Home Poradnik 5 zasad wczasowego survivalu, czyli czego nas uczy tragedia Magdaleny Żuk

5 zasad wczasowego survivalu, czyli czego nas uczy tragedia Magdaleny Żuk

by Sergiusz Pinkwart

Mówi się, że regulaminy linii lotniczych pisane są krwią pilotów. Za każdym razem po katastrofie zbiera się odpowiednie gremium i wyciąga wnioski z popełnionych błędów, które doprowadziły do wypadku. Podobnie powinno być przy tragediach takich, jak śmierć polskiej turystki w Egipcie Magdaleny Żuk. Przedstawiamy 5 zasad, które pomogą uniknąć dramatu.

Oboje z Magdą pracujemy w branży turystycznej. Magda jest licencjonowaną pilotką i przewodniczką, pracowała jako rezydentka właśnie w Egipcie – stacjonowała w Hurghadzie i Sharm El Sheikh. Ja też pilotowałem grupy turystyczne i moglibyśmy godzinami opowiadać mrożące krew w żyłach historie o niefrasobliwości, a czasem i głupocie ludzi, którzy na wczasach, za wszelką cenę, chcą się „zrelaksować” narażając swoje życie i zdrowie. To zadziwiające, że w obcych krajach ludzie decydują się czasem na rzeczy, których nie odważyliby się zrobić we własnym mieście. Większości się „udaje”. Pozostają tylko mniej, lub bardziej miłe wspomnienia. Ale naprawdę bawić się można jeszcze lepiej, gdy przestrzega się 5 zasad, całkiem prostych, wczasowego survivalu.

Nasze rady:
1. Nie upijaj się, nie pal sziszy z podejrzanym wkładem. Nie ulegaj „atmosferze zabawy” w nowym miejscu.
2. Pilnuj swojego drinka. Wychodząc do toalety opróżnij szklankę, najwyżej po powrocie zamówisz nowy.
3. Nie bądź samotną wyspą. Zaprzyjaźnij się z innymi Polakami z grupy. Najlepiej miłym starszym małżeństwem, albo rodziną z dziećmi. Kimś, kto rozejrzy się za Tobą przy posiłku, pakowaniu bagaży do autokaru.
4. Ustal sygnał alarmowy z bliskimi, a także z nowopoznanymi przyjaciółmi z grupy.
5. Nie bądź naiwna. Wielu pracowników kurortów to wspaniali, kryształowi ludzie. Ale zdarzają się wyjątki. Nie ryzykuj i nie ufaj bezgranicznie tym, którzy wydają się fajni.

a
Jak widzisz, unikanie podbramkowych sytuacji jest dość proste. Oczywiście, wychodząc z domu zawsze narażamy się na jakieś niebezpieczeństwo, ale żeby zredukować wszelkie ryzyko do zera, trzeba by sobie było odmówić w ogóle wszystkiego. A przecież nie o to w życiu chodzi.

Warto się trzymać tych 5 zasad nie tylko w krajach arabskich, ale i w ogóle w podróży poza rodzinne gniazdo.

Z naszych obserwacji wynika, że najczęstszym powodem kłopotów na wczasach jest alkohol. Paradoksalnie, w krajach arabskich – jeśli się tam jedzie indywidualnie – „urwany film” nam nie grozi. Bardzo mało prawdopodobne, że na drodze rozjedzie nas pijany kierowca, czy nabuzowany promilami osiłek zechce sprawdzić na nas moc podpatrzonych w grach komputerowych ciosów karate. Gorzej jest w zamkniętych enklawach hotelowych, zwłaszcza tak lubianych przez Polaków “all inclusive”. Miejscowi dobrze widzą, jak gościom poprawiają się od alkoholu humory i puszczają hamulce. A jak z rozbrajającą szczerością zapytał kiedyś pewien prawicowy dziennikarz: „kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej?”.

