Staramy się, by nasze dzieci zdrowo się odżywiały. Ale, jak wielu rodziców, mieliśmy problem ze zbyt dużą ilością cukru w diecie. Co zrobić, żeby dziecko jadło mniej słodyczy?
Zbyt duża ilość cukru w diecie – także tego ukrytego w pozornie zdrowych płatkach śniadaniowych i soku owocowym –, to problem wielu rodziców. Nie mówiąc o dostępnych na każdym kroku słodkościach, które kuszą dzieci na półkach sklepowych, w sklepiku szkolnym albo w domu u kolegów. Znaleźliśmy sposób na to, żeby nasze dziecko jadło mniej słodyczy. To proste i genialne rozwiązanie podpatrzyliśmy w Skandynawii.
Wychowanie dziecka w Anglii nie sprzyja zdrowemu odżywianiu. U rówieśników Wilhelma już widać początki nadwagi. Nic dziwnego. W sklepach półki uginają się od kolorowych słodyczy, które można kupić za grosze. Kilka razy dziennie po osiedlowych uliczkach przejeżdża ice-cream truck, a na dźwięk jego melodyjki słyszanej z daleka, dzieci od razu biegną do rodziców po funta. Codziennie pod koniec lekcji pod bramą szkoły rozstawia się przenośna budka z lodami, a przed nią natychmiast rośnie długa kolejka. Ludzie rzadko gotują w domu, a ich wózki w supermarketach są wypełnione mrożonkami i gotowymi daniami do podgrzania w mikrofali. Według badań WHO, najwięcej otyłych w Unii Europejskiej jest właśnie w Wielkiej Brytanii. Ale Polska jest niewiele dalej, bo już na niechlubnym piątym miejscu (za Czechami, Słowacją i Irlandią). I tu odsetek dzieci z tym problemem rośnie najszybciej – w Polsce w ciągu ostatnich 20 lat aż trzykrotnie wzrosła liczba dzieci z nadwagą.
Myślałam, że nas to nie dotyczy. Przecież gotujemy w domu i odżywiamy się zdrowo. Ale szybko uświadomiłam sobie, ilu z pozoru drobnych, niewinnych rzeczy nie zauważamy. Bo co z tego, że moje dziecko pije tylko wodę, nie wie co to coca-cola, lubi pieczoną rybę i brokuły, a jeśli zjada kanapki, to z ciemnym, pełnoziarnistym pieczywem? Skoro obok zdrowych nawyków, których staramy się pilnować, w jego jadłospisie pojawiają się z pozoru niewinne, małe słodkie grzeszki. I nagle okazuje się, że tu ciasteczko, tam czekoladka i w ciągu doby zbiera się z tego pokaźna ilość cukru.
Nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopóki nie usiadłam z kartką i długopisem i nie zaczęłam codziennie wszystkiego zapisywać.
– Rano na śniadanie płatki z mlekiem – najbardziej lubi czekoladowe
– W szkole, po obiedzie, zawsze deser
– W drodze na tenisa batonik zbożowy i soczek pomarańczowy. Kanapka z ciemnego pieczywa zostaje nienaruszona
– Po powrocie treningu, zanim zdążę zrobić obiad, sięga po czekoladkę. „Tylko jedną mamo!”
– Wieczorem biega z dzieciakami na osiedlu. Podjeżdża ice-cream truck, wszystkie dzieci kupują, więc on też chce loda
– Kolacji nie zje, nie jest głodny. Po tylu słodyczach – nic dziwnego
Uświadomiłam sobie, że mimo pozornie zdrowego żywienia, jesteśmy na prostej drodze do próchnicy i otyłości. I postanowiłam zmienić nawyki, dopóki nie będzie za późno. Wystarczyło dopilnować pięciu kluczowych punktów. Nie mówię, że było to łatwe, ale naprawdę poszło szybciej, niż mogłoby się wydawać. Z pożytkiem dla całej rodziny. I domowego budżetu.
