Wielkimi krokami zbliża się otwarcie Lotniska Warszawa-Radom (RDO)! Musimy przyznać, że zdjęcia najmłodszego portu lotniczego w Polsce robią duże wrażenie – jest przestronny, nowoczesny, dobrze oznakowany. Wielu ucieszy fakt, że LOT ogłosił już listę kierunków, które zostaną uruchomione jeszcze tej wiosny. Gdzie warto wyskoczyć na city break – z rodziną, partnerem lub w gronie przyjaciół?
Rzym, Paryż, Tirana i Preweza to pierwsze europejskie miasta, które zyskają regularne połączenie z portem w Radomiu. W szczególnie atrakcyjnej cenie są teraz loty do Rzymu i Paryża, dlatego dziś, skupimy się właśnie na nich!
Sprawdź ceny lotów do Rzymu i Paryża >
Rzym to wiadomo – stolica imperium. Ale Paryż też jest stolicą – światowej mody i kultury. Mówimy tu więc o europejskiej ekstraklasie, Lidze Mistrzów wśród miast, prawdziwych metropoliach – wirtuozach. City breaks, czyli krótkie, ale intensywne wypady do najciekawszych miast to trend, który na świecie stał się prawdziwym hitem. Przerywa rutynę codzienności, dostarcza furę wrażeń i emocji, a jednocześnie nie rujnuje budżetu. To co? Lecimy?
Rzym – miasto wiecznie atrakcyjne
Polacy mają tu całkiem niezłą pozycję. Prawie 400 lat temu polski dyplomata – wojewoda sandomierski Jerzy Ossoliński – stał się w Rzymie legendą. Jego wjazd do miasta, z karawaną wielbłądów i orszakiem Tatarów i Kozaków był prawdziwą sensacją. A o koniach, które na rzymskim bruku „przypadkowo” (tak naprawdę zupełnie nieprzypadkowo) gubiły szczerozłote podkowy, z zachwytem rozpisywano się nad Tybrem jeszcze przez wiele lat. Ossoliński dziś miałby całkiem blisko na lotnisko w Radomiu. Zarówno z rodzinnego Sandomierza, jak i stołecznej Warszawy (gdzie wybudował sobie okazały pałac) dystans jest mniej więcej taki sam – ok. 100 kilometrów.
A co zobaczyć w Rzymie w weekendowy city break?
Inauguracja nowego połączenia lotniczego LOT-u do Rzymu zaplanowana jest na 28 kwietnia tego roku. Rejsy będą trzy razy w tygodniu: we wtorki, piątki i niedziele.
Piątek po południu
Wylot z Lotniska Warszawa-Radom zaplanowany jest w piątek o godz. 13:30. Lądowanie na lotnisku Fiumicino (FCO), zwanym też lotniskiem Leonarda da Vinci, o godz. 15:40.
Ceny lotów do Rzymu sprawdzisz tutaj >
Do centrum miasta możemy dotrzeć w 50 minut shuttle busem (6,90 EUR) lub w 32 minuty pociągiem ekspresowym Leonardo (17,90 EUR). Skoro już będziemy na stacji Termini, mamy dosłownie 5 minut spaceru do jednej z najpiękniejszych rzymskich świątyń. Santa Maria Maggiore to jedna z czterech bazylik papieskich w Rzymie (pozostałe to Bazylika św. Piotra, św. Jana na Lateranie i św. Pawła za Murami), a zarazem jeden z aż 80 kościołów rzymskich, których patronką jest Matka Boża. XIV-wieczna dzwonnica bazyliki jest najwyższa w Rzymie – ma 75 metrów. Pod ołtarzem znajdują się relikwie Świętego Żłóbka, przywiezione z Betlejem. To miejsce, w którym cały rok słyszymy kolędy, śpiewane przez pobożnych pielgrzymów z całego świata. Rzymianie, w czasach trwogi gromadzą się w kaplicy po lewej stronie od ołtarza, gdzie znajduje się cudowny obraz Matki Bożej Salus Populi Romani. Podczas niedawnej pandemii papież Franciszek przyszedł tu pieszo z Watykanu, by pomodlić się o ocalenie świata.