Jeśli dziewczyna nie daje się upić, a jakiś niegodziwiec zagnie na nią parol, to istnieje obawa, że postanowi pomóc swojemu szczęściu i dosypać jej czegoś do drinka. Znów – to nie jest jakaś specyfika krajów arabskich. Jeśli dziewczyna wolniutko sączy napój, co jakiś czas odkładając go, by zatańczyć, czy wyjść do toalety, to naraża się na poważne niebezpieczeństwo. Bo przecież jakiś łobuz, który chce ją wykorzystać, nie będzie odmierzał dawki narkotyku z aptekarską precyzją. Sypnie jakimś świństwem i tyle. Pilnowanie drinka non-stop, powinno być zatem podstawową regułą imprezową. Tak jak i zasada, by w takie miejsca nie chodzić samemu.

Rozumiem, że sytuacje w życiu bywają różne. Czasem nie da się inaczej i trzeba pojechać gdzieś samemu, a nie z rodziną, czy grupą przyjaciół. Ale nie bez powodu człowiek jest zwierzęciem stadnym. Jadę sam, ale na miejscu naprawdę nie jest tak trudno przyłączyć się do jakiejś grupy. Przecież to nie musi być od razu przyjaźń na całe życie. Wystarczy, że z kimś umówisz się na wspólne plażowanie, pogadasz, opowiesz parę słów o sobie. To często wystarczy, żeby grupa, z którą wspólnie siedzisz przy stole, czy raz pojechałaś do miasta, zainteresowała się „co się stało z tą blondynką”, gdybyś nagle zniknęła.

Psychologicznie jest niemal niemożliwe, by odmówiono ci pomocy, jeżeli powiedziałabyś grupie, że napastuje cię miejscowy rezydent-seksoholik, albo masz inne problemy tego typu. Ale nawet w takim wypadku powinien załatwić sprawę telefon do domu.

To nie są czasy, gdy wiadomość z Afryki do Polski szła trzy miesiące, a telegraf działał jedynie w stolicy. Wyobraź sobie, że twoja córka wyjeżdża do Egiptu i stamtąd śle rozpaczliwe smsy, bo ktoś ją skrzywdził. Myślę, że większość z nas, nie oglądając się na koszty, zrobiłoby wszystko, żeby w 24 godziny sprowadzić najdroższą osobę do Polski. Dlatego zawsze warto przed samotnym wyjazdem ustalić z bliskimi jakieś hasło, które uruchomi procedurę „czerwonego alarmu”.

To co jednak najbardziej boli, to trudna do wytłumaczenia naiwność dziewczyn wyjeżdżających na wczasy za granicę. Znów – to nie jest jedynie specyfika krajów arabskich, czy nawet szerzej – islamskich. W zasadzie wszędzie, gdzie turyści pojawiają się w większej liczbie, po jakimś czasie znajdą się typy spod ciemnej gwiazdy, które będą czyhać na łatwy łup. Podróżników trudno jest orżnąć, oszukać, naciągnąć, bo chodzą swoimi drogami i wiedzą czego chcą, liczą pieniądze, znają specyfikę kraju, w którym się znajdują. Turyści na wycieczce są bardziej naiwni, ale prawdziwą żyłą złota dla wszelkiego typu hultajów są poszukujący mocnych wrażeń wczasowicze.

Teoretycznie, w zamkniętych hotelowych resortach powinno być bezpiecznie. Wczasowicze mają zapewnione jedzenie i rozrywki nad hotelowym basenem. Ale każde wyjście poza strefę monitoringu, na przykład na dyskotekę „na mieście”, to spore ryzyko. Tym większe, że zmysły wyostrzone u podróżników czy turystów, wczasowiczom skutecznie przytępiły cieplarniane warunki all inclusive. Podróżnik wtapia się w tłum, wczasowicz – przeciwnie, eksponuje swoją odrębność. Przede wszystkim strojem i swobodą obyczajów. Bo „sto kilometrów od domu to już nie zdrada”, jak dowcipkują podochoceni flirciarze znad Wisły. A rozemocjonowane dziewczyny szepczą o niesamowitych walorach lokalnych chłopaków. Rzadko kiedy przychodzi refleksja, że tak jak na dyskotece w Mońkach raczej mała jest szansa na podbicie serca księcia Czartoryskiego, to śniady przystojniak czarujący komplementami na disco w Hurghadzie, też nie będzie saudyjskim milionerem. Samotny, lub w towarzystwie dopiero co poznanego „księcia” powrót spacerkiem do hotelu w ciepłą egipską noc, to proszenie się o kłopoty. Nie z powodu jakiegoś specjalnego „skrzywienia” wyznawców Islamu, tylko specyfiki takich turystycznych miejsc, przyciągających szumowiny.

