Wczorajszy felieton Agnieszki Kublik w Gazecie Wyborczej wywołał prawdziwą burzę i obudził nasze stare demony.
„Siedzimy ze znajomymi w restauracji. Nagle kobieta z naprzeciwka ściąga córce majtasy i zmienia pampersa z niespodzianką” – strzela do nas z łamów „Wyborczej” czołowa publicystka Gazety. Jednak, gdybyśmy przypadkiem mieli jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do popełnionej zbrodni, to sięga po argument ostateczny: „Nasi amerykańscy znajomi są zszokowani, dla nich to po prostu brak kultury”.
No tak, skoro amerykańscy znajomi są zaszokowani pokazem niebywałego chamstwa matki, która zmieniła dziecku w miejscu publicznym pieluszkę, to właściwie żadna dyskusja nie ma już sensu, bo sprawa jest zamknięta. Roma locuta, causa finita!
Otóż nie. Jest o czym rozmawiać, choć niekoniecznie o tym, co tak bardzo bulwersuje Agnieszkę Kublik i jej zagranicznych znajomych.
Ale po kolei. Czytajmy dalej. Może – jako rasowa dziennikarka – spróbuje spojrzeć na ten problem (swój problem) z drugiej strony?
Ależ oczywiście!
„W toalecie nie ma przewijaka, więc gdzie miała tego pampersa zmienić? Może przy pomocy ojca dałaby radę w toalecie? Nie przyszło jej to do głowy, zrobiła to tam, gdzie właśnie była, bez żadnego zażenowania. A co z dzieckiem? Zostało publicznie obnażone! Może powinna od razu wyjść i jechać do domu i tam pozbyć się pampersa z niespodzianką? A może, planując obiad w restauracji, powinna przewinąć małą tuż przed wyjściem z domu?” – dywaguje słynna dziennikarka.
A potem cytuje pamiętny felieton profesora Zbigniewa Mikołejki, który pasuje jak ulał do jej obecnego nastroju: „Dzieci to dla nich zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się. Ich winy są najzupełniej oczywiste. Te nigdy niedomknięte furtki. Dzieciaki puszczone samopas, gdziekolwiek, a najlepiej na mój trawnik. To ich durne puszenie się świeżym macierzyństwem, które uczyniło z nich – przynajmniej we własnym mniemaniu – królowe balu. Patrzę więc, jak to idą i gdaczą, jak stroją fochy, uważając się za Bóg wie co. Jak pytlują nieprzytomnie, gdy tymczasem ich potomstwo obrzuca się piachem albo wyrywa sobie nawzajem włosy. Dzieci najwyraźniej potrzebne im do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś. Domagać się urojonych praw i zawieszenia społecznych reguł. Nie chodzi o młode matki. Te są najzupełniej w porządku. Chodzi o wózkowe – wojowniczy, dziki i ekspansywny segment polskiego macierzyństwa. Macierzyństwa w natarciu, zawsze stadnego i rozwielmożnionego nad miarę. Pieszczącego w sobie poczucie wybraństwa i bezczelnie niegodzącego się na żadne ograniczenia”.
Agnieszka Kublik kończy swój felieton jeszcze bardziej efektownie:
„Nie jestem aż tak rozzłoszczona na te matki jak profesor, ale gdy siedziałam w restauracji i zostałam zmuszona (tak, tak właśnie się poczułam) do oglądania pampersa z niespodzianką, przypomniał mi się jego felieton. Miał rację, gdy pisał, że „jeśli powie się cokolwiek krytycznego o kobietach i macierzyństwie, to nagle zaciskają się pięści, a jedwabne usteczka wypuszczają takie słowa, że niejeden facet spod budki z piwem by uciekł”.
Nie znam osobiście Agnieszki Kublik i nie chciałbym jej oceniać po tym dość pretensjonalnym tekście. Podejrzewam, że nie ma dzieci, bo inaczej nie ośmieszałaby się radami takimi jak przewijanie dziecka „awansem” przed wyjściem do restauracji. Brak przewijaka w lokalu traktuje z pobłażliwością i wyrozumiałością. Zapewne bardziej by ją oburzył brak w karcie win jej ulubionego chablis.
Martwią mnie inne rzeczy.
Konrad Kruczkowski z „Halo ziemia” od razu zwrócił uwagę na tytuł i ogólną wymowę felietonu. „Pampers z niespodzianką. To nie jest felieton przeciwko matkom”.
Ależ jest!
Według relacji dziennikarki przypatrywała się ze zgrozą czteroosobowej rodzinie (dwoje dorosłych i dwoje dzieci). Ale zwyrodniała jest w jej tekście jedynie matka. Cytowanie wybitnie głupiego, mizoginicznego tekstu Mikołejki o „wózkowych” jest najlepszym dowodem intencji Agnieszki Kublik.
Zresztą świetnie to odczytali internauci. 1600 lajków i 159 share’ów w ciągu pierwszych 8 godzin! W komentarzach zaroiło się od hejterskiego jadu i najeżdżania na matki, które „srają dziećmi ludziom pod nosem” oraz „ciągają je wszędzie ze sobą, jakby nie mogły siedzieć w domu”. Brawo! Wszelkiej maści frustraci poczuli się dowartościowani. Każdą wypowiedź mizoginiczną podbijali lajkami. Jeśli ktoś próbował tonować entuzjazm współczesnych podpalaczy stosów pod czarownicami, dostawał minusy.
Czy przewijanie w restauracji, na oczach ludzi jest dobrym pomysłem?
Nie. Znacznie lepszym pomysłem jest zmienianie dziecku pieluszki na przewijaku w toalecie.
A jak nie ma przewijaka?
Zdarzało to nam się nie raz. Choć muszę przyznać, że za każdym razem był to dla mnie solidny stres. Przecież dziecka nie zostawię w takim stanie, udając, że nic się nie stało. Mam wyjść z restauracji i przewinąć go na środku ulicy? Wejść do toalety, położyć na brudnej podłodze i przewijać? Czy Agnieszka Kublik zafundowałaby coś takiego swojemu dziecku?
Co więc robić? Ja w takim przypadku przewijam Chrucza w restauracji. Staram się to zrobić szybko i dyskretnie, ale nie mam wyrzutów sumienia, jeśli ktoś to zauważy. Przy pewnej wprawie cała operacja nie trwa dłużej niż 30 sekund.
Dbałość o komfort psychiczny Agnieszki Kublik i jej amerykańskich przyjaciół jest dla mnie ważny, ale – sorry – nie jest priorytetem. Mając do wyboru narażenie się na krytykę dziennikarki Gazety Wyborczej i zdrowie mojego dziecka, nie będę się długo zastanawiał.
I niech mnie nazwie chamem.
To wtedy moje jedwabne usteczka wypuszczą takie słowa, że profesor Mikołejko ucieknie spod budki z piwem.