PIĘĆ KROKÓW DO TEGO, ŻEBY DZIECKO JADŁO MNIEJ SŁODYCZY
1. Napoje
Tu było łatwo, bo Wili od dziecka jest przyzwyczajony do picia wody albo mocno rozcieńczanych soków. Więc nie trzeba było go oduczać picia słodkich i gazowanych napojów. Jednak jeśli Twoje dziecko lubi colę, spróbuj ją ograniczać. Jeśli do tej pory piło codziennie, ustalcie zasadę, że pije co drugi dzień. Potem raz w tygodniu. A potem tylko przy specjalnych okazjach, jak np. urodziny czy przyjęcie. Pamiętaj, że nie tylko napoje gazowane to zło. Także „zdrowe” Kubusie, Smakusie czy soki multiwitaminowe, mimo że na etykiecie mają nadrukowane wielkie marchewki i owoce, w składzie często zawierają kilka łyżeczek cukru na małą butelkę! Jeśli Twoje dziecko je lubi (nasz syn lubił) – zacznij je rozcieńczać wodą. Stopniowo przejdź od 80% soku + 20% wody do odwrotnej proporcji. Z czasem dziecku będzie smakować czysta woda.
2. Przekąski w ciągu dnia
Kiedyś w szafce w kuchni zawsze były czekoladowe babeczki, ciasteczka i cukierki. Takie małe co nieco, kiedy dziecku się zachce czegoś pomiędzy posiłkami. Postanowiłam zastąpić je suszonymi owocami i orzechami. I tak, zamiast miseczki ze słodkościami, do której sięgało się bezwiednie ręką, stanęła miseczka z suszonymi figami i morelami. Najpierw był protest i bunt, potem mała rączka z początku niechętnie, ale wreszcie zaczęła sięgać po suszone owoce. Teraz, kiedy Wili chce coś słodkiego – zamiast czekoladki dajemy mu truskawki lub winogrona. To ważne, żeby słodycze na stałe zniknęły z domu i nie kusiły, za to owoce były zawsze pod ręką.
3. Regularne posiłki
Dziecko, któremu ograniczasz słodycze, nie może chodzić głodne. Najedzone, nie będzie odczuwało tak dużej potrzeby sięgania po coś słodkiego. Bardzo ważne jest, żeby każdy dzień rozpoczynało pożywne śniadanie. I to nie wysokoenergetyczne płatki kukurydziane czy kanapki z Nutellą. My płatki z mlekiem zastąpiliśmy owsianką z cynamonem i z miodem. W szkole Wila bardzo zwraca się uwagę na zdrowe żywienie. Dzieci w bidonach mogą przynosić tylko wodę, żadnych soków czy nawet herbatek. W ramach przekąski w klasie stoi duża miska z owocami i warzywami – są marchewki, pomidorki cherry, banany, jabłka i gruszki. Na obiad dzieci mają bardzo różnorodne, zbilansowane jedzenie z deserem – często jest to pudding lub ciasto jogurtowe. W domu, w ramach podwieczorku podsuwamy mu zamiast kupnych serków Monte czy Danone – jogurt naturalny do którego dosypujemy owoce.
4. Naturalne soki
Cudownie byłoby, gdyby nasze dziecko, tak jak rodzice, piło wyciskane soki owocowe i warzywne. Ale nie smakuje mu sok z marchwi, buraków ani selera naciowego, a tym bardziej ze szpinaku. Koleżanka, której niewiele starsza córka uwielbia takie soki, podpowiedziała, żeby najpierw mocno je rozcieńczać wodą, a potem przyzwyczajać do coraz bardziej esencjonalnych. Pracujemy nad tym 🙂
5. Przyzwyczajenie drugą naturą
Najtrudniejszą batalią było wyeliminowanie z codziennej diety lodów. Wili je uwielbia, najchętniej jadłby je dwa razy dziennie, tak jak to robią dzieci sąsiadów. Najgorsze są ice-cream trucki. W Polsce przynajmniej trzeba pofatygować się do sklepu. Tu samochód z lodami kilka razy dziennie przejeżdża przez osiedle, grając głośne melodyjki, żeby nikt go nie przeoczył. Dziecko dostaje funta, kupuje loda i jest spokój. Tak uważają wszyscy sąsiedzi. Wili błyskawicznie się do tego przyzwyczaił. A my, co tu dużo mówić, kiedy mieliśmy pilną pracę, też dawaliśmy mu funta dla świętego spokoju.