W nawie głównej warto podnieść wzrok ku górze. Złoto pokrywające sufit jest darem z wypraw Krzysztofa Kolumba do Nowego Świata.
Piątek wieczorem
Miasto po zachodzie słońca tętni życiem. Centrum Rzymu, nieopodal stacji metra Barberini pulsuje kolorami, rozbrzmiewa muzyką ulicznych grajków i oszałamiająco pachnie wspaniałym włoskim jedzeniem. Na uwagę zasługują karczochy i ulubiona „pasta” rzymian – spaghetti carbonara. Jednak na dobrą pizzę zdecydowanie lepiej wybrać się do Neapolu. Jeśli mamy ochotę spróbować jej w Rzymie, radzę unikać nastawionych na turystów lokali w centrum.
Najlepsze co można zrobić wieczorem, to przespacerować się od Fontanny di Trevi do Campo de’ Fiori. Prawie 1,5-kilometrowy spacer przez zwariowane centrum miasta nie ma sobie równych. Zaczynamy od najsłynniejszej barokowej fontanny świata, a potem napięcie już tylko rośnie. Fontannę di Trevi rozsławiły „Rzymskie wakacje” z Gregory Peckiem i Audrey Hepburn. Każdy turysta uważa za swój obowiązek wrzucenie monety do fontanny, koniecznie przez lewe ramię. W sezonie letnim w błękitnej wodzie ląduje aż 3000 euro dziennie!
Wąskimi uliczkami przechodzimy do Kościoła św. Ignacego Loyoli. Trzeba tu wstąpić, by spojrzeć na sufit. Są tu najpiękniejsze iluzjonistyczne freski z XVII wieku. Jeśli w kościele panuje mrok, rozejrzyjmy się ze skarbonką (powinna stać po prawej stronie od wejścia). Za 1€ oświetlimy sufit na dwie minuty.
Stąd prosta droga prowadzi do Panteonu. Najlepiej zachowany budynek z czasów Starożytnego Rzymu. Wewnątrz świątyni znajdował się kiedyś kamienny ołtarz, gdzie składano ofiary ze zwierząt. Dym wydobywał się przez otwór w wierzchołku kopuły, zwany oculus – „wszystkowidzące oko niebios”. Od VII wieku Panteon był chrześcijańskim kościołem Santa Maria ad Martyres. Konstrukcję tej największej na świecie kopuły (o średnicy 43,6 m), przez ponad 1000 lat studiował Michał Anioł przed podjęciem prac nad Bazyliką św. Piotra. Wewnątrz znajdują się nagrobki m.in. pierwszego króla po zjednoczeniu Włoch Wiktora Emanuela II i jego syna Umberto I, a także Rafaela Santiego. Obiekt jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Dwa kroki dalej jest Piazza Navona, obowiązkowy punkt programu dla miłośników prozy Dana Browna. Tutaj, w Fontannie Czterech Rzek, dziele genialnego rzeźbiarza Gian Lorenzo Berniniego rozgrywały się dramatyczne sceny powieści „Anioły i Demony”. Wąska uliczka via della Cuccagna, która przechodzi w via Dei Baullari, prowadzi nas do jedynego placu w centrum Rzymu bez kościoła – Campo de’ Fiori. Wokół jest bez liku małych restauracji, barów i gelaterii (czyli lodziarni). Na środku placu stoi pomnik samotnej, zakapturzonej postaci – myśliciela, naukowca i filozofa Giordano Bruno. W tym właśnie miejscu spalono go na stosie w 1600 roku, oficjalnie za herezję, choć nie bez znaczenia było też jego uznanie kopernikańskiej teorii heliocentrycznej, która stała w sprzeczności z aktualną wówczas linią nauczania Kościoła. Samotność filozofa, nasz noblista Czesław Miłosz, porównał do umierających w warszawskim getcie powstańców. W rogu placu znajdziemy mosiężną tablicę z wierszem Miłosza „Campo de’ Fiori”.