120 komentarzy
A może mały eksperyment . Zamknijmy toalety w restauracjach. …ciekawe co by wtedy zrobili oburzeni amerykanie….śmieszne mi dla mnie są tacy ludzie . W stanach dlubia e nosie i puszczają baki przy stole a tu im maluch z pampersem przeszkadza. Dzieci to tez ludzie jakby ktoś zapomniał i tez maja swoje prawa. Co lepsze każdy z nas dzieckiem był 😉
Ja bym w restauracji podczas objadu nie chciała oglądać kupki. Sama jestem matką małego dziecka i do głowy by mi nie przyszło żeby zmieniać pieluche z niespodzianką podczas gdy inni jedzą
„Dbałość o komfort psychiczny Agnieszki Kublik i jej amerykańskich przyjaciół jest dla mnie ważny, ale – sorry – nie jest priorytetem. Mając do wyboru narażenie się na krytykę dziennikarki Gazety Wyborczej i zdrowie mojego dziecka, nie będę się długo zastanawiał.
I niech mnie nazwie chamem.”
Hmmm, jeśli dla każdego rodzica zdrowie dziecka priorytetem jest, to co jeśli w tej restauracji będzie ojciec z 15latką, która właśnie ma początek migreny, a do domu daleko, więc tata postanowił ratować ją rosołem, ekspresso z syropem klonowym i naparem z imbiru? Ma pełne prawo pana z obsranym bachorem za drzwi wyrzucić, żeby tylko córeczki nie zemdliło?
Pani nie jest przekorna tylko głupia. Nie wiem czemu w PL trzeba obrażać ciężko chorujące osoby. Miała pani kiedyś migrenę? Czemu ludzie używają takich durnych przykładów? Każdy ciężko chorujący migrenik obojętnie w jakim wieku doskonale wie i jego neurolog też, że rosołki i inne cuda nie pomagają. Co ma zestawienie tej choroby z przewijaniem dzieci?
Tak jest z jednego powodu. Najwięcej do powiedzenia na powyższe tematy mają ludzie, którzy nie mają dzieci. Podobne dyskusje prowadziłem w Internecie i wniosek mam jeden: „ze ślepym nie gadaj o kolorach” bo nigdy się nie dogadasz. Gorsze natomiast jest to, że w ogóle ktoś na taki temat chce dyskutować
W końcu ktoś pisze to co chce czytac 😀 BRAWO! zawsze przebieram Z przed wyjściem z domu ale czasem to nic nie da i dyskretnie ja przebieram tak zeby nikt niespodzianki mojego dziecka nie musiał ogladac przy swoim talerzu 😉
Terlikowski o zwierzętach, bezdzietne „feministki” o dzieciach …czasem odnoszę wrażenie, że przestrzeń publiczna jest wyłącznie dla 35 letnich bogatych singli z Warszawki, a każde pojawienie się w niej elementu chaosu jakim jest ubogi, pies lub dziecko to jebany koniec świata …
Aktualnie mieszkam w Japonii. Tutaj przewijaki są w każdej toalecie. Nawet w męskich, bo przecież tata tez może być na spacerze lub jechać metrem z maluchem. W centrach handlowych są z przewijakami, miejscami do karmienia dzieci gdzie dostępna jest ciepła woda do zrobienia mleka. Matki karmiące piersią mają wydzielone miejsca gdzie nie wchodzą mężczyźni, jest o kilka stopni cieplej. Pełna intymność i komfort. W toaletach są również specjalne krzesełka gdzie można posadzić malucha robiąc siusiu. Jako matka rocznego dziecka wiem jak zaskakująca może być zawartość pieluszki. Nie chciałabym żeby ktoś zmieniał taką pieluszkę kiedy jem w restauracji. Oczywicie dziecko też człowiek ale bąków w restauracji nie puszczamy bo śmierdzą
Jesteśmy przekonani, że zwykły przewijak w toalecie załatwiłby sprawę. Nikt przecież nie wychodzi załatwić się pod płotem, jeśli ma mieszkanie z łazienką.
Brak przewijaków to jaką pomyłka standardowo powinien by w każdym miejscu gdzie może zawędrować rodzic z dzieckiem
To jest kraj!:)
No nie mogę się zgodzić. Nie zdecydowałabym się na przewijanie dziecka z niespodzianką na sali w restauracji. Z wiadomych względów – chodzi o bodźce wizualne oraz „zapachowe”. No chyba, że byłby to kinderbal i każdy dorosły gość miałby ze sobą dziecko w pampersie 🙂 Wtedy wszyscy jechalibyśmy na tym samym wózku.
Przewijanie w toalecie bez przewijaka jest mało komfortowe ale możliwe. A to na pewno lepsze niż otwieranie zawartości majtasków z niespodzianką na oczach innych. A najlepiej na czas posiadania małego użytkownika pampersów wybierać restauracje z przewijakami – i po problemie. Rodzicielstwo zwłaszcza w początkowej fazie to czas wielu wyrzeczeń więc rezygnacja na okres 2 – 3 lat ze stołowania się w ulubionej knajpce nie wdaje się być szczytem tych wyrzeczeń. A na koniec dodam, że przewijanie malucha z niespodzianką nie trwa 30 sekund 🙂
Sergiusz, powiem tak: mam troje dzieci, od restauracji nie stronię, ale NIGDY nie zdarzyło mi się przewinąć dziecka na sali. Uważam to za wyjątkowy brak taktu i narzucanie się innym, którzy mają prawo do nie łączenia defekacji, nawet dziecięcej, z jedzeniem. Jest mnóstwo sposobów na załatwienie tej sprawy poza miejscem gdzie się je!
OK. Dominik. A konkretnie? Jakie są Twoje sposoby na rozwiązanie tego problemu?
Zostanie w domu, do jasnej ciasnej
Jestem matką 3 dzieci. Najmłodsza ma obecnie 10 m-cy. Nigdy nie przewinęłabym dziecka na widoku publicznym. Dlaczego miałabym wystawiać je na spojrzenia obcych!!! Skąd mam wiedzieć kto siedzi obok!!! Zawsze jest jakieś rozwiązanie!!! Ale najważniejsza dyskrecja!!! Podobnie jak przy karmieniu piersią. Jako matka stwierdzam że taka sytuacja też by mnie zbulwersowala gdyby odbyła się na moich oczach.
Tym bardziej ze TO sie stało w restauracji podczas gdy inni jedzą
Konkretnie? Poproszenie obsługi o udostępnienie miejsca do przewinięcia dziecka W ostateczności położenie dziecka na podłodze w toalecie na kurtce nieogarniętego rodzica. Bo rodzic, który nie sprawdził czy w restauracji jest przewijak jest nieogarnięty. Nie mam dostępu do pelnej tresci artykułu z gazety, sporo zależy jednak od wieku dziecka. Kupa dziecka karmionego wyłącznie piersią ma inny zapach niż kupa dorslego, ale „kupa” rocznego dzieka pachnie już jak normalne ludzkie ekskrementy i ten smród na zasadzie czysto fizjologicznej wywołuje odruch wymiotny. Jeśli autor tego bloga naprawdę przewija półtorocznego syna w restauracji to naprawdę, życze mu spotkania z tatusiem dziewczynki, która przez niego zwymiotowała i teraz ma traumę.
Naprawdę jeszcze troche Pańskich wpisów, a uznam że profesor Mikołajko ma rację.
Samochód, przedsionek, toaleta nad umywalką. Wszędzie byle nie tam gdzie się je!