Kiedy przyszła refleksja nie było łatwo.
Gdy odmawialiśmy dziecku loda biegł do ice-cream trucka i żebrał. Jako stałemu klientowi nawet czasem mu się udawało. Raz nawet dostał loda i zapłacił za niego liściem. Zawsze też, kiedy inne dzieci odchodziły z lodami a on stał smutny obok, jakiś życzliwy rodzic kupił słodkość także dla niego. A łobuz z tryumfującą miną paradował przed domem z wielkim wafelkiem.
Wtedy postanowiliśmy wprowadzić w życie dobry, skandynawski sposób. Czyli jedzenie słodyczy tylko raz w tygodniu.
Lördagsgodis czyli szwedzki sposób na ograniczenie słodyczy
W latach 40. XX w. w Szwecji prowadzono badania na temat wpływu cukru na stan uzębienia. W wyniku tych badań powstał szereg zaleceń, wśród których była rekomendacja, by dzieci spożywały słodycze tylko raz w tygodniu – według zasady, że lepiej raz w większej ilości niż codziennie w mniejszych dawkach. Tak powstała Słodka Sobota (Lördagsgodis oznacza dokładnie „sobotnie słodycze”). Gromadzone przez cały tydzień słodycze mogą być jedzone tylko tego dnia, za to od rana do wieczora, bez ograniczeń. W praktyce nikt nie jest w stanie zjeść tyle słodkiego naraz, więc zjada się ich całkiem rozsądną ilość. Dlatego Szwecja należy do krajów, gdzie dzieci spożywają najmniej cukru (ok. 12% dziennego zapotrzebowania na energię), podczas, gdy Polska należy pod tym względem do niechlubnej czołówki (ponad 20% zapotrzebowania).
Sobota nam akurat nie pasuje, bo często wyjeżdżamy na weekend, a potrzebny jest dzień, który będzie stały, regularny i powtarzalny. Piątek jest dla nas idealny, to koniec szkoły, dziecko wie, że po lekcjach dostanie loda, że jest weekend i więcej mu wolno. Ustaliliśmy więc z dzieckiem, że teraz lody z ice-cream trucka będzie dostawał raz w tygodniu. Było to dość jednostronne ustalenie, bo Wili oznajmił, że lepszym rozwiązaniem będzie jedzenie lodów dwa razy dziennie, codziennie. Ale z czasem się dogadaliśmy. Choć początkowo nie było łatwo.
Przez pierwszy tydzień trwała ostra walka. Każdy przyjazd ice-cream trucka wiązał się z rozpaczą, histerią albo próbą wykradnięcia portmonetki. Znalazłam na to sposób. Lody domowej roboty z bananów. Kiedy było już NAPRAWDĘ źle, sięgałam do zamrażarki i robiliśmy szybkie lody. Ponieważ nie smakowały tak jak kupione, najpierw chciał je codziennie, potem raz na dwa-trzy dni, wreszcie wcale (ale zawsze mam w lodówce mrożone banany, na wszelki wypadek 😉 )
LODY DOMOWEJ ROBOTY Z BANANÓW
Składniki:
2 dojrzałe banany
pół cytryny
5 łyżek jogurtu naturalnego
Przygotowanie:
Dojrzałe banany (muszą być mocno żółte, najlepiej z drobnymi brązowymi plamkami, żeby miały naturalną słodycz) pokrój w plasterki. Włóż do plastikowej torebki lub miski, skrop sokiem z cytryny, wstaw do zamrażalnika. Kiedy dziecko zapragnie lodów, wyjmij zamrożone banany i zmiksuj blenderem z jogurtem. Podawaj od razu w miseczce lub pucharku.