Zwiedzanie świata jest fantastycznym przeżyciem. Warto żyć i pracować choćby po to, żeby podróżować i poznawać inne kultury. Ale tak jak nie każda podróż jest wyprawą, tak nie każdy wyjazd rozwinie nas duchowo i pozostawi tylko wspaniałe wspomnienia.

Zachowajmy rozsądek. A nic nie postawi nas do pionu lepiej, niż towarzystwo naszego dziecka. Dlatego gorąco was namawiamy: podróżujcie z dziećmi. To będzie z korzyścią dla Was, dla dzieci i dla całej rodziny.

Uważajcie na siebie!

W czasie naszych rodzinnych wyjazdów korzystamy z ubezpieczenia oferowanego przez Twoja Karta Podróże. Możesz je kupić TUTAJ. Polecamy!

Related Articles

4 komentarze

Malwina 10 maja 2017 - 23:55

Ciekawy artykul. Zastanowily mnie zwlaszcza ostatnie zdania (bo dokladnie nad tym zastanawialam sie przed paroma dniami). Czesto jezdze „w swiat” sama z 4.5letnim obecnie synem – zaliczam sie bardziej do podróżników niz wczasowiczow i raczej korzystam z airbnb niz hoteli z all, ale doslownie pare dni przed historia Magdy pomyslalam „a moze by tak spakowac walizke, wziac mlodego pod pache i znalezc jakiegos lasta w wypasionym hotelu z aquaparkiem w egipcie”? I bylam bardzo blisko zrealizowania tego celu ale wtedy rozpocza się ta straszna historia. I teraz zastanawiam sie czy podróżowanie z dzieckiem rzeczywiscie chroni przed czymkolwiek? Z tego co wiadomo Magda rowniez nie wychodzila poza hotel… Jej bledem bylo to ze byla sama. Bycie z 4latkiem jak dla mnie to prawie to samo co bycie samemu. Bo w czym on moze pomoc jezeli ktos „zagnie parol” wlasnie na ciebie? Przerazila mnie ta sprawa strasznie i dala mi do myslenia bardzo, zwlaszcza w kwestii niby jestesmy we dwoje ale czy tak naprawde z dzieckiem w podróŻy mozna czuć sie bezpiecznie?? Pozdrawiam!

Reply
sergiusz 11 maja 2017 - 20:06

Kluczowa sprawa, to znalezienie odpowiedniego towarzystwa. Jeśli na miejscu poznasz się z innymi rodzinami z dziećmi, i będziesz unikać głupich zachowań, to ryzyko bardzo się obniża. Nigdy nie będzie zerowe – bo życie pisze swoje scenariusze, ale nie będziesz się wpisywać w stereotyp ofiary.

Reply
Marta 11 maja 2017 - 13:58

Od kiedy jestem mamą, stałam się zdecydowanie bardziej ostrożna i z oczywistych względów nie chodzę już na imprezowe balangi podczas wakacji. Mimo to jak uświadomię sobie jaka nieodpowiedzialna i lekkomyślna potrafiłam być jeszcze kilka lat temu to śmiało mogę dziękować Bogu, że nic mi się wtedy nie stało.

Reply
sergiusz 11 maja 2017 - 19:59

Magda mówi to samo – jako dwudziestolatka łamała wszystkie zasady zdrowego rozsądku. Ale może dlatego, że ich wtedy nie znała…

Reply

Leave a Comment