Sobota przed południem
Można nie wiedzieć, kiedy powstało i upadło Imperium Romanum, ale wszyscy wiedzą, że mieszkańcy Rzymu domagali się od swoich władców „chleba i igrzysk”, a najsłynniejszym gladiatorem starożytności był Russell Crowe. Symbolem chwały cesarstwa, a mówiąc szczerze całego antyku, jest Koloseum. Potężny Cyrk Flawiuszy – jak nazywali go starożytni Rzymianie, był prekursorem współczesnych stadionów. Odbywały się tu wielkie widowiska, walki gladiatorów, popisy cyrkowców, a nawet inscenizowane bitwy morskie. A po upadku cesarstwa, z Koloseum zrobiono wielki kamieniołom. To cud, że cokolwiek z niego zostało. Ale nawet to „cokolwiek” warte jest, by to obejrzeć. Zwłaszcza że na jednym bilecie można też wejść na teren Forum Romanum, czyli samego serca Rzymu. Znajdują się tu ruiny antycznych świątyń, siedziba senatu, gdzie na schodach podły Brutus wbił sztylet w plecy Juliuszowi Cezarowi. A także podziemna cysterna, w której więziono świętego Piotra.
Żeby nieco odetchnąć od natłoku wrażeń, możemy przespacerować się do ogrodów Villa Borghese. Niegdyś był to prywatny park słynnej arystokratycznej rodziny Borghese, teraz jest otwarty dla publiczności. Są tu fontanny, ogrody kwiatowe, aleje palmowe i piniowe, a w centrum założenia parkowego – kolekcja sztuki w pałacu Villa Borghese. Cudowne, zacienione alejki dadzą nam wytchnienie w upalne przedpołudnie. W ogrodach znajdują się place zabaw, jeziora, po których można popływać łódkami i szerokie aleje, którymi można jeździć wypożyczonym rowerem-rikszą.
Sobota po południu
Aby z ogrodów Villa Borghese – położonych na wzgórzu – dostać się do centrum miasta, kierujemy się na Schody Hiszpańskie. To miejsce uwieczniane codziennie na tysiącach fotografii. Są ku temu powody. Schody mają 138 stopni i należą do najdłuższych oraz najszerszych w Europie. Nie zostały przywiezione z Półwyspu Iberyjskiego, swoją nazwę zawdzięczają Ambasadzie Królestwa Hiszpanii, która w momencie powstawania konstrukcji znajdowała się obok Pałacu Mondaleschi. Ale Włosi nazywają schody Scalinata di Trinità dei Monti, od nazwy kościoła u ich szczytu.
Schodzimy do Placu Hiszpańskiego, by zanurzyć się znów w wibrującą życiem tkankę miejską. Nie można odpuścić spaceru Via del Corso – aleją z eleganckimi butikami i reprezentacyjnymi gmachami. W dobrym tonie jest niespiesznie przedefilować po Corso, by dać się popodziwiać. Rzymianie taki spacer nazywają „passegiata”.
Zatrzymując się na zakupy lub kawę, możemy dojść aż do Piazza Venezia. Centralne miejsce placu zajmuje potężny budynek „Ołtarz Ojczyzny” z mauzoleum pierwszego króla Zjednoczonych Włoch – Victora Emanuela II i Grobem Nieznanego Żołnierza, przed którym płonie wieczny ogień. Plac, przy którym mieściła się niegdyś siedziba ambasadora Republiki Wenecji, wciąż kojarzy się Włochom z okresem faszyzmu, bo był ulubionym miejscem Benito Mussoliniego, dyktatora lubiącego przemawiać tu do rozentuzjazmowanego tłumu.
Odtrutką na populistyczne popisy, może być wielka sztuka i uduchowiona intymność. Dlatego warto podjechać metrem do stacji Repubblica, by odwiedzić Santa Maria della Vittoria. Kościół Matki Bożej Zwycięskiej mieści jedno z największych arcydzieł włoskiego baroku – Ekstazę św. Teresy Berniniego. Wnętrze kameralnego, XVII-wiecznego kościoła jest oszałamiające i bogato zdobione. Rzeźba znajduje się w kaplicy po lewej stronie, tuż przy ołtarzu. Kościół jest zamknięty między godziną 12:00 a 15:30. To wspaniałe dzieło sztuki najlepiej oglądać po południu, gdy jest skąpane w miękkim, naturalnym świetle przesączającym się przez okna.
