Przychodzi w życiu taki moment, gdy stajesz przed lodówką i nie wiesz co powiedzieć. Niby coś tam jest, ale kompletnie nie masz pomysłu co z tym zrobić bo jest wszystkiego za mało na jakąś rozsądną potrawę. Na szczęście zawsze jest jeszcze danie ostatniej szansy, czyli zupa lodówkowa.

– Jestem głodna. Co jest w lodówce?
– Dojrzały ser camembert, oliwki, humus, ciemne winogrona, pół butelki merlota i…
– No naprawdę bardzo to zabawne. Jesteś mistrzem anegdoty. Masz dowcip lekki jak Andrzej Rosiewicz.
– Naprawdę?
– Nie. Powiedz bez śmieszkowania z czego możemy zrobić śniadanie.
– Ech… Jedna pietruszka, ćwierć dyni…
– Świetnie. Zrób frytki!
– Ile tego wyjdzie? Cztery frytki?
– No dobrze. Co masz tam jeszcze?
– Dwie marchewki. I jeszcze ćwiartka ostrej papryczki. Może jeszcze worek szpinaku. No i ten rozgotowany kalafior z wczoraj i pół brokuła.
– Mam nadzieję, że coś z tego zrobisz. Tylko szybko. Jestem głodna…

Zupa „lodówkowa”
Czyli czyścimy lodówkę z warzywnych resztek.
Nie podaję ilości, bo zasada jest taka, że wrzucamy do garnka wszystko co znajdziemy. W małych, rozsądnych ilościach.
– dynia
– kalafior
– brokuły
– marchewka
– pietruszka
– szpinak
– ostra papryka
– przyprawy do smaku
Czas przygotowania 30 minut

Do garnka z gotującą się wodą wrzucamy pokrojone marchewki, pietruszkę i dynię. Gdy nieco zmięknie, dokładamy resztę składników. Dosypujemy przyprawy (kurkumę, zioła prowansalskie, pieprz, kilka ziarenek ziela angielskiego i listek laurowy. Gotujemy przez 20 minut, a następnie odławiamy ziele angielskie i listek laurowy (ja tego za pierwszym razem nie zrobiłem i to był błąd). Miksujemy w garnku na zupę-krem. Zupa lodówkowa jest gotowa.

Related Articles

Leave a Comment