Było trudno, ale Wili wytrzymał. W piątek zorientowaliśmy się jak bardzo to przeżywał, bo obudził się z krzykiem: „Chcę loda!”. Uspokoiliśmy go, że dziś jest właśnie TEN DZIEŃ, więc oczywiście, po szkole dostanie tyle lodów ile zechce. Przez całą drogę do wszystkich napotkanych ludzi krzyczał radośnie: „Today is my ice-cream day!”. Dzięki tygodniowemu wyrzeczeniu naprawdę docenił tę wyjątkową chwilę. Tego dnia, poza pełnowartościowym jedzeniem, zjadł dwa lody i kiść winogron. I tyle słodyczy – na cały tydzień. Gdyby to był tydzień przed zmianą, w ciągu 7 dni zjadłby ok. 5 lodów, 5 deserów w szkole, paczkę (12 sztuk) czekoladowych babeczek, kilka czekoladek i przynajmniej 5 serków waniliowo-czekoladowych. A ja wyciągałabym co chwilę portfel po funta, albo biegałabym na zakupy kilka razy w tygodniu, bo ulubione babeczki czy deserki się skończyły.
Udało nam się zmienić nawyki żywieniowe dziecka. Ale równie istotne jak wprowadzenie zmian, jest ich utrzymanie. Oto kilka zasad, które nam w tym pomagają:
• Dawaj dobry przykład. Kiedy ograniczasz słodycze dziecku rodzice nie mogą ukradkiem podjadać niezdrowych przekąsek
• Ustal zasady ze znajomymi i bliskimi. Jeśli u was w domu panuje dyscyplina, babcia lub ciocia nie mogą rozpieszczać dziecka słodyczami bez kontroli
• Ustal jeden dzień w tygodniu, w którym dozwolone będą słodkie przekąski
• Uświadamiaj dziecko na temat zagrożeń płynących z nieograniczonego jedzenia słodyczy (filmik na YouTube pokazujący próchnicę i zepsute zęby powinien pomóc)
• Gotujcie razem – wspólne przygotowanie posiłków rozbudzi w dziecku zainteresowanie nowymi smakami
• Podawaj dania atrakcyjnie – dziecko chętniej sięga po kolorowe, apetyczne (a przy okazji zdrowe) dania
To, że udało nam się sprawić, żeby dziecko jadło mniej słodyczy nie znaczy, że wciąż nie walczymy. Z czterolatkiem nie jest łatwo 😉 Daj znać w komentarzach, jakie są Twoje sposoby. Chętnie skorzystamy!