No sorry też mam małe dziecko ale nie wyobrażam sobie zmieniać mu zasranej pieluchy przy stole w restauracji ! Tam jedzą ludzie. To że jestem matką nie znaczy,że wszystko mi wolno. Bez przesady ! Nie wiem ile osób by chcialo jeść obiad w knajpie i obserwować przewijanie dziecka przy stoliku obok. Smacznego ! W restauracjach najczęściej nie ma przewijaków, ale kazda matka da sobie z tym radę. Nie raz to robilam i dałam rade. Albo sie ojca bierze do pomocy.korona mu z głowy nie spadnie jak na chwilę opuści miejsce przy talerzu.
I chwała Ci za to! Oby więcej takich kobiet! Ja dzieci nie mam, natomiast cenie ludzi którzy zachowują odrobinę ogląda i szacunku do innych. A takich coraz mniej! Pozdrawiam Ciebie i dzieci Twoje;)
Popieram!
Popieram. Jest mnóstwo innych wyjsc z tej sytuacji, wystarczy często obsłudze restauracji wspomnieć i okazuje się, ze znajdzie się jakieś miejsce. Chętnie ciągam dziecko ze sobą, ale nie zdarzyło mi się jeszcze w ten sposób zmieniać pieluszki. A tę stronę przestaję „lubić” za hejterski, niebywale stronniczy tekst, nie pozostawiający miejsca na opinie osób, które z kupką nawet niemowlęcą nie mają ochoty obcować. I nie uwierzycie – mają do tego prawo.
Moniko, przecież 3/4 komentarzy tutaj to polemika z naszym tekstem. I nikt tu nikogo nie knebluje. Piszemy naszą własną opinię, podpisujemy ją imieniem i nazwiskiem, więc nie rozumiem czemu tekst nie miałby być stronniczy. Twój komentarz też jest stronniczy, ale w przeciwieństwie do Ciebie, uważamy, że masz do niego prawo. Pozdrawiamy!
Prawo macie, nie odmawiam, ale skoro się nie zgadzam z opinią (stronniczo i subiektywnie) i sposobem jej wyrażenia to nie muszę tu bywać. I tyle 🙂
„Wygrzebalam” z pieluch dwojke dzieci i nigdy żadnego z nich nie przebieralam pod nosem kogokolwiek. Myślę ze dla chcącego nic trudnego i nawet jeśli decydujemy sie isc do restauracji z dzieckiem, znajdzie sie „kawalek” dyskretnego miejsca by przewinac malca. A jeśli nie to przeciez my matki slyniemy ze swietnego planowania. Wybierzmy zatem taka restauracje, ktora przewijak ma 🙂 Ja nie znioslabym mysli że moja obecność gdziekolwiek moglaby komus przeszkadzac dlatego staram sie przewidywac tego typu sytuacje.
Wiadomo ze prZebierać dziecko na.stole w restauracji to noe bardzo ale co.jesli np w restauracjach przewijakow nie ma? W moim miescie np nigdzie nie ma a nie przepraszam jest jedno miejsce ale.to.jest MOPS tak to sie nigdzie nie znajdzie.
Matka i dziecko nie są od tego żeby siedzieć w domu ale sala restauracyjna nie jest od tego żeby tam przewijać dziecko. Nie przemawiaja do mnie argumenty, że nie wszędzie są przewijaki, zawsze mozna znaleźć ustronne miejsce, wystarczy choćby zapytać obsługę restauracji, nie zdarzyło mi się jeszcze żeby nie udostępniono mi jakiegoś stosownego miejsca na zapleczu, nawet w zapchanym schronisku w górach. Dziecięca kupa też śmierdzi, naprawdę. Gwoli wyjaśnienia – nie jestem jadowitym wrogiem matek, sama mam półtorarocznego synka który wciąż „robi” w pieluchy.
no więc tak – jak dziecko leży, to mozna w wózku (nie trzeba na sali przy stole, można wyjechać), a jak stoi, to w toalecie na stojąco (jak nie ma przewijaka). mój syn odkąd stał nigdy nie dał sie połozyć do przewijania, więc na stojąco się da. oraz jednak przewijanie w restauracji na stali, przy stole jest nie na miejscu
mówię to ja, feministka, matka dwójki, karmiąca w miejscach publicznych
(już na szczęście nie)
Feministki generalnie trzymają stronę Kublik. Tak to przynajmniej odebrałem czytając komentarze pod felietonem w GW
Ostatecznie można zdjąć pieluchę w toalecie, na ramieniu, a świeżą założyć na sali.
Szczerze? Zdecydowanie zgadzam się z Dominik Rutkowski i Anna Rączkowska. Wprawdzie mam tylko dwoje ale sztukę przewijania w miejscach bez przewijaka mam opanowaną i nigdy mi się nie zdarzyło przewijać na/przy stole. I też bym się oburzyła. Dodam jeszcze, że w Stanach gdzie spędziliśmy trochę czasu jak Kalina była w wieku pieluchowym też nie wszędzie był przewijak (tak tak, mimo że są dużo bardziej od nas w tej kwestii zaawansowani, i jak już przewijaki są, to często zarówno w toaletach damskich i męskich, to nawet w niektórych fastfoodach nie mają). A jednak jakoś nigdy nie widziałam nikogo przewijającego „na widoku”.
Daleko mi do feminizmu, bardzo daleko, a też trzymam tym razem jej stronę
Jestem zdecydowanie przeciwna narzekaniu na dzieci w miejscach publicznych (i tym samym wykluczaniu rodziców z życia najchętniej na kilka do kilkunastu lat), ale niezależnie od stopnia dzietności kultura obowiązuje.
o to to. dzieci tak, ale pliz, kupe jednak w miejscach do tego przeznaczonych
oraz to nie jest skandal. to jest jakaś taka podstawowa zasada, nie wiem czego, grzeczności? dobrego smaku? kultury? empatii? nie wiem jak to nazwać
Ja bym to kulturą nazwała.
(a ci co mnie znaja wiedzą, że nie jestem brzydliwa wielce
Mi kupa mojego dziecka nie przeszkadza, ale jakbym zobaczyla i POCZULA w restauracji kupe innego dziecka to stracilabym apetyt. Restauracje nie maja obowiazku miec przewijaka ale my mamy obowiazek zachowywac sie jak cywilizowani ludzie i nie machac pampersem przed nosem ludziom ktory wlasnie jedza.
Podpisuję się pod tym, co napisał Dominik Rutkowski. Ja też się w życiu najeździłam po restauracjach, naprzewijałam dzieci i zawsze udawało mi się to zrobić w toalecie/ samochodzie/ w szatni lub gdziekolwiek poza salą jadalną. W najgorszym razie, kiedy już naprawdę nie było gdzie, zawsze można poprosić pracowników restauracji o udostępnienie biura lub zaplecza. Kiedyś przewijałam dziecko na biurku kierownika salonu samochodowego. Nie trzeba tego robić ludziom pod nosem.
Ja jeszcze dodam, że feministką jestem całym sercem, ale nie łączyłabym tego faktu z niechęcią do kupy koło talerza.
A czemu żadnej z feministek tu obecnych nie razi to, że Kublik w swoim felietonie najeżdża na MATKI, obecność w restauracji ojca zbywa jednym zdaniem?
