Home Podróże po świecieEuropa Malta: Valletta – stolica na weekend

Malta: Valletta – stolica na weekend

by Sergiusz Pinkwart

Można zjeździć Francję nie zaglądając do Paryża. Przejechać Włochy omijając Rzym. Odwiedzić Polskę i nie postawić nogi w Warszawie. Ale Malta i jej stolica są nierozłączne. Jeśli przylecimy tu tylko na weekend, to Valletta będzie tym miastem, które poznamy najlepiej.

Najmniejsza stolica kraju UE, choć powstała dopiero w latach ’70 XVI wieku, jest naszpikowana zabytkami i ciekawymi miejscami do odwiedzenia. W tym roku Valletta jest stolicą kultury Unii Europejskiej. Jeśli masz zacięcie sportowe, możesz próbować „zaliczyć” wszystko. Ale naszym zdaniem to bez sensu.

Valletta jest położona na wzgórzu. Ulice tu, to często szerokie schody, po których kawalerowie maltańscy jeździli konno.

Przygotowaliśmy subiektywną listę miejsc i rzeczy, które szczególnie nam się podobały. Weź też pod uwagę to, że zwiedzaliśmy miasto z czterolatkiem, który – choć ciekawy świata – nie ma takiej „pary” jak dorosły obieżyświat. Staraliśmy się też dobierać atrakcje tak, by i Wili coś z tego miał. Gotowi? To zaczynamy…

Prom Sliema-Valletta

10 minut rejsu oddziela stolicę od przedmieścia, centrum hotelowego i rozrywkowego. Promy pływają co pół godziny.

Valletta to wzgórze na wąskim półwyspie, wcinającym się w zatokę. Po jednej stronie ma „Trójmiasto” Senglea-Birgu-Kalkara, a po drugiej – naszą Sliemę. Naszą – bo tu właśnie zamieszkaliśmy w Bayview – jednym z turystycznych hoteli o całkiem znośnym poziomie i przyzwoitej cenie, z basenem na dachu. 10 minut spacerku oddzielało nas od promu. I codziennie tym promem płynęliśmy do Valletty (bilet w obie strony to 2,80 euro od osoby i 0,90 dla dziecka). To nie tylko tani, ale i najszybszy sposób na dotarcie do maltańskiej stolicy – autobusy jeżdżą dookoła zatoki w 45 minut. Niesamowity jest też widok na miasto, które wyrasta przed nami prosto z morza.

Muzeum fortyfikacji

Potężne fortyfikacje chroniły Maltę przed inwazją osmańskich Turków.

Zaraz po wyjściu z portu, po prawej stronie zobaczymy muzeum fortyfikacji (wstęp jest wolny). Bo Valletta została pomyślana jako warowne miasto z nowoczesnymi fortyfikacjami. Swoją nazwę zawdzięcza wielkiemu mistrzowi zakonu maltańskiego (Joannitów) Jeanowi de Vallette, który po przetrwaniu oblężenia Malty przez 40.000 Turków (obrońców było zaledwie 6.000) założył miastom które nazwano na jego cześć. W muzeum warto zwrócić uwagę na system zbierania deszczówki. Bo na Malcie nie ma rzek. Woda była zbierana podczas deszczu i magazynowana w podziemnych cysternach. Dzięki temu miasto miało wodę do picia. Pewno niezbyt zdrową, zalatującą zgnilizną i smakującą wapiennie, ale zawsze co woda, to woda.

Triq Ir-Repubblika

Lody przy głównym deptaku – atrakcja, na którą warto czekać.

Każde miasto ma swoje Krupówki. Krupówkami Valletty jest ulica Triq Ir Repubblica. Wąski deptak, wzdłuż którego rozłożyły się główne instytucje państwowe. Nie da się przejść przez Vallettę, nie przecinając kilkanaście razy tej ulicy. Warto nią po prostu sobie pospacerować. Zatrzymać się przy pięknym pomniku Królowej Wiktorii, który znajduje się przed budynkiem biblioteki.

Biblioteka przy głównym deptaku, a przy budynku pomnik królowej Wiktorii.

Albo zajrzeć na dziedziniec Pałacu Wielkiego Mistrza (dziś – pałac prezydencki) – stoi tam ciekawy posąg Neptuna.