13 komentarzy
Nasza Amelka ma duży, duży problem z jedzeniem czekoladek kinder. nawet nie lodów, ale własnie jajka z niespodzianką albo batoniki. My z mężem nie dawaliśmy jej i nie trzymaliśmy w domu, ale babcie i ciocie, bo wiedziały, że lubi, za każdym razem dawały jej w prezencie. No dla małej to było święto. Poprosiliśmy babcie, żeby nie przynosiły już więcej słodyczy, bo co z tego, że jest chwilowa radość, że dziecko zadowolone, jak potem się zajada niezdrowymi słodyczami i płacze u dentysty. Oj ciężko to zwłaszcza teściowej wytłumaczyć, ciężko 😉 Także babcie, jak to czytacie, pomyślcie, że taki prezent od was od święta to dla dziecka tylko chwilowa radość, a dla nas kłopot, bo staramy się z tym walczyć na codzień. A tak wogóle świetny tekst! Pozdrawiam
Super pomysły mają w Szwecji! Biorę do siebie, nam pasuje sobota, a taki dzień jeden w tygodniu na cheat meal przyda się całej rodzinie 🙂
Nie wiedziałam, że to pomysł ze Szwecji, a wprowadziłam go już ponad rok temu 🙂 Ja akurat córce wybrałam środę. Dlaczego? A dlatego, że zanim dopadnie do szufladki ze słodyczami (jej własna, strzeżona, przy łóżku, odkłada tam wszystko z tygodnia), to w przedszkolu zjada śniadanie, obiad i podwieczorek. Potem wraca do domku i niech je, ile chce 🙂 Problem zrobił się w tym, że ja słodyczy jej nie kupuję z reguły, a bliscy i znajomi już tak się nauczyli, że ma tylko jeden dzień na słodkości, że w inne dni po prostu nic nie przynoszą (albo w zamian dają torby owoców- z własnej woli! :)). To znaczy, nie ja mam z tym problem, a córa, ale radzimy sobie wtedy jakimiś orkiszami w miodzie, itp.
My mieliśmy podobny problem, ale udało nam sie zaradzić tak, że nasz synek dostaje słokie rzeczy, ale zamienniki. Czyli – lody – proszę bardzo, ale tylko domowej roboty czyli naturalny sok owocowy zamrożony albo owoce przetarte z jogurtem. Czekolada – tak, ale tylko gorzka, robimy z niej ciastka owsiane z czekoladą. Ciastka – OK, ale sami pieczemy i wiemy co tam jest w środku, a nie kupne z ulepszaczami. No i owoce, owoce i jeszcze raz owoce. Nie wiem czy dziecko może wytrzymać cały tydzień czekania na jeden dzień słodyczowy. Ja wolę tak, że nasz może jeść ile chce, ale tylko takie rzeczy, które na pewno wiemy, że są dla niego dobre. Wytrwałości!
Tylko bądźcie konsekwentni i wytrzymajcie!
Niesamowicie zwiększające świadomość jest zapisywanie życia. Twarde fakty. Liczba zjedzonej czekolady. Super, że wykorzystujecie ten sposób obserwacji swoich zachowań. Wpis prze-ekstra. Sposób skandynawski jest ciekawy. Dość idealistyczne założenie w stosunku do niektórych dzieci, że nie dadzą rady cały dzień jeść uzbieranych słodyczy 😀
Serdecznie pozdrawiam!
Zdrowa dieta to podstawa, szanuję 🙂
To prawda, moje dzieci uwielbiają suszone owoce
Moje dzieci w zasadzie jedzą wszystko, jedzą owoce, warzywa, kasze, nabiał, każdy rodzaj mięsa, jedzą też słodycze , codziennie w małej ilości 🙂 Piją soki, kubusie, jabłkowe, pomarańczowe, przecierowe, wody nie lubą. Nie popadam w jakąś paranoję, nie karmie otrębami , gorzką czekoladą itp. Nie mają próchnicy, są całkowicie zdrowe.
Jedzą prawie wszystko , mniej owoców ale daję im musy w tubkach kubusia, soki też piją, najbardziej pomarańczowy.
Nasz WIli też przepada za sokiem pomarańczowym. Do innych trudno go przekonać. Musy, niestety też traktuje z podejrzliwością.
U nas generalnie dzieci jedzą wszystko. Słodycze i rzeczy z duża ilością cukru staram się im ograniczać, ale nie udało mi się wprowadzić słodkiej soboty czy innego dnia., Chyba mam za mało samozaparcia. Serio. Ale nie chorują, nie maja nadwagi więc nie panikuje. Buźka
Rzeczywiście, jak dzieciaki nie przesadzają ze słodyczami i nie mają nadwagi, to ograniczanie im słodyczy jest wyłącznie sprawą nauczenia dobrych nawyków. Może przyjdzie na to czas, jak będą starsze… 🙂