Sergiusz, bo nie o tym rozmawiamy?
wydawało mi się, że rozmawiamy o kupie przy stole. ale możemy zmienić temat.
Czytaliście ten felieton Kublik?
Prawdę mówiąc jest mi wszystko jedno, kto przewija dziecko przy stole. Fakty są jednak takie, że w tym przypadku była to matka, więc o niej pisze Agnieszka. Polemika z rodzicem dziecka sikającego na trawnik też dotyczyła matki. Skoro obserwacje będące przyczynkiem do powstania tego tekstu dotyczyły matek, to o nich rozmawiamy. Obiecuję że jeśli kiedyś gdzieś zobaczę ojca przy tej czynności, wtedy oburzę się chętnie i na niego 😉 Z doświadczenia wiem jednak, że jest to widok dość rzadki
Felieton czytałam, ale nie potrafię w sobie wykrzesać oburzenia. Wiesz dobrze, że moje dzieci są rozpuszczone, energiczne i trudne, nie raz dwoiłam się, żeby opanować je w miejscach publicznych. Mam w tej kwestii bardzo dużo za uszami, ale jednak uważam, że jeśli moje dzieci demolują knajpę/ robią kupę w majtki/ wrzeszczą itd to odpowiedzialność za to i trud zaradzenia sprawie spoczywa na mnie a nie na obsłudze, innych klientach czy krzyżówce genów, która zaowocowała tak wybuchową mieszanką. Czy sobie z tym radzę? Różnie bywa. Ale mam obowiązek się postarać. I wcale nie uważam, że ktoś mnie na siłę zamyka w domu, jeśli chce przy mnie zjeść w spokoju lub obejrzeć wystawę. Oni mają prawo sarkać, ja mam obowiązek okiełznać swoje potwory. Taki matczyny los.
ło żesz. Człowiek wyjeżdża na chwilę z kraju, a tu takie historie. Dobrze napisane, że nic tak nie dzieli podróżujących z dziećmi od tych co ich nie mają albo nie ruszają się ze swoimi dalej niż najbliższa restauracja. No może jeszcze karmienie z cyca, to też niezły temat do rozważań. Jestem z dwójką maluchów (3,5 l. i 7 miesięcy) na wyjeździe rowerowym w Maroku. Przewijaka nie widziałam ani jednego. Sytuacje są różne, ale zdarza mi się zmienić brudną pieluchę na oczach innych, nie ma innej opcji, choć robię to jak najdyskretniej. No i karmię, gdzie mała stwierdzi że jest głodna. Jakoś naturalnie. Bo jak inaczej?
Pielucha pielucha lecz karmienie piersią normalne i naturalne. Dlaczego matki karmiące maja byc dyskryminowane?? Jestem jak najbardziej za! Społeczeństwo nasze jest ograniczone i zasciankowe
To po cholere dziennikarka sie na to patrzyla??!!!! mogla sie odwrocic!!! dziecko trzeba przebrac (widomo dyskretnie) taki SKANDAL!!
Sergiusz, jako że sama musiałam sobie radzić praktycznie od początku pojawienia się mojego syna na świecie, nie bardzo było mnie stać na jadanie w restauracjach, więc nie wiem czy są tam odpowiednie miejsca do przewijania dzieci. Wiem tylko, że nigdy nie zdarzyło mi się przewijać dziecka na oczach innych osób bo po prostu wydawało mi się to naruszeniem pewnej bardzo subtelnej granicy, której nie powinno się przekraczać.
Jeżeli nie ma przewijaka a mam samochód to przewijam w samochodzie,a jeżeli nie mam samochodu to proszę obsługę o udostępnienie mi miejsca gdzie mogę przewinąć dziecko i ZAWSZE,będąc poza domem,mam ze sobą woreczki w które pakuję pieluszkę bez względu na jej zawartość. Jestem mamą czwórki dzieci,najstarsze ma 14 lat a najmłodsze 9 miesięcy,i nigdy żadnego nie przewijałam ani nie przewijałabym w restauracji przy stoliku, nawet będąc z wizytą u rodziny czy znajomych chcąc zmienić pieluchę opuszczam na ten moment towarzystwo i robię to w innym pomieszczeniu. Toalety dla dorosłych też przecież nie stoją na środku sali restauracyjnej!!!
Nie rozumiem problemu:)
Ale to chyba tak jałowa dyskusja jak karmienie z cyca w miejscach publicznych. Czasem nie da się inaczej i po prostu trzeba robić to dyskretnie, nie narzucając nikomu czy to kupy czy cycka. W Maroku gdzie właśnie jesteśmy ani pół przewijaka nie widziałam i co, przez 3 miesiące dziecko ma z kupą łazić, bo przecież pod namiotem się przeziębi;)?
A tak swoją drogą, to kupy psie pani dziennikarce nie przeszkadzają kiedy spacerując zajada np. lody wdepnie w jedną? Chyba jest dużo więcej ważniejszych problemów niż pampers w restauracji.
A ja uważam, że jeśli coś mnie razi to zwracam uwagę. .. pisanie artykułu o takiej treści – żenada (polot autorki wprost z pampersa). Tak naprawdę nie znamy okoliczności „zmiany” pampersa i uważam, że poruszanie tego tematu przez pseudofeministke jest wylaniem goryczy, która się w niej nazbierała. Nie mam w zwyczaju przebierania dzieci na „widoku”, raz zdarzyło mi się przewijać dziecko w szatni (w takie miejsce zaprowadziła mnie życzliwa kelnerka). Dlaczego mam się wstydzić bycia matką? Wstyd mi, że żyje w kraju tak złowrogim dla dzieci.
Więcej miejsc do przewijania dla dzieci wtedy nie będzie takich sytuacji. Bardzo dużo podróżuje z dzieckiem i powiem że jest z tym kiepsko. Zdarzyło mi się przewijac dziecko na stacji benzynowej na stole ale nie miałam wyjścia ponieważ nie było przewijaka.
„Przewinąć dziecko przed wejściem do restauracji ” wybaczcie, ze to napisze ale jeblam 😀 szczerze mówiąc w ogole nie widze problemu. Sama niejednokrotnie przewijalam syna w restauracji gdzie nie było możliwości zrobienia tego w toalecie. Oczywiście, najcześciej prosiłam o wskazanie jakiegoś miejsca(najcześciej była to inna, pusta sala), ale jeżeli byłabym świadkiem zmiany pieluchy przy stoliku obok w ogole by mnie to nie obeszło. Na ulicy, w komunikacji miejskiej etc co druga osoba tak śmierdzi, ze zawartość pieluchy dziecka to pikus. I nie ma co zgrywac wyższej „pierdolęcji” kupa to element życia. Zatem wszystkim dzieciom życzę zdrowego stolca 🙂
Bosko napisane i podpisuje się pod tym rękami i nogami. Nie raz w restauracji przebierałam córkę w kąciku bo toaleta się absolutnie do tego nie nadawała. Zrozumiałe że nikt brudną pieluchą nie będzie nikomu machał nad talerzem ale nawet gdyby ktoś przewijał dziecko stolik obok mnie to nawet bym nie zwróciła uwagi. Nie róbmy problemu gdzie go nie ma.