Niedziela poranek
Być w Rzymie i nie widzieć papieża? No nie, to nie uchodzi! O godzinie 12:00 w południe, podczas modlitwy na Anioł Pański, papież ma zwyczaj pokazywać się w oknie swego apartamentu, wychodzącego na Plac św. Piotra. Zazwyczaj pozdrawia wiernych i mówi kilka zdań od serca. Niedzielny poranek to dobry moment na wizytę w Watykanie, zanim zrobi się tłoczno przy bramkach „lotniskowych”, gdzie prześwietlany jest bagaż turystów wchodzących na teren najmniejszego państwa świata.
Bazylikę Św. Piotra warto mieć choć przez chwilę dla siebie, by bez napierających tłumów móc kontemplować słynną Pietę Michała Anioła (zaraz po prawej stronie przy wejściu), a także odwiedzić grób świętego Jana Pawła II (w kaplicy po prawej stronie). Niezwykły jest też finezyjny baldachim nad ołtarzem i pełna lekkości kopuła. Sama świadomość, że jesteśmy w jednym z największych kościołów świata, robi niesamowite wrażenie. Jeśli mamy czas, przed Aniołem Pańskim, możemy wjechać lub wejść na kopułę Bazyliki, albo odwiedzić wspaniałe Muzea Watykańskie. To oczywiście już atrakcje biletowane, a bilety do muzeów trzeba zarezerwować lub „wystać” w kolejce dużo wcześniej. Dlatego zostawiłbym to sobie na dłuższy pobyt w Rzymie.
Zwłaszcza, że czas już się zbierać i jechać na lotnisko, bo o 16:30 w niedzielę mamy wylot z powrotem do Radomia!
Paryż – miasto miłości i sztuki
Największym rywalem Rzymu zawsze był Paryż. Może to kompleksy, bo przecież Galię podbił rzymski wódz Juliusz Cezar? Ale faktem jest, że w czasach nowożytnych to stolica Francji stała się dla Europy punktem odniesienia. Do tego stopnia, że najsłynniejsza Włoszka mieszka w… Luwrze, a nie tak dawno żoną francuskiego prezydenta była modelka z Italii.
Polacy kochają Paryż niemal bezkrytycznie, a w naszej historii fale emigracji po kolejnych zwycięstwach moralnych (Powstanie Listopadowe, Powstanie Styczniowe, Powstanie Warszawskie, Solidarność) zapełniały paryskie bulwary Chopinami, Mickiewiczami, Słowackimi i Norwidami. Złośliwi powiedzą, że tamten Paryż to dziś już tylko mit, a domniemany romantyzm stolicy Francji znajdziemy w hollywoodzkich adaptacjach, a nie w mieście, przez którego centrum co kilka dni przewala się jakaś gniewna demonstracja. Ale nie wierzcie w marudzenie ponuraków bez krzty wyobraźni. Najlepiej sprawdźcie to sami na miejscu. Oto plan weekendu, po którym Paryż zostanie twoim drugim domem.
Piątek wieczorem
Inauguracyjny lot z Lotniska Warszawa-Radom do Paryża – tak samo jak do Rzymu – odbędzie się już 28 kwietnia. Rejsy naszego polskiego przewoźnika do miasta zakochanych będą trzy razy w tygodniu: we wtorki, piątki i niedziele.
Ceny lotów do Paryża sprawdzisz tutaj >
My wybieramy lot w piątek o godz. 20:15 i lądowanie w Paryżu, na lotnisku im. Charlesa de Gaulle’a, o 22:45. Do centrum zawiezie nas w 25 minut dalekobieżne metro RER (10,30 EUR).
Sobota przed południem
Zaczynamy zwiedzanie francuskiej stolicy od samego serca miasta. Plac Zgody, czyli Concorde to miejsce niezwykłe. Obok królewskiego pałacu (teraz muzeum Luwr), tuż przy królewskich ogrodach Tuileries, na tym obszernym placu rewolucjoniści w 1789 roku ustawili wielką gilotynę, na której ścięto kwiat francuskiej arystokracji. Na tym miejscu teraz stoi egipski obelisk Ramzesa II przywieziony z Luksoru.
