Wili zaczynał przygodę z nartami na alpejskich stokach. Przed 5 urodzinami jeździł już na wysokości 3.000 m n.p.m. Ale nigdy nie widziałem, by był tak szczęśliwy na nartach, jak w Górach Świętokrzyskich. Krajno to po prostu najlepszy stok dla małych narciarzy.
Dwie godziny. Tyle czasu w piątkowe popołudnie może zająć droga z pracy do domu w jednym z największych polskich miast. Albo wypad z Warszawy, Krakowa, Radomia, Łodzi, Lublina, Katowic, czy Częstochowy – do Krajna pod Kielcami. Tutaj jest najdłuższy stok narciarski na północ od Myślenic. Jeśli szukamy familijnego ośrodka narciarskiego, to Krajno ma mocne atuty.
Po pierwsze: 1000 metrów zjazdu
Góry Świętokrzyskie są bardziej majestatyczne niż wysokie, ale akurat stok Łysicy, która wznosi się powyżej 600 m n.p.m. w tej okolicy, budzi szacunek. A w tej właśnie okolicy znajduje się ośrodek narciarski Krajno. Śnieg utrzymuje się długo, a licząca kilometr trasa narciarska pozwala nieco poszaleć. Na górę trzeba wjechać wyciągiem orczykowym, ale tuż obok jest krótka trasa dla dzieci z wygodnym „żółwikiem” – taśmociągiem, który wywiezie na niewielkie wzniesienie nawet narciarskich żółtodziobów. Podobno tu, ponad sto lat temu, zaczynał swoją przygodę z nartami Stefan Żeromski – najsłynniejszy pisarz świętokrzyski. Później został prezydentem Rzeczpospolitej Zakopiańskiej, więc trening pod Łysicą na pewno mu nie zaszkodził.
Po drugie: szkółka narciarska
Wili stawiał pierwsze kroki na nartach w Austrii, a potem szlifował formę we włoskim Maso Corto. Między nami mówiąc, jego postępy nas nie zachwycały. Baliśmy się, że w przeciwieństwie do nas, narty nie będą jego pasją. Ale gdy stanął na nartach w Krajnie i pogadał z tutejszym instruktorem, wszystkie klocki w głowie ułożyły się jak trzeba i – chyba po raz pierwszy w życiu – naprawdę zaczął czerpać przyjemność z jazdy na nartach. Ale nie tylko z tego…
Bo po trzecie: jedzenie
Tuż przy stoku jest karczma Sabat, która na kilka dni stała się naszą bazą. Myślę, że nie zdziwicie się, że absolutnym faworytem naszego synka była pizza Margherita z opalanego drewnem pieca. Ale my zajadaliśmy się też pyszną świętokrzyską zalewajką i pierogami. Tego, w naszym liverpoolskim domu nie mamy.
Po czwarte: park miniatur
Wili jeździ po świecie i – choć się wydaje, że taki mały szkrab nie zwraca większej uwagi na architekturę, to w Parku Miniatur, który jest przy stoku narciarskim Krajno, czuł się jak ryba w wodzie. Nie jest to, niestety, wyłącznie nasza zasługa. Big Bena, czy hotel Burj al Arab widział na własne oczy podczas naszych wypraw, ale większość niezwykłych budowli zna dobrze z podróżniczych kreskówek, które namiętnie ogląda na BBC.
Po piąte: jeśli wszystko inne zawiedzie, to…
Krajno nie zginie. Jest tu kino 6D, wyświetlające mrożące krew w żyłach filmy o kolejkach górskich i naturalnych katastrofach. Jest park linowy i plac zabaw. A właściciele wciąż mają nowe pomysły na wspólną zabawę dla całej rodziny. Globalne ocieplenie może pokrzyżować plany narciarzom, ale słoneczne i ciepłe zimy rozkręcą na miejscu turystykę pieszą, rowerową i co jeszcze tam przyjdzie organizatorom do głowy. A tuż obok jest słynna Święta Katarzyna. Zespół klasztorny, mała kapliczka, na ścianie której podpisał się Stefan Żeromski i początek szlaku na najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Jest co robić!
Gdzie mieszkać?
Do Kielc jest niespełna pół godziny samochodem. Ale my wybraliśmy Pensjonat Łysica Wellnes and SPA bo to dosłownie kilka minut od stoku narciarskiego Krajno. Do wyboru są też prywatne kwatery i kilka pensjonatów w samej Świętej Katarzynie. Znajdzie się coś na każdą kieszeń.
A tu możesz zobaczyć wrażenia Wiliego z Krajna w 3-minutowym filmie: