Nasza wyprawa Rumunia szlakiem Drakuli była wyjątkowa. Także dlatego, że w dniu wyjazdu dowiedzieliśmy się, że od tej pory podróżujemy już we troje…
Zaplanowana na listopad dwutygodniowa trasa Rumunia szlakiem Drakuli była dla nas wyzwaniem. Okazała się jeszcze większym, kiedy w dniu wyjazdu dowiedzieliśmy się, że od teraz nasze życie zmienia się o 180 stopni, bo będziemy mieli dziecko. Ale instynkt podróżniczy zwyciężył i już kilka godzin później byliśmy w drodze. Zaplanowaliśmy codzienne przejazdy po 400-600 km, intensywne zwiedzanie, a przede wszystkim nastawiliśmy się, że będziemy degustować miejscowe potrawy, no i słynne rumuńskie wina. A tu taka niespodzianka…
KUCHNIA RUMUŃSKA
Degustacji wina nie było, ale próbowaliśmy lokalnych specjałów. W kuchni rumuńskiej królują ciorby, czyli gęste, sycące zupy. Niemal wszędzie spróbujemy ciorbă de burtă (flaczki ze śmietaną) lub ciorbă de peşte (zupa rybna). Dla wegetarian bezpieczniejsza będzie ciorbă de fasola (zupa fasolowa) lub ciorbă de legume (zupa jarzynowa). Na drugie danie w restauracjach jest zazwyczaj wybór gulaszy – tocană de carne (gulasz mięsny) lub tocana de ciuperci (gulasz grzybowy). Koniecznie musisz spróbować mititei – pikantnych kiełbasek z mięsa mielonego z przyprawami. Popularnym do dań mięsnych i gulaszy dodatkiem jest mamałyga (kasza kukurydziana podawana najczęściej z kwaśną śmietaną i bryndzą). Szybką i tanią przekąską są plăcinty – placki z różnymi nadzieniami, np. z ziemniaków, bryndzy lub kapusty. Rumunia słynie z dobrych win. W Transylwanii można kupić wino Vlad, inspirowane oczywiście Drakulą. Najodważniejsi mogą spróbować mocnej śliwowicy. W miejscowych cukierniach możesz kupić rumuńskie słodkości, na przykład chrupiące rożki z kruchego ciasta z nadzieniem orzechowym lub marmoladą.
PODRÓŻ ŚLADAMI DRAKULI – CO ZOBACZYĆ
Naszą podróż poświęciliśmy szukaniu śladów historycznej postaci Vlada III Palownika (1431-1476), zwanego Drakulą, czyli pierwowzoru literackiego i filmowego wampira – hrabiego Draculi. Najpierw pojechaliśmy do Sighișoary, gdzie się urodził. Potem byliśmy w zamku Bran, domniemanej siedzibie Palownika, w ruinach zamku Poenari w którym rzeczywiście stacjonował, w pałacu w Bukareszcie, wreszcie na jego grobie w klasztorze na jeziorze Snagov.
Historyczny Wład Palownik, znany z okrutnego zwyczaju nawlekania swoich wrogów na pal, co nie było w tamtych czasach odosobnionym przypadkiem, był nie tylko dobrym strategiem i odważnym wojownikiem, ale też dobroczyńcą kraju i założycielem obecnej stolicy Rumunii. Grób Włada Palownika znajduje się w monastyrze na wyspie na jeziorze Snagov, ok. 40 km od Bukaresztu. Po zwiedzeniu tego niezwykłego miejsca wskoczyliśmy na autostradę do Konstancy. Wieczorem wybraliśmy się na spacer nadmorską promenadą i zjedliśmy wspaniałą kolację w rybnej restauracji, siedząc przy stoliku nad samym morzem.
RUMUNIA – DUCHOWOŚĆ
W ciągu dwóch tygodni przejechaliśmy cały kraj, od mglistej Oradei po gorące Babadag. Od temperatury na minusie, do ponad dwudziestu stopni ciepła. Od wysokich gór po morze. Po drodze na bieżąco zmienialiśmy plany noclegów, bo zabawiliśmy gdzieś dłużej i nie było szans, żebyśmy dojechali przed nocą tam, gdzie planowaliśmy. Rumunia dla przyszłej mamy okazała się wyzwaniem także przez ciągłą obecność przesądów i śmierci w tej kulturze. Opowieści o wszechobecnych siłach nadprzyrodzonych, diabły na ścianach malowanych cerkwi Bukowiny, głośne pogrzeby z eksponowaniem zmarłych i ucztowaniem na grobach albo otwarte trumny na które natykaliśmy się w kaplicach zwiedzając kościoły, każdego mogą przyprawić o gęsią skórkę. Ale „Wesołego Cmentarza” w miejscowości Săpânța nie odpuściliśmy sobie, bo szkoda nam było nie zobaczyć tak egzotycznej, barwnej nekropoli.
PORUSZANIE SIĘ PO RUMUŃSKICH DROGACH
Najtaniej i najwygodniej jest pojechać do Rumunii własnym samochodem. Z Warszawy do przygranicznej Oradei jest niecałe 800 kilometrów. Poza kilkoma odcinkami autostrad kręte, górskie drogi nie sprzyjają rozwijaniu prędkości. Podczas podróży bardzo często natkniesz się na znaki DRUM IN LUCRU – czyli droga w budowie. Roboty drogowe to w Rumunii prawdziwe utrapienie. Przy wjeździe do Rumunii musisz wykupić winietę. Można ją nabyć w budkach po przekroczeniu granicy lub online na www.e-rovinieta.ro. Winieta na 7 dni kosztuje 3 EUR, na 30 dni – 7 EUR. Obowiązującą walutą są leje rumuńskie. 1 RON to ok. 1 PLN.
Przeczytaj cały artykuł o spektakularnej, wysokogórskiej Trasie Transfogarskiej [Dużo zdjęć!].