Kochane zgadzam się z Wami a za brak przewijaka powinny być kary wszystko musi pasować wymogom unijnym a przewijakòw w restauracjach i na stacjach nie ma a dziecko trzeba przebrać
Ujęte super!!! Popieram tekst w całości!:)
Powiem to jako facet, który potrafi przewinąć dziecko szybciej i dyskretniej, niż Rambo przeładowuje karabin. Jestem w stanie zrozumieć dziennikarkę, że zirytowała ją rodzina, która zbyt swobodnie podeszła do kwestii „dwójeczki” swojej rocznej córki. Ale nie rozumiem dlaczego z tego zrobiła ogólny hejt na matki i po kiego grzyba kompromitowała się dając idiotyczne rady, które wykazują jej ignorancję w temacie? No i czemu – jako feministka – nie zwróciła uwagi na bierność męża tej nieszczęsnej kobiety, która, nie dość, że sama musiała przewinąć dziecko, to jeszcze latać ze zużytym pampersem do toalety.
Dla mnie 'zbyt swobodnie’ oznaczałoby, ze Pielucha z kupa leży 'otwarta’ na stole a dziecina biega z niewytarta pupa. Po prostu zmieniła matka pieluszke po czym ja wyrzuciła – poprawne zachowanie. A dlaczego nie napisała o bierności męża? Jaka feministka takie spostrzezenia 🙂
Sorry ale to jest brak kultury. Gówno załatwia się w kiblu a stół w restauracji służy do jedzenia. Dzieci też trzeba uczyć takich podstawowych manier od maleńkości.Nie zasłaniać się tym że to tylko dziecko.
A czy ktoś Przewiną dziecko na stole???? Autorka felietonu nawet nie widziała co w pieluszce było, a jedynie domniemywala co mogło być w niej 'transportowane’. Aleksandro, musisz być niezwykla skoro jestes w stanie uczyć np 3 miesięczne dziecko, ze 'gowno załatwia sie w kiblu’. Zupełnie bez złośliwości chylę czoła przed Tobą!
Dziwne ze matka nie przebrała dziecka w toalecie nawet jeżeli ta nie była do tego dostosowana.Sama chyba tez powinna umyć ręce żeby kontynuować posiłek. Trzeba być totalnym ignorantem żeby się tak zachować.Szok.Tu nie ma żadnego wytłumaczenia prócz głupoty matki.
Skoro nie przeszkadza Wam kupa w restauracji czemu nie jadacie w wc ?dla mnie to przesada na maksa jest przewijać dziecko przy stole gdzie obok jedzą ludzie !
Zastanawia mnie tylko jak nakłonić dziecko do załatwienia się na zapas. Jak sugeruje autorka tego wiekopomnego dzieła jest to możliwe. To ja się pytam jak, bo ja bym tak chciała umieć 🙂
no tak, to wspaniała umiejetność
Mam małe dziecko, nie raz zdarzyło się, że zafundowało mi pampersa z niespodzianką w najmniej oczekiwanym momencie i miejscu. Ja również nie kryję się zbytnio, gdy mam zmienić pieluszkę mojemu dziecku, bo często po prostu nie mam gdzie tego zrobić. Ale uważam, że widok kupy w restauracji nie jest najlepszym pomysłem. W takich sytuacjach idę z córką do toalety, gdzie zazwyczaj nie ma przewijaka i czyszczę jej pupę na stojąco. Sytuacja nieco się komplikuje, gdy dziecko jeszcze samo nie stoi na nóżkach. W takich momentach szukałam ustronnego miejsca. I już. Osobiście nie chciałabym, żeby ktoś czyścił mi tyłek publicznie.
Choć pani dziennikarka oczywiście przesadziła z reakcją, to uważam, że miała w tym nieco racji.
Na zapas może być niewykonalne, ale już roczne dziecko można nauczyć że zanim się zleje w majtki to może zawołać że chce do łazienki. Problem urasta w dzisiejszych czasach do poważnego również dlatego, że trzyma się dzieci w pampersach do 5 roku życia, bo tak wygodniej.
Najwyraźniej koleżanka nie ma własnych dzieci i nie wie, że dojrzałość dziecka do samodzielnego załatwiania się związana jest m.in. z dojrzałością zwieraczy odbytu i mięśni Kegla, a taka gotowość u rocznego dziecka nie występuje.
Zawsze powtarzam, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeszcze 1,5 roku temu gdy nie mialam córci, zapewne spojrzalabym na taką scenkę bardziej krytycznie ale też nie wpatrywalabym sie w „pampersa z niespodzianką” jak w malowane wrota. Przeszlabym nad tym chyba raczej obojętnie, a przynajmniej zajelabym sie swoimi sprawami. Obecnie siedzac po stronie matki dziecka, przebralabym malucha tam gdzie sie da jednak na tyle dyskretnie aby innym klientom, nie uprzykrzac widokiem kupy spozywanego posilku.
Amerykanie sami nie wiedzą co to kultura i pokazują to na każdym kroku! A „słynna dziennikarka” sama posiedzieć może w domu skoro ludzie jej przeszkadzają. Żenujące jest to że w ogóle poruszyła temat w taki sposób. Małostkowa jest tyle w temacie. A i pewnie jak ona się urodziła mama ją w domu trzymała dopóki nie nauczyła się korzystać w toalety. Skandalem jest dziennikarka i jej znajomi w tej sytuacji.
Nie dajmy sie zwariować. Dużo zależy od wieku dziecka. Nie wyobrażam sobie przewijania 2-miesiecznego maluszka na podłodze w małej toalecie ani w zimnie na ulicy. Zawsze dbałam o dyskrecje w takich sytuacjach ale wiele zależało od tego jakie były możliwości.
Może warto by było podyskutować o tym co możemy zrobić żeby rodzice z maluchami nie musieli siedzieć zamknieci w domach… Zamiast tworzyć klimat społeczny w którym tego się od nich oczekuje… Mogę podać całą listę konsekwencji psychologicznych i społecznych takiego „zamkniecia” które mogą odbic sie na wszystkich;)
Nikt nie każe rodzicom, ba! matkom siedzieć w domu! I artykuł nie był o tym! Był o tym, że niekulturalna, źle wychowana matka, przebrała dziecku zasraną pieluchę, kiedy akurat inni spożywali posiłek! Kiedy akurat kogoś bolała głowa i nie miał ochoty być narażonym na żadne smrody! I to jest skandal, to jest niedopuszczalne! I to mnie oburza! Jakim prawem ta matka odbiera innym przyjemność jedzenia! Nie można mieć pretensji do maluszka… tak jak i nie można mieć pretensji do psa, że zasrywa chodniki… ale posiadanie dzieci, tak jak i posiadanie psa to nie tylko prawa ale i obowiązki!!! Obowiązkiem właściciela psa jest po nim sprzątać… obowiązkiem KAŻDEJ matki/ każdego rodzica jest przebrać dziecko, żeby pupa się nie odparzyła… ale nawet jak nie ma przewijaka… ZAWSZE JEST INNE MIEJSCE, wystarczy zapytać obsługę restauracji!
No nie. Nie moge czytać.
Wysrajcie sie wszyscy na zapas w domu, żeby nie srać mi pod nosem w knajpie.
Przebierać, to dziecku ma być dobrze, nie Pani dziennikarce, bo kiedy moje dziecko będzie zapierniczać na jej emeryture To pewnie wtedy Ona będzie robić do pampersa i będzie jej na pewno też smutno, że ze względu na to skazana jest na siedzenie w domu. Zresztą nie ma co prowadzić dysputy z ludźmi, którzy zwyczajnie nie kumają podstawowych rzeczy. Takich jak to, że dla dziecka to potrzeba wyższa, nie przetrzyma, nie zrobi na zapas.
Ja na pewno jako mama nie zostanę w domu, żeby takiej płyciźnie zrobić dobrze.
Oczywiscie ze pampersa nalezy zmienic w toalecie nawet jesli nie ma przwijaka. P. Patrycjo Pocielej – matko 3 dzieci wstydząca sie karmic dziecko w miejscu publicznym. Opada wszystko co moze opaść.
debilizm. nie maja sie czego czepic. jak mus to mus, dziecko w kupie nie bedzie leżało, jak bedą miejsca do przewijania to nie bedzie problemu. Niech mają pretenscje do rządu albo sanepidu że nie wymagaja budowania „takich miejsc” i niech dadzą spokój rodzicom. to już rodzice nie mogą wychodzic z dziecmi do restauracji bo robia kupę? wszyscy je robią! tylko że dorośli mają gdzie.
A. Kublik suka z wyborczej
Zwariuje. Mam dziecko. I nie wyobrazam sobie zmiany pieluszki w restauracji, na oczach innych gosci. Rozsadny i szanujacy innych rodzic, w mojej ocenie, bojkotuje restauracje bez przewijaka. Chyba kazdy o zdrowych zmyslach potrafi przewidziec, ze jego dziecko moze sie zesroć. Wybiera wiec miejsca, gdzie nie bedzie narazal siebie, dziecka i innych na stres.
Myślę że można to zrobić jak najbardziej dyskretnie . Niektórym zapach kupy dziecka która również śmierdzi może przeszkadzać . Mam dziecko i nie przebieram go przy stole na żadnej imprezie rodzinnej ani w knajpie. Szanujmy innych ludzi a sami będziemy szanowani .
Podróżyjemy bardzo dużo z naszymi 1,5 rocznymi bliźniakami i przyznam że zupełnie inaczej się „patrzy” na sprawę jak ma się dzieci. Zanim maluchy przyszły na świat przeszkadzało mi jeśli kobieta ( jednak nadal najcześciej mamy przewijają dzieci w miejscach publicznych przynajmniej tak wynika z moich obserwacji ) przewijała pachnące pieluszki centralnie w restauracji. Nie zrozumcie mnie źle nie mam i nie miałam nic przeciwko (sama tak robię jak nie ma przewijaka) zeby przewijać w miejscu publicznym jak nie ma innych warunków. Jestem jednak zdania ze zawsze można zrobić to możliwie dyskretnie (wiadomo jak jesteśmy w polowych warunkach to co zrobić?) ale w restauracjach radzimy sobie w taki sposób, ze znajdujemy dogodny ustronny koncik ( często w drodze do toalety ) i ustawiamy wózek tyłem to tłumu i wtedy pięknie na wózku wymieniamy podwozie ;)) uważam ze da się to zrobić w przypadku restauracji bez dostarczania innym gościom zapachów soczystej bobasowej kupy 😉 a prawda jest okropna że często rodzicom nie chce się postarać…
No właśnie przecież mogła udać się do toalety i tam przebrać.Co za problem?Bez przewijaka w toalecie w restauracji przebierałam ostatnio 3miesięczne niemowlę i jakoś ogarnęłam temat bez pokazywanie kupy całemu światu.To,że jesteśmy rodzicami nie zwalnia nas od kultury osobistej.My kupy nie robimy,gdzie siedzimy….
No a Ty Ejżjo, co tym sadzisz?;)
Stawiam, że gdyby powyższa sytuacja zdarzyła się parze gejów, to laury by się im na głowę wkładało. Czy aby to nie kolejna debata po co komu dzieci i rodzina. To i robienie kupki jest przecież nie modne. :P:P
super, niech zmianiaja jak nie maja gdzie
Nie widze absolutnie nic oburzajacego w tym tekscie. Sama wychowalam dwoje dzieci I nigdy nie przyszlo mi do glowy, zeby obarczac kogokolwiek widokiem kupy w pampersie. To byla moja decyzja, zeby miec dzieci I to moja sprawa, jak sobie z tym poradze. Opisywany przypadek to calkowity brak Kultury ze strony matki, coraz czesciej niestety obserwowany u wielu matek. Macierzynstwo to ich wybor I zadne specjalne prawa ani nagroda nobla się zadnej matce nie należy za sam fakt posiadania dziecka.
Moje 3 gr. Dzieci po 30 lat. Inne „standardy” kupowe teraz niż 30 lat temu i tyle.
No fakt. Tetrowych pieluszek w 30 sekund raczej nikt by nie zmienił. O wyrzuceniu do kosza też mowy nie było, bo były zbyt cenne 🙂
To oburzenie na matki en bloc wynika chyba z innego, o wiele szerszego problemu niż ta przyziemna kupa. Otóż jest to odwieczna wojna pomiędzy tymi, którzy uważają, że dzieci to dzieci (tacy mali ludzie, których trzeba jakoś wychować na ludzi) i tymi którzy w swoich dzieciach widzą gwiezdne dzieciny (dar boży i ósmy cud świata). Ci pierwsi wcale nie muszą być bezdzietni, ci drudzy leczą się z tego gdzieś około drugiej klasy podstawówki (dziecka, nie swojej) i dołączają do grupy numer jeden. Nic nie poradzimy. To wojna cywilizacji, nie bierze się jeńców, trup ściele się gęsto 😉 A co do tetry – ze wspólnych posiadów na papierosie coś mi świta, że Agnieszka Kublik ma syna. Pewnie jest ten młodzieniec w wieku magistralnym i sam się przewija jak trzeba 😉
Sergiusz Pinkwart, Dominika Węcławek dla ciebie napisała http://foch.pl/foch/1,132039,17191180,Kupa_utrapienia__Rzecz_o_braku_taktu.html
Anna, ale Serż już dawno zauważył przeca 🙂
a skąd ja mam to wiedzieć?
Anna, zlajkowałem to i zszerowałem ze cztery godziny temu. Dzięki
widzisz, fejs pokazuje co chce
Może Marc Zuckerberg ma już po dziurki w nosie tej naszej wielkiej aferki… 🙂
nie pierwsza i nie ostatnia
żyje jeden dzień
temat zaszedł daleko: http://aszdziennik.pl/114305,dramat-dziennikarki-poszla-do-restauracji-i-nie-miala-sie-za-co-wstydzic-przed-znajomymi-z-zagranicy
Nie lubię widoku i zapachu kup w restauracji. Mam do tego prawo. Tak, jak niepalący do przebywania w miejscu publicznym pozbawionym trującego dymu. I nie chodzi tu oto czy ktoś ma dzieci czy nie, tylko o zachowanie odpowiednich zasad kultury i poszanowania dla otoczenia.
