Zdobywamy Koronę Gór Polski z czteroletnim synkiem. Naszym drugim szczytem było Kowadło w Górach Złotych.
Jechaliśmy do Kotliny Kłodzkiej z mocnym postanowieniem zdobycia kolejnego szczytu z Korony Gór Polski. A było w czym wybierać, bo w tym niewielkim, przepięknym i bogatym w atrakcje regionie Polski jest aż 8 pasm ze szczytami zaliczającymi się do Korony. Ponieważ naszą bazą był Lądek-Zdrój (co ciekawego robić w Lądku z dzieckiem przeczytasz TUTAJ), postanowiliśmy wybrać się na pobliskie Kowadło (989 m n.p.m.), najwyższy szczyt Gór Złotych.
Góry Złote to jedno z pasm sudeckich, znajdujące się częściowo po polskiej a częściowo po czeskiej stronie. U nas to ponad 30 kilometrów zalesionych szczytów od Przełęczy Kłodzkiej na południowy wschód. Ich grzbiet stanowi historyczną granicę Ziemi Kłodzkiej. Przebiega tędy granica pomiędzy Polską a Republiką Czeską, którą wyznaczają słupki graniczne, napotkacie je na szlaku. Już w średniowieczu eksploatowano tu złoto, stąd w okolicy wiele nazw pochodzących od tego cennego kruszcu. Bogactwem tych gór są również wody mineralne, wykorzystywane np. w uzdrowisku w Lądku Zdroju oraz ciekawe jaskinie krasowe, np. rewelacyjna Jaskinia Radochowska.
Wejście na Kowadło praktycznie:
wysokość: 989 m n.p.m.
przewyższenie: 261 metrów
czas podejścia: 55 minut, my z czteroletnim dzieckiem wchodziliśmy dwie godziny. Cała wycieczka (z marginesem na jedno zejście ze szlaku) zajęła nam niecałe 3 godziny
skąd wyruszać: Bielice
gdzie zaparkować: Bielice to mała wieś skupiona wzdłuż jednej ulicy. Na jej końcu znajduje się niewielki bezpłatny parking.
gdzie jeść: restauracja regionalna w ośrodku Chata Cyborga
gdzie spać: Dobrą bazą wypadową jest odległy o pół godziny drogi Lądek-Zdrój, gdzie mieszkaliśmy w hotelu Alhambra, a po pysznym śniadaniu ruszyliśmy na Kowadło. Pod samą górą, w Bielicach, są kwatery agroturystyczne. Największy pensjonat z dużym placem zabaw to Chata Cyborga
gdzie zdobyć pieczątkę: w ośrodku Chata Cyborga, a Domu Gościnnym u Majów
warto wiedzieć na Kowadle:
– najkrótsza droga na Kowadło to zielony szlak z Bielic
– po drodze rozglądajcie się za jagodami i za grzybami, których rośnie tu bardzo dużo
– początek szlaku to szeroka szutrowa droga, ale potem zaczynają się strome podejścia. Konieczne buty za kostkę dobrze trzymające podłoże
– Kowadło to góra graniczna i możemy z niej zejść na stronę Czeską. Mając w planach taką wycieczkę nie zapomnijcie zabrać paszportu dla dziecka
Bielice, z których startujemy to wieś położona w wąskiej dolinie Białej Lądeckiej. Rzeka rozdziela Góry Bialskie i Złote. Prowadzi tu tylko jedna droga, ciągnąca się przez całą miejscowość. Wioska robi wrażenie osady na końcu świata, albo przynajmniej na dzikim zachodzie. W latach 50. XX wieku jako kierowca przy zwózce drewna pracował tu późniejszy pisarz Marek Hłasko. Na podstawie swoich doświadczeń z tego okresu napisał swoją pierwszą powieść „Następny do raju”.
Z parkingu ruszamy wzdłuż rzeki, przedłużeniem drogi, którą wjechaliśmy do wsi. Zaraz po tym, jak mijamy ostatnie chałupy, szlak skręca w lewo i pnie się w górę. Początek drogi jest szeroki i łagodny. Szutrowa aleja wspina się ponad dachy domów i prowadzi przez łąki. Potem zatapia się w las. Idziemy powoli, tempem Chruczka. Synek gania motylki, zbiera kamienie i patyki, które chce ofiarować ukochanym Babci i Dziadkowi. Babci patyki, a Dziadkowi kamienie ma się rozumieć – w końcu mój Tata jest geologiem 😉 Z trudem udaje się przekonać Wiliego, że lepiej nie taszczyć ich na górę tylko zabrać w drodze powrotnej.
Wkrótce przychodzi pierwszy kryzys.
– Bolą mnie nóżki – narzeka Chruczek. Schodzi kilka metrów na dół. Potem musi wracać na górę. Tłumaczymy mu, żeby nie tracił sił na chodzenie w górę i w dół, tylko maszerował powoli, ale do przodu. Rozmawiamy o tym, co fajnego czeka nas na szczycie i pijemy trochę wody. Synek dzielnie rusza dalej. Mijają nas kolejni turyści, którzy także wybrali się na Kowadło. Chruczek z każdym zamienia kilka słów, szerokim gestem wręcza w prezencie patyki.