Dziedziniec pałacu Wielkich Mistrzów.

Na przeciwko wejścia do katedry są pyszne lody (2 euro za małą porcję), a jeśli skręcimy za katedrą w stronę szczytu wzgórza, przy ulicy Triq Melita znajdziemy mały kramik, w którym pyszna, sycąca pizza sprzedawana jest na kawałki po 1 euro. To miła odmiana, bo w licznych restaurajach w Valletcie danie obiadowe kosztuje średnio kilkanaście euro.

Katedra

Bajeczna, barokowa katedra Św. Jana Chrzciciela.

Dość żartów. Choć z zewnątrz Konkatedra Św. Jana Chrzciciela nie prezentuje się jakoś specjalnie okazale, to barokowe wnętrze z 1660 roku robi ogromne wrażenie. A jeśli – tak jak my – nie lubicie płacić za wejście do kościoła, potraktujcie te 10 euro jako bilet do wspaniałego muzeum z dwoma niesamowitymi obrazami Caravaggia: Ścięcie św. Jana Chrzciciela i Święty Hieronim.

Caravaggio w oratorium katedry. Wspaniały obraz mistrza baroku.

Michelangelo Merisi (czyli Caravaggio) miał mocno pokręcone życie, ale tu na Malcie, jego obrazy tak się spodobały, że Wielki Mistrz Alof de Wignacourt mianował go Kawalerem Maltańskim, co było dla artysty nie lada zaszczytem. Ale można podziwiać też gest Wignacourta, bo niewielu mecenasów jest w stanie doceniać sztukę sobie współczesną (z początku XVII wieku).

Mały odkrywca fascynuje się pracą konserwatora.

W katedrze warto jest wspiąć się na balkon, by rzucić okiem na wspaniały sufit pokryty freskami. Koniecznie też patrzcie pod nogi, bo podłoga Katedry pokryta jest bajecznie kolorowymi płytami nagrobnymi rycerzy. Gdy byliśmy tam, akurat pracował przy nich konserwator zabytków i Wili na pół godziny niemal zamarł, obserwując uważniej jego pracę i cicho dopytując się historyka-artysty o szczegóły jego pracy.

Narodowe Muzeum Archeologiczne

Neolityczne figurki bogini płodności – maltańska specjalność.

Z rozpędu poszliśmy jeszcze do położonego na przeciwko katedry Narodowego Muzeum Archeologicznego. Mieści się w dawnej „oberży prowansalskiej”, czyli w tym wypadku wcale nie restauracji, tylko dawnego hotelu dla rycerzy, pochodzących z południa Francji. Budynek jest piękny, ale samo muzeum – raczej dla pasjonatów. Choć trzeba przyznać, że zrobiono sporo, by zainteresować zbiorami dzieciaki (ale raczej starsze, niż nasz czterolatek). Bardzo zabawne są plansze z komiksami, ilustrującymi neolityczne rytuały. Nie ma też wielu miejsc na świecie, gdzie można zobaczyć pozostałości po Fenicjanach. To w sumie zdumiewające, że o ludziach, którzy wymyślili alfabet i pieniądze, wiemy praktycznie tak niewiele.

Bilet wstępu – 5 euro. Dzieci do 5 roku życia – gratis.

Kościół karmelitanek

Kopuła kościoła karmelitanek góruje nad miastem.

Nie da się go przeoczyć. Płynąc promem ze Sliemy widzimy przed sobą wzgórze Valletty, a na nim dwa dominujące akcenty: strzelistą wieżę katedry anglikańskiej i lekko nad nią górującą 42-metrową kopułę kościoła karmelitanek. Tak, to nie przypadek. Kopuła powstała po to, by utrzeć nosa Anglikom i zaznaczyć, że Malta – choć była wówczas jedynie brytyjską kolonią, to jest krajem katolickim i protestantom z Wysp Brytyjskich nic do tego.

W środku obecnie kościół przechodzi renowację. Oklejono go płachtami folii i słychać stukot młotków. Z zewnątrz za to prezentuje się naprawdę okazale.

Kościół św. Pawła od Wraku

Wspaniałe, teatralne wnętrze kościoła.