Mi się nawet nie chciało przeczytać całości, ale myślę sobię tak: na wszystko jest miejsce: ja też bym chyba nie chciał, żeby jakaś Pani zmieniała pieluchę swojego szczeniaczka , na moich oczach, kiedy akurat staram się czerpać przyjemność jedząc jakiś fajny makaronik: kurcze, to może ja jak już zjem, to się odleję na klomby , świecąc tym rodzicom swoim dorodnym penisem: w końcu natura, to natura..? może wszyscy zaczniemy się załatwiać, zmieniać pieluchy, kochać, całować, „wymieniać płynami” na oczach innych..?
Eechm Sergio nie żartuj sobie ze mnie, po prostu, niech ten nasz świat będzie tak zbalansowany i racjonalny i przyjemny dla ludzi jak tylko się da, myślę, że się zgadzamy w tym:)
Zawsze przewijałam dziecko tam, gdzie akurat tego potrzebowało. W restauracjach są też sofy, krzesła, fotele, gdzie można zrobić to szybko a jeśli dziecko jest starsze, po prostu może stać podczas tej czynności i nie rzucać się w oczy. A że zapach nie jest ładny, cóż… niektóre potrawy też śmierdzą. Co do przewijaków w publicznych toaletach… zwykle są mega brudne nie wspominając już o ścianach toalet, które zwykle „oklepuje dziecko” przewijane przez matkę.
Mam troje dzieci i nigdy nie zdarzyło mi się przewijać malucha podczas posiłku w restauracji. Zawsze ale to zawsze potrafiłam znaleźć na to miejsce. Nie tylko po to aby innym nie śmierdziało ,ale także dla bezpieczeństwa dziecka – zboków dziś nie brakuje! Uważam ,że rodzice którzy przebierają maluchy w sali restauracji są pozbawieni taktu i kreatywności w radzeniu sobie. Niedawno kiedy poszliśmy do restauracji ,mieliśmy podobną sytuacje : Siadamy przy stole , czytamy menu a tu nagle wjeżdża z wózkiem kobita i ostentacyjnie przebiera 6 miesięczne „gu” na oczach wszystkich. Mało tego podała brudnego pampersa mężowi,który nieumiejętnie go odebrał i ohydna zawartość ukazała się nam w całej „krasie”. Brak taktu…Wstydzę się za takich ludzi. Zwróciłam tej kobiecie uwagę, naprawdę dyskretnie ,a ona oburzona mi nazwymyślała,że jak mogę być tak nie wyrozumiała itd. To nie tak! Ja naprawdę idąc do restauracji chcę tylko w spokoju i ze smakiem zjeść kolację ! To samo się tyczy dyndających wszem i wobec ,w letnim czasie , mlecznych cyców. Całą moją trójkę karmiłam piersią. Podróżowaliśmy bardzo dużo z dziećmi i nigdy nie obnażałam swoich piersi w publicznych miejscach. Zawsze umiałam znaleźć dyskretne miejsce aby nakarmić dziecko. Rodzice ,którzy wszystkich dokoła obarczają swoim rodzicielstwem uważam po prostu za wyjątkowo leniwych i pozbawionych kultury nieudaczników, bo dla chcącego nic trudnego. Ot, tyle w temacie.
„Co więc robić? Ja w takim przypadku przewijam Chrucza w restauracji. Staram się to zrobić szybko i dyskretnie, ale nie mam wyrzutów sumienia, jeśli ktoś to zauważy. ”
„Mając do wyboru narażenie się na krytykę dziennikarki Gazety Wyborczej i zdrowie mojego dziecka, nie będę się długo zastanawiał.”
Doskonały przykład na to co teraz jest wszechobecne – niechęć do ponoszenia konsekwencji własnych wyborów i egocentryzm.
Ujmę to tak: jeżeli jest się rodzicem małego dziecka to się wie, że „przykra niespodzianka” może się zdarzyć w każdej chwili i nie ma nad tym kontroli. Zatem należy być przygotowanym nie tylko poprzez posiadanie pampersa na zmianę, ale również poprzez wybór lokalu, o którym wiadomo, ze jest przystosowany – restauracji takich jest wiele. Ale jeżeli wchodzi się z małym szkrabem do miejsca o którym wiadomo, że komfortu dla dziecka nie zapewnia – no to niestety ale trzeba samemu się dostosować i mieć na uwadze innych ludzi. To rodzic dokonał wyboru i to on/ona naraża dziecko na przebywanie w „nieprzyjaznym” środowisku więc to on/ona musi temu zaradzić bez narażania innych na nieprzyjemności (tak, tak – są też na świecie inni ludzie i oni też mają swoje prawa). W skrajnym przypadku oznacza to wcześniejsze zakończenie spotkania i powrót do domu (konsekwencja wyboru nieprzystosowanego lokalu). I wiem o czym piszę bo mam dwójkę dzieci i wracać mi się zdarzało.
Jeżeli Pan tak dba o zdrowie dziecka to proszę dbać od początku do końca. Jest wiele miejsc w których się pojawiamy z dziećmi bo nie ma wyboru (jak chociażby wspomniany gdzieś wyżej ZUS), ale niestety restauracja nie jest jednym z nich. Tam chodzić nie musimy. Co więcej – przewija pan dziecko w restauracji „na widoku” przede wszystkim z jednego powodu – to Pan chce w tej restauracji nadal zostać . Dziecko 20 minut wytrzyma bez przewinięcia.
Życzę Panu aby w każdym lokalu do którego Pan chodzi był przewijak w czystej toalecie, a do czasu kiedy to nastąpi, proszę, żeby Pan wybierał tylko te gdzie on już jest.
Pozdrawiam
Może się Pan zdziwi, ale są restauracje dalej niż „20 minut od domu” i męczenie dziecka w imię tego, żeby nie zepsuć humoru komuś, kto za wszelką cenę próbuje wypatrzeć od swojego stolika jak szybko i dyskretnie rodzic zmienia pieluszkę, jest absurdem. Może się Pan także zdziwi, ale są miejscowości, w których po prostu nie ma restauracji z przewijakiem. I co, rodzice z takiej miejscowości są skazani na siedzenie w domu przez kilka lat, bo zawsze może się zdarzyć „przykra niespodzianka” a oni mieli czelność wyrwać się z domu do nieprzygotowanego lokalu? Mamy politykę prorodzinną. Niech się więc lokale przystosowują. Im więcej będzie takich sytuacji tym szybciej wszędzie pojawią się przewijaki i nie będzie tematu oraz głupich komentarzy, że dziecko wytrzyma z kupą w pieluszce 20 czy 40 minut, bo rodzice się wstydzą czy boją zadbać o jego zdrowie i komfort.
” Może się Pan także zdziwi, ale są miejscowości, w których po prostu nie ma restauracji z przewijakiem. I co, rodzice z takiej miejscowości są skazani na siedzenie w domu przez kilka lat, bo zawsze może się zdarzyć „przykra niespodzianka” a oni mieli czelność wyrwać się z domu do nieprzygotowanego lokalu? ”
Myślę, że powinni w takich wypadkach zabierać ze sobą to: http://torba-borba.com/przewijak-mata.html i jednak korzystać z toalety jak cywilizowani ludzie. Bo inaczej to może i pieluszki na zmianę brać nie warto, tylko puścić dziecko z gołą pupą i niech załatwia się gdzie stoi a obsługa sprząta?