Z placu kierujemy się w stronę Sekwany i przechodzimy mostem na Wyspę Świętego Ludwika. To tutaj jest kolebka dawnej Lutecji, czyli Paryża, który jeszcze przed rzymskim podbojem był galijską wioską. Najważniejszy zabytek to oczywiście katedra Notre Dame – niestety wciąż w remoncie po katastrofalnym pożarze z kwietnia 2019 roku.
Ale możemy przejść się wąskimi uliczkami i poszukać Muzeum Adama Mickiewicza przy Quai d’Orléans 6. To tu zawsze biło serce francuskiej Polonii. Przechodzimy dalej przez Sekwanę i wspinamy się na niewysokie Wzgórze świętej Genowefy do Panteonu. Tak, nie tylko Rzym ma swój Panteon, choć ten paryski na początku był kościołem pod wezwaniem patronki miasta – św. Genowefy. Po Rewolucji zaczerpnięto inspirację z Rzymu i urządzono mauzoleum wybitnych postaci historycznych. Znajdziemy tu groby m.in. Woltera, Jean-Jacquesa Rousseau, Wiktora Hugo, Emila Zoli, czy Marii Skłodowskiej-Curie. Ostatnio pochowano tu w 2021 roku aktorkę Josephine Baker.
Schodzimy ze Wzgórza św. Genowefy prosto do Ogrodów Luksemburskich. To moje ulubione miejsce w Paryżu. Alexander Dumas umieścił tu kluczową scenę „Trzech Muszkieterów” (gdy D’Artagnan pojedynkuje się z Portosem, Aramisem i Atosem, ale zaskakują ich gwardziści Kardynała Richelieu). A dziś, na oktagonalnym stawku w samym centrum parku, dzieciaki puszczają małe żaglówki. Można tu usiąść na ławce i odpocząć, ciesząc się słoneczną pogodą.
Sobota po południu
Jeśli już trochę zgłodnieliśmy, to Dzielnica Łacińska (nazwa pochodzi od barwnego tłumu żaków z pobliskiej Sorbony, rozprawiającego ze sobą w średniowieczu po łacinie) oferuje nam mnóstwo małych knajpek zarówno z kuchnią typowo francuską, jak i tanich restauracji chińskich, czy arabskich.
Odpowiednio posileni możemy z Bulwaru Saint Michel złapać metro i podjechać do Etoile – czyli promienistego skrzyżowania, na którym stoi łuk triumfalny Napoleona Bonapartego. To już kolejne zapożyczenie z Rzymu i kolejny paradoks, bo francuski Łuk Triumfalny jest bardziej znany niż wszystkie antyczne łuki razem wzięte.
Stąd zaczyna się najwspanialsza paryska promenada – Champs Elysee (wymowa franc. „szązelize”, ale nie zdziwmy się, gdy spotykani co krok Amerykanie wypowiedzą to „czemps elajzys”). Najelegantsze butiki mają właśnie adres przy tej alei, ale jeśli chcemy zobaczyć coś naprawdę ekstra, to musimy skręcić w lewo i podejść pod najpiękniejszy budynek w Paryżu – Operę Garnier. To tu, w podziemiach miał mieszkać Upiór, który zakochał się w jednej z tancerek. Historię Upiora w operze Andrew Lloyd Webber przekuł na musical wszech czasów, a bujna secesyjna architektura dodała tej love story należytego dramatyzmu.
Niedziela rano
Zacznijmy dzień wcześnie, a powinno nam się udać zdobyć najwyższy szczyt Paryża, czyli Wieżę Eiffela. Kasy biletowe otwierane są o 9:30, ale warto zarezerwować bilet kilka tygodni wcześniej na oficjalnej stronie Tour Eiffel. Wieża miała być tylko tymczasowym symbolem Wystawy Światowej urządzonej w Paryżu w stulecie Rewolucji, ale prowizoryczna budowla trzyma się całkiem nieźle i jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem miasta. Na pierwszy i drugi punkt widokowy można wejść po schodach. Wyżej – już tylko wjedziemy windą. A widok z tarasu na wysokości 276,13 m zapiera dech w piersiach i według zblazowanych Paryżan jest najlepszy, bo to jedno z niewielu miejsc francuskiej stolicy, skąd nie widać… wieży Eiffela.
