Chusta czy wózek? A może nosidełko? Nam nosidło kompletnie nie pasuje, wózek – OK, ale czasem nie jest zbyt poręczny. Za to chusta jest świetnym rozwiązaniem na spacery i podróże. Przetestowaliśmy je na obojgu naszych dzieciach.
Kiedy Wili był mały, bardzo lubił podróżować w chuście. Jeździliśmy z nim w góry, zwiedzaliśmy kościoły i muzea, spacerowaliśmy nad morzem. A on, przytulony i zadowolony wyglądał ciekawsko zza materiału. Uwielbiał to!
Dylemat: chusta czy wózek?
Dlatego kiedy na świecie pojawiła się Lara wiedzieliśmy, że dla dziecka numer 2 chusta także musi być! Zgoda, wózek jest fajny, wygodny, ale kiedy podczas podróży często wsiadamy i wysiadamy z samochodu przy kolejnych atrakcjach, to wyciąganie go z bagażnika, składanie i rozkładanie, może być bardzo kłopotliwe. Dlatego wózek zostawiliśmy sobie na spacery do parku, albo wtedy, gdy idziemy z małą po zakupy, a na wyjazdy wiedzieliśmy, że nie znajdziemy nic lepszego niż dobrej jakości, wygodna, miękka chusta.
Nie wiedzieliśmy czy Lara polubi taki sposób spacerowania. W końcu każde dziecko jest inne. Dlatego kiedy wybieraliśmy się na Cypr – o tym, co warto zobaczyć tam z dziećmi przeczytasz TUTAJ – postanowiliśmy dla bezpieczeństwa wziąć i wózek i chustę. Tak na wszelki wypadek, gdyby mała odmówiła posłuszeństwa. Jakoś zapakowaliśmy się do wypożyczonego na lotnisku samochodu osobowego z wózkiem i bagażami dla czterech osób. Złożona chusta idealnie mieściła się w specjalnym plecaczku i nie zajmowała dużo miejsca.
Przejdź szkolenie z wiązania – dla dobra dziecka
Na początku nie bardzo mieliśmy odwagę zamotać Larę w chustę. Nie byliśmy pewni czy zrobimy to dobrze, zresztą każdy, kto ma dzieci w kilkuletnim odstępie czasu wie, jak łatwo zapomnieć „jak to wszystko do cholery działa!”. Ale najważniejsze, jak mówił Napoleon, to mieć w życiu szczęście. My chyba mamy, bo na pierwszym postoju na Cyprze, na promenadzie w Larnace, pierwszymi napotkanymi osobami okazali się Ania i Marcin, Polacy, z dwójką dzieci. A do tego Marcin jest profesjonalnym trenerem motania chust! Chwila treningu pod palmami pod okiem profesjonalisty, kilka powtórzeń i już całkiem nieźle szło nam wiązanie małej w chuście.
Możesz, tak jak my, skorzystać z wiedzy Marcina. Także w internecie jest wiele filmów i opracowań na temat tego jak wiązać chustę. I są świetne eventy z warsztatami i konsultacjami, jak Wrapaville, gdzie możesz przejść profesjonalne szkolenie pod okiem specjalistów.
Jaką chustę wybrać?
Z bardzo dobrych materiałów. To naprawdę ma znaczenie. Wypróbowaliśmy różne chusty i czujemy różnicę! Kiedy masz perspektywę noszenia przez następnych kilka lat czegoś miękkiego i wygodnego dla Ciebie i dziecka, zamiast czegoś, co drapie i uwiera, wybierasz to pierwsze, prawda? A chusta Kenhuru, którą ma Lara, to naprawdę wyjątkowa rzecz. Przede wszystkim jest niesamowicie miękka i delikatna, bo wykonana ze świetnych materiałów. Zupełnie nieporównywalnie do innych chust, jakie testowaliśmy, które były dość sztywne i nie otulały dziecka tak subtelnie i z drugiej strony pewnie, bo materiał jest bardzo elastyczny, a dzięki temu daje się łatwo kształtować. A przecież wiadomo, że najważniejsze przy zakładaniu chusty jest solidne naciągnięcie materiału, by dziecko było umieszczone stabilnie. Chusta Kenhuru i profesjonalne szkolenie naszym zdaniem dają pewność, że dziecko jest bezpieczne, i że nawet podczas dłuższego noszenia nic mu się nie stanie.
Od tej pory zostawialiśmy już wózek w hotelu, a w drogę ruszaliśmy tylko z mieszczącą się do plecaka chustą. Początki nie były łatwe, żeby nie było zbyt cukierkowo. Lara, której za pierwszym razem się spodobało, podczas kolejnej wycieczki i zwiedzania mozaik w Pafos wyrywała się z chusty i ryczała tak, że musieliśmy ją odwiązać i uspokoić. Zjadła mleczko, poleżała chwilę i ruszyliśmy dalej. Już nie było tak źle i z każdym kolejnym dniem coraz bardziej podobało jej się noszenie w chuście. Nam zresztą też. Bo nie trzeba było szarpać się z wyciąganiem wózka z bagażnika, szukać podjazdów albo niższych krawężników. Bo po wyjściu z samochodu raz-dwa wiązaliśmy chustę i „na lekko” szliśmy na spacer. Bo zwiedzanie było komfortowe, a Lara przytulona i spokojna wyglądała tylko z chusty i łypała oczkiem na morze, zabytki czy klasztory ukryte w górach.
Za tydzień ruszamy znów całą rodziną w kolejną podróż i tym razem nie bierzemy już wózka, tylko samą chustę. W bagażniku będzie więcej miejsca, my będziemy poruszać się szybko i sprawnie, bo mamy bardzo napięty program. A Larka będzie przytulona i będzie miała cały czas kontakt z mamą albo z tatą – bo wcale nie jest powiedziane, że tylko jedno z rodziców ma nosić dziecko w chuście! A nawet bardziej rozczula wszystkie napotkane panie jak robi to Sergiusz 😉 I dopóki nasza córeczka nie będzie już baaardzo ciężka, na pewno będziemy podróżować właśnie w ten sposób.
Uwaga: event!
Jeśli nie masz jeszcze chusty, a chcesz zobaczyć jak to działa, porozmawiać z ekspertami, nauczyć się wiązać chustę i poszukać najlepszego dla Twojego dziecka modelu – wybierz się koniecznie 6 kwietnia na spotkania edukacyjne, warsztaty i targi w jednym – Wrapaville w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich w samym centrum Warszawy. Tam dowiesz się wszystkiego. Polecamy z całego serca, bo na miejscu będą najlepsi specjaliści w tej dziedzinie.