Może w trosce zdrowie dziecka, bo w toalecie pełno bakteri, to i sześciolatkowi należy pozwalać na ściągnięcie gaci i zrobienie kupy na środku restauracji?
„nie będzie tematu oraz głupich komentarzy, że dziecko wytrzyma z kupą w pieluszce 20 czy 40 minut, bo rodzice się wstydzą czy boją zadbać o jego zdrowie i komfort.”
A co z komfortem i zdrowiem innych ludzi ( w tym także i 10- 17 letnich dzieci), które czując zapach ulatniający się z pampersa zwymiotują?
Mieliśmy wiele podobnych komentarzy. Większość poszła tam, gdzie jest miejsce nienawistnych, hejterskich uwag – czyli do kosza. Ten zostawiliśmy, bo udało Ci się napisać bez wulgaryzmów i prostackiego hejtu.
Chcemy też, żeby w przyszłości, mam nadzieję, że nie za 50, ale już może za 10 lat, można było do tego wrócić i pokazać jak pozytywną drogę przeszliśmy od totalnego ciemnogrodu do cywilizowanego świata. Nie aż tak dawno temu ludzie powszechnie oburzali się na to, że kobiety noszą spodnie i domagają się praw wyborczych, a pomysł, by Murzyni jeździli tym samym tramwajem co biała rasa panów, wydawał się oburzającym dziwactwem. Wierzę w to, że w przyszłości, jeśli pojawi się kiedykolwiek felieton taki jak Agnieszki Kublik w Wyborczej, to wywoła powszechne współczucie dla matki, która musiała przewinąć dziecko w urągających cywilizacji warunkach, a nie hejt na „baby, które ciągają bachory do restauracji”. To tylko kwestia czasu. Spokojnie. Poczekamy 🙂
Ja również mam nadzieje, że szybciej niż wolniej przejdziemy drogę do cywilizowanego świata i knajp z urągającymi warunkami po prostu nie będzie.
Co do braku przewijaków jeszcze: powinny bezwzględnie być w każdej – i to jest obowiązek restauratorów.
Na razie niestety nie ma – więc naprawdę wszyscy musimy się czasem postarać. Ja wychodzę z założenia że moje dziecko to mój problem, moje obowiązki i moje wybory.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
może my dorośli zaczniemy śmierdzące bąki puszczać. wychowałam dwoje dzieci z pieluchami tetrowymi i szanowałam czas ludzi do odpoczynku . teraz rozwydrzone matki myślą że im wszystko wolno ,liczą się one anie reszta ludzi i ich potrzeby i prawa
Osobiście celowo zwymiotowałbym na tą kobietę, która przewijała dziecko i powiedziałbym, że to z obrzydzenia mówiąc jaka jest obleśna po czym życzył smacznego i odszedł.
Brawo! Cóż za odwaga i piękna lekcja kultury!
..przewijanie dziecka w restauracji powinno sie odbywac na przewijaku w toalecie…jak restauracja takiego nie posiada unikajmy takich rest…bo nie sa przyjazne dla rodzin z dziecmi…ja gdybym widziala jak mama przewija dziecko…wyszlabym z restauracji nie placac rachunku…i tak mieliby szczescie zebym sie tam nie porzygała..ze smrodu…matki teraz nie liczą sie z nikim….bo one i jej dzieci sa najwazniejsze…
Widzę, że Agnieszka Kublik nadając swojemu felietonowi podtytuł „To nie jest przeciwko matkom” niepotrzebnie się asekurowała. Na szczęście prawidłowo odczytałaś jej intencje. Tak. Matkom wydaje się, że ich dzieci są najważniejsze. Trzeba im dobitnie przekazać, że się mylą. Najlepiej je napiętnować i obrzygać.
Naprawdę tak uważasz?
Mam 8 miesieczne dziecko i nie wyobrażam sobie zmieniać pieluchy na stole w restauracji.
Koszmar. Obsługa powinna za fraki wywalić. Ostatnio widziałam al.jerozolimskie a mamusia wyjęła cycka i zaczęła karmić, stojąc przodem do ulicy na wysokości świętokrzyskiej. Szok.
Mam lepszy pomysł. Może zniesiemy zakaz palenia w restauracjach? Wtedy raczej na pewno pozbędziemy się z miejsc publicznych tych rozwydrzonych matek z bachorami i znów będzie pięknie.
[…] nie chcąc, po naszym wpisie z 29 grudnia, staliśmy się twarzą jednej strony konfliktu w Pampersgate. Dlatego Magdę zaproszono do jednego […]
Mi się nie zdarzyło i nie zdarzy przewijać dziecka na sali gdzie się je. Jeżeli idę do restauracji, która nie jest wyposażona w przewijak – zabieram własny. i przewijam w toalecie. Jak toaleta jest za mała – pytam obsługi gdzie mogę to zrobić. A w knajpach bywam często – zawsze jak wracamy z córką z Warszawskiego Teatru Małego Widza, to zahaczam o jakąś restaurację.
Ja jeszcze się zastanawiam nad jednym problemem. Nieważne, czy jest mowa o pampersach z niespodzianką, karmiących matkach, ciężarnych, którym nikt nigdzie nie ustąpi miejsca to zawsze wszyscy się tak mocno napinają, jakby sami mieli zaraz zrobić niespodziankę. A wystarczy trochę więcej życzliwości, zrozumienia (obu stron) i takiej ludzkiej empatii. Ja też nie lubię wąchać smrodów pampersowych (mojego dziecka również), ale skoro nie ma przewijaka, to nie jest to moja wina, a zaniedbanie szefa restauracji. Z drugiej strony gdy wchodzę do restauracji, w której dzieci nie są mile widziane, to nie obrażam się, że moja rozkrzyczana dwulatka wzbudza niechęć.
Tak mi się przypomniało, jak ostatnio na lotnisku czekałam w kolejce do odprawy. Moja córka zrobiła mi taki obciach jak nigdy. Darła się, była bardzo niegrzeczna, jakby w nią jakiś diabeł wstąpił. Każda próba przywołania jej do porządku kończyła się jeszcze większą awanturą. Ludzie patrzyli na mnie z niesmakiem i zażenowaniem, że nie potrafię sobie z nią poradzić. No cóż, idealna nie jestem, nie zawsze potrafię ją opanować, a szczególnie wtedy, gdy musi być zapięta w wózku i zwyczajnie się nudzi. A wystarczyło puścić mnie w kolejce. Wszyscy by skorzystali. Ja bym szybko załatwiła sprawę i oddaliła się do jakiegoś miejsca, gdzie mogłabym córkę wypuścić z wózka (co by zakończyło ten kwik i złość), a inni pasażerowie uwolniliby się od jej pisków i wrzasków. I tu nie chodzi o to, że chciałam skorzystać, bo mam dziecko. I tak wszyscy czekaliśmy do tego samego samolotu, więc dokładnie tyle samo czasu spędziliśmy na lotnisku. Tu chodzi o zwykłą ludzką życzliwość, której brakuje nam wszystkim. Nie tylko w stosunku do matek, wózkowych, ale również do starszych ludzi, urzędników, bab za kierownicą itd…