Jeżdżąc po Malcie, nasze drogi będą się wciąż krzyżować ze ścieżkami, które przemierzał święty Paweł – czyli chyba najważniejszy z apostołów, który nigdy nie był uczniem Jezusa. Wszystko przez to, że statek, którym transportowano go (jako więźnia) do Rzymu, osiadł na mieliźnie. Wszyscy rozbitkowie się uratowali, ale gdy gościnni Maltańczycy rozpalali ognisko, by niespodziewani goście mogli się ogrzać, Pawła ukąsił jadowity wąż. Święty – jak to na świętego przystało, nie przejął się tym zbytnio, co miejscowi uznali za cud. Święty Paweł zamieszkał w grocie, nieopodal willi rzymskiego gubernatora wyspy, i w parę miesięcy nawrócił na chrześcijaństwo mieszkańców tej małej, rzymskiej kolonii.

Cenna relikwia – fragment kolumny, na której w Rzymie ścięto świętego Pawła.

Upamiętniający to wydarzenie kościół w Valletcie, przypomina nam wnętrze barokowej opery. Mnóstwo tu purpurowych kotar, małych kaplic, loggi, a wystrój jest bardzo teatralny. Trzeba tu dojść dwie przecznice od katedry (kierujemy się znakami na „St. Paul’s Shipwreck” do ulicy Triq San Pawl). Wejście za darmo.

Ogrody Barrakka

Można tu usiąść i odpocząć.

Skoro jesteśmy już w kościele Św. Pawła od Wraku, to już tylko jedna przecznica dzieli nas od Górnych Ogrodów Barrakka, skąd rozciąga się piękny widok na Trójmiasto, po drugiej stronie zatoki. Można tu usiąść na ławce i odpocząć.

Armaty brytyjskie w ogrodach Barrakka.

A atrakcją dla turystów są salwy armatnie, które żołnierze w historycznych, brytyjskich strojach, oddają w południe i o godzinie 16.00. Nowoczesną panoramiczną windą można za darmo zjechać na sam dół, do portu, z którego odchodzą promy do Trójmiasta. Ale wjazd na górę jest już płatny – kosztuje 1 euro (no chyba, że wybierzemy spacer krętymi, stromymi uliczkami Valletty).

Fontanna z trytonami

Modernistyczna fontanna z lat ’50.

Trzy figury męskich „syren” zdobią fontannę, która jest punktem orientacyjnym i symbolicznym oznaczeniem bramy Valletty. Tuż obok znajduje się dworzec autobusowy i piękny park z równymi rabatkami kwiatowymi, wśród których stoją pomniki maltańskich bohaterów. Po ścisku i tłoku ulicy Valletty, to naprawdę miła odmiana. Można tu odetchnąć i usiąść w jednej z kawiarni, gdzie serwują tańszą kawę, niż w obrębie murów stolicy – na przykład przy kościele św. Publiusza.

Spacer po ogrodach na tyłach fontanny.

A jakie zabytki warto zwiedzić poza Vallettą? – sprawdź TUTAJ. Podczas wyjazdu na Maltę warto odwiedzić wyspę Gozo. Co na niej zobaczyć przeczytasz TUTAJ. O czym warto pamiętać podczas wyjazdu na Maltę? Praktyczne informacje znajdziesz TUTAJ.

A tu są wrażenia Wiliego z Valletty w kilkuminutowym filmie:

Related Articles

3 komentarze

Kasia 21 lutego 2018 - 20:56

Chcielibyśmy wybrać się na Malte i poszukuje dobrego i sprawdzonego hotelu/pensjonatu. Można wiedzieć gdzie nocowaliscie? 🙂 z góry dziękuję za odpowiedź 🙂

Reply
Magda 21 lutego 2018 - 21:23

Hej, nocleg mieliśmy w super miejscu, przy promenadzie nadmorskiej, a jednocześnie blisko przy głównej drodze przebiegającej przez całą Maltę i 10 min promem do Valletty, w zagłębiu sklepów i restauracji, z basenem na dachu i mega widokiem, polecony przez przyjaciół – Baywiev w Sliema. To był nasz punkt wypadowy na Vallettę i południe. Potem przenieśliśmy się do zatoki św. Pawła, do hotelu Seashells, żeby mieć bazę wypadową na północ i Gozo.

Reply
Lashunda 28 lutego 2018 - 00:08

Sergiusz, thanks a lot for the article post.Much thanks again. Fantastic.

Reply

Leave a Comment