

Jestem przerażona tym, co z sekundy na sekundę widzimy w telewizji. W Turcji prawdopodobnie  właśnie zaczyna się wojna domowa, a tam są moi przyjaciele, którzy po prostu wykupili urlop. Lotniska są zamknięte. Rodziny zamiast spokojnie się bawić myślą – co dalej? Wiem z doświadczenia, że sporo prawdy jest w twierdzeniu, że „nigdy nie jest tak źle jak podają media”, ale tureckie media właśnie zakończyły nadawanie.

I powiem Wam, że, jeśli tak jak kolega z redakcji, będziecie mnie pytać o bezpieczny rodzinny kierunek na wakacje – odpowiem szczerze. To trudne, bo mam wielu przyjaciół i znajomych żyjących w tych miejscach, których los zależy od turystyki. Ale – dziś na pewno nie pojadę z moim dzieckiem do Turcji ani do Tunezji, Egiptu ani do Francji. Wszystkie te miejsca znam, kocham, ale poczekam, aż świat zmieni się na lepsze. Mam nadzieję, że niedługo.

Related Articles

2 komentarze

Anna 16 lipca 2016 - 09:28

Tyle się właśnie słyszy a Polacy w dalszym ciągu tam jeżdżą bo tanio ! Dzien po zamachu w Tunisie znajomy tam lecial na wakacje biuro mu zapewnilo inna wycieczke ale nie bo on tam chce stwierdził że skoro będzie w hotelu gdzie turyści to nic mu nie zrobią… takie to dziwne myślenie

Reply
Magda 17 lipca 2016 - 18:33

To jest straszne. Przede wszystkim dla ludzi, tych którzy muszą tam nadal żyć mimo tego wszystkiego co tam się dzieje. I dla wszystkich innych, nas bo nie wiadomo gdzie i kiedy będzie kolejny raz.

Reply

Leave a Comment