Po emocjach związanych ze stąpaniem na wysokości chmur zejdźmy na ziemię i zajmijmy się czymś, co Francuzi cenią sobie najwyżej – jedzeniem. Jeśli wzięliśmy ze sobą własny prowiant, możemy rozłożyć sobie kocyk na Polu Marsowym, tuż koło wieży i nasycić się niepowtarzalnym widokiem. Gdy już odwrócimy się do stalowej konstrukcji plecami, przed nami zobaczymy niepowtarzalny kształt budynku, w którym znajduje się mauzoleum Napoleona Bonaparte. Kiedyś mieścił się tu szpital wojskowy, stąd obowiązująca do dziś nazwa, którą bez wysiłku przełożymy na język polski – Les Invalides. Miłośnicy stawiania pasjansów odnajdą tu kształty jednego z najbardziej znanych układów karcianych (Grób Napoleona).
Paryż sprzed Rewolucji był ponoć miejscem bardzo trudnym do życia. Wąskie uliczki, sypiące się kamienice i wszechobecny zaduch – to możemy jeszcze niekiedy dostrzec w dzielnicy Marais, która niewiele zmieniła się od średniowiecza. Jednak centrum nosi już piętno przebudowy z połowy XIX wieku i całkiem dobrze się tu spaceruje. Choć nawet Grandes Boulvares nie mogą, moim zdaniem, konkurować z promenadą nad Sekwaną. To z pewnością najbardziej romantyczne miejsce w Paryżu. Co kilka kroków mijamy stragany bukinistów, gdzie za kilka euro można znaleźć stare plakaty filmowe, książki, czy czarne płyty z epoki jazzu. Do zakochanych par podchodzą kwiaciarki z naręczem róż, a dzieciaki z ekscytacją wpatrują się w kataryniarzy.
Jeśli chcemy jeszcze mocniej poczuć magię Paryża, zejdźmy na przystań i popłyńmy przez Sekwanę w jednym z uroczych Bateaux Mouche. „Statek-Muszka” przepływa pod licznymi mostami i pozwala spojrzeć na miasto z perspektywy rzeki. Z pokładu nie widać zgiełku, tłoku, korków, ani rozkrzyczanych demonstracji. Miasto godnie się prezentuje, zwłaszcza w miękkich promieniach zachodzącego słońca.
Poniedziałek rano
Ha! I tu jest najlepszy trick! Większość muzeów na całym świecie jest w poniedziałek zamknięta. I dlatego, turyści nie przypuszczają, że najsłynniejsze muzeum świata – Luwr, będzie czynny. Poniedziałkowy poranek to moment idealny, by spokojnie zobaczyć arcydzieła – Giocondę Leonarda da Vinci, czy Wenus z Milo. Muzeum, które na ogromnej przestrzeni dawnego pałacu królewskiego prezentuje zaledwie 1% swoich skarbów, oferuje nam rozmaite ścieżki zwiedzania i – to trzeba uczciwie powiedzieć – można w nim spędzić dowolną ilość czasu. Patrząc jednak obiektywnie, po 2-3 godzinach większość z nas ma już dość i chciałoby się przewietrzyć.
A gdzie najlepiej się dotlenić? Podczas spaceru na Wzgórzu Męczenników, czyli Montmartre. To była mekka artystów i do dziś co krok tu spotkamy malarzy, pracowicie zapełniających paryskim pejzażami rozpięte na sztalugach płótna. Wszystkie drogi prowadzą na szczyt wzgórza, gdzie bieleje świątynia Sacre Coeur – świętego serca Jezusa. Spod niej schodami możemy zejść do dzielnicy rozpusty, której symbolem jest – oczywiście – Plac Pigalle. A tam – jak głosi najsłynniejszy cytat ze „Stawki większej niż życie” – są najlepsze kasztany.
Poniedziałek po południu
Na lotnisko Charlesa de Gaulle’a musimy dotrzeć na dwie godziny przed lotem, czyli ok. 17:30. O 19:45 wylatujemy z powrotem do Polski i lądujemy na Lotnisku Warszawa-Radom o 22.00.
Sprawdź ceny lotów do Rzymu i Paryża >
Tekst powstał we współpracy reklamowej z PLL LOT.