Po około 900 metrach spaceru szlak odbija od szerokiej szutrówki i ostro wchodzi w las wąską ścieżką. Początek jest szczególnie stromy, z wystającymi z ziemi korzeniami. Dziecku nie jest łatwo pokonać taką stromiznę, więc musimy je dobrze asekurować. Mocne podejście jest przez jakieś 300 metrów. Po drodze synek odpoczywa na zwalonych w poprzek drogi drzewach, po raz pierwszy uczymy go także czytania oznaczeń szlaków. Szybko go to zafascynuje i kiedy zaczyna marudzić, że nie ma siły, kusimy go szukaniem kolejnych znaczków na drzewach. Pomaga.
Kiedy i to zawodzi, kolejną zachętą jest „sprawdzanie strzałki”. Sergiusz ma w smartfonie aplikację górską pokazującą nam przebytą trasę i odległość na szczyt, a także nachylenie podejść. Ponieważ tata zawsze idzie kilkadziesiąt metrów z przodu, kiedy Chruczek chce „sprawdzić strzałkę” musi pokonać dzielącą nas odległość. Wtedy motywujemy go tym, ile już przeszliśmy i dajemy chwilę odpocząć. A potem ruszamy dalej.
Później następuje 200 metrów wypłaszczenia i to jest bardzo przyjemna część szlaku. Idziemy wzdłuż słupków granicznych z Republiką Czeską, przez pola pysznych jagód. Ten odcinek to jak spacer w Łazienkach, dziecko odzyskuje wigor i jest naprawdę bardzo fajnie.
Potem coraz węższa dróżka znów rusza ostro w górę. Po drodze zatrzymujemy się przy olbrzymim zwalonym pniu na najlepszym na całej trasie punkcie widokowym. Rozciąga się stąd piękna panorama na dolinę. Spotykamy się z rodziną wchodzącą na szczyt z pieskiem. Chruczek jest zachwycony i szybko zaprzyjaźnia się z państwem. Mijamy się kilka razy na trasie, zamieniając kilka słów, po polsku i francusku (to Sergiusz), bo tata rodziny jest znad Sekwany. Chyba nie spodziewał się, że będzie mógł pokonwersować sobie w ojczystym języku w drodze na Kowadło.
Zaraz po ruszeniu z punktu widokowego państwo z pieskiem idą szeroką ścieżką w lewo, a Sergiusz rusza po szlaku węższą drogą, stromo pod górę. My z Chruczkiem oczywiście ruszamy za pieskiem. No bo gdzie? I to błąd, bo choć do szczytu już blisko, to po kilkuset metrach ścieżka wchodzi w chaszcze. Może i do przejścia, ale na pewno w towarzystwie tysiąca kleszczy.
– Zgubiliśmy szlak – mówię do synka. – Musimy zawrócić.
Wkrótce za nami zawraca piesek. Chrucz jest w swoim żywiole, budzi się w nim instynkt ratownika. Jak jego ukochany Strażak Sam kieruje zgubionymi na szlaku turystami, wyjaśnia zasady bezpieczeństwa, wskazuje drogę. Pokrzykuje: „Za mną!” i kiedy po kilku minutach wracamy na właściwą ścieżkę, ma poczucie, że bezpiecznie wyprowadził z opresji pięć osób i pieska.
– Mamy adventure, mamo! – cieszy się.
W tym czasie Sergiusz już dawno jest na szczycie, a my docieramy pod górę ostatnim malowniczym odcinkiem ścieżki wśród skałek i jagodowych pól. Chruczek ściga się z pieskiem, bo trochę się boi, że jak piesek dotrze na szczyt pierwszy, to on znajdzie pieniążek, który, według „starodawnej legendy”, czeka na wierzchołku na każde dziecko, które po raz pierwszy dzielnie zdobędzie górę na własnych nóżkach…
Na szczęście kiedy docieramy na szczyt, piesek zajmuje się piciem wody, a synek znajduje pieniążek błyszczący pod jednym z kamieni. Potem siada na skałach i ze smakiem zjada pożywną kanapkę. Widoków z Kowadła nie ma szczególnych, ale sam wierzchołek jest bardzo piękny, pokryty skałami, rudymi kępami trawy i polami krzaczków jagodowych. Spędzamy tu kilka minut, ale ponieważ w powietrzu wisi deszcz, zaczynamy schodzić.
Po zejściu na dół idziemy do Chaty Cyborga po pieczątki do naszych książeczek Zdobywców Korony Gór Polski. W Chruczka, który był już bardzo zmęczony, na widok placu zabaw i trampoliny wstępują nowe siły. Bawi się jeszcze przez godzinę, aż wreszcie daje się zaciągnąć do samochodu. Kiedy wracamy wijącą się w dolinie drogą, pyta jeszcze o zwierzęta, jakie mieszkają w okolicznych lasach, bo znów nie udało nam się zobaczyć jelonków, które podobno licznie żyją w tej dzikiej części Polski. Może następnym razem. Wrócimy w to miejsce zdobywać kolejny szczyt Korony, Rudawiec.
2 komentarze
Świetna relacja i zdjęcia. 🙂 Z przyjemnością przeczytałam. 🙂
Dzień dobry
Chciałabym zapytać jakim aparatem są robione te zdjęcia i czy zastosowane zostały jakieś filtry albo czy zdjęcia zostały podkolorowane w jakimś programie. Bardzo proszę o informację. Jestem początkującym fotografem, ale wybieram się w góry z rodziną i chciałabym też oczarować potem zdjęciami. Będę wdzięczna za każdą informację. Pozdrawiam
Magdalena